Strony

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 6




- Nie bój się. Nic ci nie zrobię.- krwiożercze spojrzenie zabójcy wsiąkało w małe ciałko dziewczynki. W odpowiedzi krzyknęła i czołgała się w stronę wyjścia. Spojrzała z bólem wyrywającym jej małe serduszko w kąt, gdzie leżał mężczyzna. Jego wyraz twarzy był spokojny, wyglądał jakby usnął, nikt nie spodziewałby się tego, co stało się tutaj przed chwilą.
- Tatuś? Tatuś śpi... Chodź no do mnie.- złowieszczy śmiech rozbrzmiał po całym pomieszczeniu i odbił się od ścian. Dziewczynka wstała i pobiegła do drzwi ze łzami w oczach i rozpalonymi policzkami.
- Kochanie, nie uciekaj. I tak cię złapię.- chwilę po tym poczuła zimne dłonie, zakrwawione świeżą krwią jej tatusia. Zacisnęły się wokół jej drobnego, kruchego ciałka i pociągnęły w mroczną ciemność pomieszczenia w zapomnianym, starym hangarze.



Wstałam z łóżka wracając do mojej szarej i nieciekawej rzeczywistości. Przemyłam twarz lodowatą wodą. Chciałam zapomnieć o największym koszmarze mojego życia, ale gdy tylko przestałam o nim myśleć, zawitał drugi, jeszcze bardziej zły i bolesny, ponieważ dotyczył teraźniejszości. Nieudana akcja. Stwierdziłam, że muszę się zrelaksować przed poważną rozmową z Mike'iem. Nie powinnam odczuwać strachu. Tym razem nie była to moja wina. Nie ufałam Justinowi, mógł przypisać mi wczorajsze niepowodzenie, a Mike mu w to uwierzyć. Byłoby inaczej, gdybym od początku działała sama, a myśl o tym, że nie znalazłam dostawcy, który prawdopodobnie był tuż przed moim nosem, gdybym nie zajmowała się mężczyznami, którzy wyglądali podejrzanie, nie dawała mi spokoju. Zdecydowałam się, że pójdę na basen i tam się zregeneruję, przestanę myśleć o moich szefach i ich wspólnikach. 
Ubrałam się tak, by nie rzucać się w oczy wśród normalnych, niewinnych ludzi. Kierowałam się do głównego skrzydła. Zauważyłam uchylone drzwi, co wydawało mi się dziwne. Zazwyczaj były szczelnie pozamykane i nikt nie miał prawa wiedzieć, co za nimi jest, ani co się tam dzieje. Jedyną osobą, która wiedziała wszystko o tym miejscu był tak naprawdę Mike i osoby, które zostały przez niego upoważnione do posiadania takich informacji czyli straż. Instynktownie stanęłam. Nigdy nie ukrywałam tego, że jestem ciekawska ani nie próbowałam już z tym walczyć. Ciekawość nie była dla mnie wadą, wręcz przeciwnie czasem potrafiła uratować mi tyłek.  Pragnęłam wiedzieć wszystko, nawet jeśli wiadomość, którą miałabym usłyszeć, albo to, co miałabym zobaczyć zaprowadziłyby mnie prosto do grobu szykując mi niechybną śmierć. Jako morderca, doskonale wiedziałam, że śmierć sama w sobie jest spokojna... ale jeżeli ktoś tak jak Mike uwielbia bezlitosną politykę pełną cierpienia i wyrzeczeń wiedziałam, że to co potrafi zgotować człowiekowi, może być sto razy gorsze niż sama śmierć. Pamiętam jedno takie okropne wspomnienie. Gdy doprowadzał jakąś kobietę do nikczemnej rozkoszy i ekstazy, a chwilę potem przyjemny ból zamienił się w jej najgorszy koszmar. Minęło kilka miesięcy zanim oswoiłam się z tym wspomnieniem na tyle, by nie budziło mnie co noc. Mike był doświadczony. Umiał zabić z zimną krwią i znał tysiąc sposobów na urozmaicenie śmierci. Były to największe tortury i stadium bólu o jakim nikt z normalnych ludzi nigdy nie śnił. Agonia, rany, rozrywanie ich, powolne łamanie kości na chrust, wydłubywanie oczu, wbijanie noży i szkła w ciało, spalanie na żywca, kończąc na ubijaniu żywej miazgi z człowieka, nie zapominając żeby wyrywać mu uprzednio serce, łamiąc mu żebra. Mimo wielu takich sytuacji nie mogłam wytrzymać do końca. Najczęściej wychodziłam, gdy padały pierwsze wrzaski i jęki. Kilka godzin później widziałam ciało zawinięte w pościel wywożone gdzieś daleko. Czasem widząc zwłoki człowieka w głowie słyszałam jego krzyki i myśli podczas ciosów, które wymierzał mój chłopak. Potrafiłam sobie wyobrazić jak bardzo cierpią. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale przysięgam, że właśnie tak było. Nie mogłam zrozumieć, jak mogło to być dla niego zabawą. Traktował to jako nic nie znaczącą przyjemność. Rozkoszował się każdym bólem i uśmiechał się zadając następny…
Gdy miałam odetchnąć, odpędzić od siebie te niemiłe wspomnienia i iść dalej zobaczyłam nieskazitelną twarz Justina. Czułam jak krew buzuje w moich żyłach i wpływa do mózgu. Fala złości zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Doznałam szoku, Justin rozmawiał ze Scootem. Jego oczy paliły się ze wściekłości. Iskry szczęścia i życzliwości znikły wraz z dniem, gdy dostałam rozkaz go zabić. Wtedy okazało się, że całą noc udawał kogoś innego. To chyba najbardziej mnie zabolało. Jeśli wbijesz sobie coś do głowy i uwierzysz w to, trudno potem jest to odkręcić. Wtedy naprawdę chciałam, żeby okazał się dobrym, miłym i zabawnym chłopakiem. Uwierzyłam w to, że taki właśnie jest. Na moje nieszczęście, gdy chciałam już odwrócić wzrok od chłopaków i schować się za jakąś szafką by móc podsłuchiwać ich rozmowę Justin w porę zorientował się, że nie tylko Scoot go obserwuje. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego spojrzenia z jego strony, jakim mnie w tamtym momencie obdarzył. Jego oczy błyszczały, były niebezpieczne i tajemnicze. Nie mogłam oddychać. Czułam się tak, jakby jakaś ręka zacisnęła moje gardło. Miał w sobie coś, co nie czyniło go tak złym i strasznym jak Mike. Potrafił sprawić, żeby ludzie z własnej woli mu ulegali... nawet ja, co było nie lada wyzwaniem. Był świadomy tego, jak wygląda i jak działa na innych. To chyba z tego wszystkiego było najgorsze. On znał swoją siłę. Dopiero teraz jego ostre i ostrzegawcze mrugnięcie pozwoliło mi otrząsnąć się z transu. Nie podobało mu się, że ich podsłuchuje, chociaż w rzeczywistości nie słyszałam nic. Głębia brązowych oczu znów mnie zahipnotyzowała, ale zdążyłam się opanować i skarać, za to, że dałam się tak łatwo zdemaskować. Mimo drżenia rąk, ruszyłam dalej z nieodgadniętą twarzą, próbując pozbyć się tych prześladujących, brązowych tęczówek nim ponownie chciałyby się do mnie zbliżyć. 
Położyłam się na jednym z wolnych leżaków przy basenie. Oczywiście z zwykłego przyzwyczajenia wybrałam miejsce, w którym było najmniej ludzi. Chciałam się opalić. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, a twarz przykryłam wielkim kapeluszem. Zdjęłam z siebie ręcznik i wyeksponowałam swój czerwony dwuczęściowy strój na słońce. Nie wiem ile tak leżałam rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych. Wróciłam do rzeczywistości dopiero, gdy ktoś zasłonił mi wspomniane źródło ciepła i światła. Gdy nagle zrobiło się jakoś zimniej i trwało to dużą chwilę westchnęłam głęboko. To tylko jakiś głupi człowiek, nie mający pojęcia, że potrafisz zabić go nawet teraz, nie mając niczego ostrego przy sobie. Zaraz sobie pójdzie. Powtarzałam, powoli tracąc samokontrolę.
- Ile można stać do cholery w jednym miejscu? – syknęłam cicho do siebie po jakiś dwóch minutach. Miałam ochotę wrzucić tego kogoś do basenu i pomóc mu się utopić. Czekałam i nic. Zaczęłam, więc dawać o sobie znać w przyznaję dosyć dziwny i dziecinny sposób. Prychnęłam, wzdychałam jak najgłośniej... a ten nic. Chyba zasługuję na nagrodę za cierpliwość?
- Przepraszam, ale zasłaniasz mi słońce.- powiedziałam kontrolując własny głos, co przychodziło mi z trudem. Nie udało mi się ukryć irytacji. Na swoje usprawiedliwienie dodam tyle, że zasłaniał mi słońce jakieś pięć minut. Patrzyłam w niebo oczekując, że zaraz sobie pójdzie. Nic. Może to jakaś rzecz, a nie człowiek... Zdjęłam okulary, mrużąc oczy, ponieważ oślepiło mnie słońce. Nie, jednak mój szósty zmysł mnie nie mylił. Mój trener stał przede mną z szerokim uśmiechem na twarzy… bardzo go to satysfakcjonowało. Zaraz, to raczej wyglądało mi na rozbawienie tym, że działa mi na nerwy. Nagle wizja wrzucenia go do basenu, była tak wielką pokusą, która wzbudziła moje wszelkie chęci, aby to uczynić. 
- Nie masz za co przepraszać.- powiedział niewzruszony.
- Masz racje, gdybym wiedziała, że to ty odezwałabym się nieco inaczej.- ten człowiek nie dawał mi spokoju, czemu on ciągle mnie nachodzi? Może i jest moim trenerem, ale nie jest upoważniony do tego żeby mnie śledzić. Może zaskoczy mnie i oświadczy, że jego zadaniem jest mnie pilnować? Tak, Mike musiał być naprawdę głupi, żeby wybrać akurat jego jako mojego opiekuna. A może zrobił to specjalnie? Znów sprawdza moją wierność? Zawiedzie się, bo nasze treningi nie miały być normalnymi treningami. 
- Na przykład? - zapytał zaciekawiony, stojąc przede mną pół nagi, prosząc się o kąpiel w basenie z zaskoczenia.
- Nie powiem, wykorzystam to przy następnej okazji, która będzie pewnie...- zaczęłam udawać, że się nad tym zastanawiam.- No pewnie jeszcze dzisiaj.- powiedziałam z sarkazmem. Światło słoneczne wciąż raziło mnie w oczy, to nie był dobry pomysł, żeby zdejmować te okulary. Założyłam je z powrotem i zakryłam kapeluszem twarz, żeby przynajmniej go nie widzieć. Brakowało mi tylko słuchawek, żeby go nie słyszeć. Oczywiście musiałam o czymś zapomnieć wychodząc z pokoju.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – warknęłam w końcu rozdrażniona. Co z tego, że go nie widziałam, jeśli czułam na sobie jego wzrok.
-  Intrygujesz mnie wiesz? – zaborczość w jego głosie była tak wyczuwalna i potężna, że aż mnie zdziwiła. Fakt, nie miałam go za niedorozwiniętego chłoptasia, ale bogiem to on też nie był. Chociaż niewątpliwie czasem  zachowywał się tak jakby nim był. W co on gra?
- Doprawdy? - parsknęłam powątpiewająco.
- Tak, ale nie bierz tego do siebie. Nie jesteś specjalistą, jeśli chodzi o te sprawy, dlatego tu jestem.
- Masz może jakiś dyplom, certyfikat? - byłam tak rozbawiona jego męskim idiotyzmem, że zaśmiałabym mu się w twarz. Niestety, nie chciało mi się wstawać.
- Dowód masz tutaj.- wyeksponował swoje mięśnie i napiął je bardzo mocno. Udawałam, że to wcale nie robi to na mnie żadnego wrażenia.
- Już rozumiem, Mike musiał znaleźć jakiegoś umięśnionego, pustego chłopaka i przepis na mistrza uwodzenia, masz już gotowy.- zadrwiłam z niego. Nie spodziewał się takich słów. Punkt dla mnie.
- Mam nadzieję, że niedługo potraktujesz moją pomoc poważnie.- palnął z szelmowskim uśmiechem. – Tylko uważaj, żeby potem za bardzo nie ślinić się na mój widok. – nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam.
- Przepraszam co? Człowieku, myślisz, że nie widziałam lepszych mięśni od twoich? Bardzo się mylisz. Ciekawe, kto na kogo widok mógłby się prędzej ślinić…-  Mój ,,trener’’ spojrzał na mnie badawczo. Doszłam do wniosku,  że oczekuje ode mnie jakieś prezentacji? Chce przedstawienie, to będzie je miał. Od nie chcenia podniosłam zamaszyście jedną, a potem drugą nogę do góry, usiadłam okrakiem na leżaku, pochyliłam się w jego kierunku, tak  by miał lepszy widok na moje piersi. Parsknęłam śmiechem. Proszę, masz swoje hipnotyzujące działanie. - Widzisz kochanie, ciekawa jestem, kto od kogo będzie się uczył. – wstałam z leżaka i wskazującym palcem przejechałam po jego szorstkim policzku, patrząc na niego z udawanym żalem. Ktoś musi nauczyć go pokory. - Nie jestem lafiryndą... jestem zawodowcem. – powiedziałam dumnie szeptem, nadal rozbawiona.- Uwaga, lafiryndy atakują. - wskazałam na dziewczyny przyglądające mu się z baru z drinkami. Uśmiechnęłam się do nich sztucznie i popchnęłam ich obiekt westchnień do basenu. Wychodząc jeszcze raz obróciłam się w stronę Justina ociekającego wodą, wychodzącego z wody. Uśmiechnęłam się sama do siebie, pokiwałam mu ręką na pożegnanie i ruszyłam do pokoju. To będzie udany dzień. 
Zdecydowałam się, że pójdę do sali gimnastycznej. Mike pewnie jest w laboratorium, Justin został osaczony troskliwymi dziewczynami z basenu, a więc nikt mi nie przeszkodzi. Znów będę sama, tak jak wcześniej... zanim pojawił się Justin. Najpierw zaczęłam od rozciągania, a potem pobiegałam na bieżni i pojeździłam na rowerze. Byłam już cała mokra, ze zmęczenia bolały mnie już mięśnie, więc znów rozciągałam się obserwując w lustrze, czy mam dobrze ułożoną sylwetkę. Zdecydowałam się na małą przerwę i założyłam normalne jeansy i czystą koszulkę. Kontynuując rozciąganie sięgałam palcami lewej ręki do stopy. Wtedy zobaczyłam już suchego Justina. Jakim cudem mógłby być jeszcze mokry przy tak troskliwych i pomocnych dziewczynach, które na basenie obserwowały go uważnie pijąc drinki przy mini-barze?
- Pupę to ty masz nawet fajną.- powiedział pod nosem.
- Mam to traktować jako komplement, obelgę czy złotą myśl? - właściwie to bałam się o czym on myśli. Właśnie otwarcie skomentował część mojego ciała. Może nie byłoby w tym nic złego, gdybym nie miała chłopaka, ale tak się składa, że go mam. Czy w naszych rozmowach zawsze musi być ten idiotyczny drugi podtekst? Tak, zapomniałam on właśnie po to znalazł się tutaj – w tym okropnym miejscu by jeszcze urozmaicić mi życie, dobijając mnie do dna. Coraz częściej czułam się jak maszyna, chociaż  lepszym porównaniem byłaby szmaciana lalka. A kto za tym stał? Niech ja sobie tylko przypomnę… Mike. Usiadł na krześle i uważnie mi się przyglądał. Czułam jego wzrok skierowany w moją stronę i wiedziałam, co on oznacza. Czas na trening. Śmiać się czy płakać? Normalny człowiek ruszyłby w pogoń w poszukiwaniu wyjścia, ale nie ja. Musiałam być dumna i jak zwykle wyjątkowo głupia i podjąć to wyzwanie, ale cóż zdarza się każdemu.
- Usiądź.- odruchowo przewertowałam oczami salę w poszukiwaniu kwadratowego wynalazku z czterema nogami zwanego powszechnie krzesłem – takowego nie było. Owszem, było jedno krzesło w tej sali, ale chwilę temu zajął je mój mistrz. Założyłam ręce na piersi i uniosłam brew do góry.- No chodź.- nie wiem czemu to zrobiłam i nawet nie protestowałam. Przybliżyłam się do niego, stojąc przed nim kilka centymetrów i mierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Bez ostrzeżenia chwycił mnie w pasie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej tak, że prawie bym się przewróciła. Z resztą co z tego? Jestem pewna, że nawet jeśli bym się połamała na tej podłodze, jemu wcale z tego powodu nie byłoby przykro. Przeciwnie, byłby bardzo zadowolony. Usadowił mnie na swoich kolanach przodem do twarzy.
- I co teraz? - wyjąkałam nie panując nad własnym głosem.
- Jak to co? Rób to, co zawsze kiedy masz kogoś zabić. – parsknął i zaczął mnie całować natarczywie i energicznie. Pod wpływem jego dotyku moje ciało wiło się, a usta paliły żarem. Zabierał mi cenne powietrze, ale nie potrafiłam przestać. Poczułam znajome przyjemne dreszcze i wczułam się w całowanie go całą sobą, oddając mu soczyste i głębokie pocałunki. Dwoma rękoma dotarł do moich pośladków i ścisnął je bardzo mocno, co spowodowało, że jęknęłam w jego usta. Wyciągnęłam nóż z tylnej kieszeni moich spodni i przyłożyłam do jego szyi, nadal go całując.
- Co ty robisz? - powiedział nie ukrywając zdziwienia, kiedy nóż błysnął mu przed oczami.
- Jak to powiedziałeś: Robię to, co zawsze kiedy mam kogoś zabić. – zacytowałam.
- Zamknij się. – wytrącił mi zgrabnie nóż z ręki tak, że wylądował kilka metrów obok. Nie wiem jakim cudem, ale znaleźliśmy się na podłodze. Odpływałam i rozpływałam się. Straciłam nad sobą kontrole. Świadomość tego, co robię odchodziła z każdym jego kolejnym dotykiem. Kiedy jednak przesadził, wsuwając mi rękę pod koszulkę ściskając, a właściwie przyduszając moją pierś, zawyłam z bólu. Co jak co, ale on naprawdę za dużo sobie pozwalał. Ok przyznam, on już przekroczył wszelkie granice. Poza tym taki był jego cel. Grunt, że nagle w pełni odzyskałam nad sobą kontrolę.
- To nie jest fajne.- powiedziałam stanowczo spoglądając na swojego ,,trenera’’ zabijającym wzrokiem. Wyciągnęłam jego rękę z mojej koszulki i przyparłam ją do posadzki.
- Tak? Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia to mężczyźnie.- Przepraszam, komu sprawia przyjemność? Mężczyźnie? Zaśmiałam się w duchu i westchnęłam, aby potem niespodziewanie wybuchnąć krzykiem.
- Co mnie to obchodzi! To boli!- byłam wściekła i zirytowana.- Nigdy tak nie rób!- rozkazałam stanowczo głosem nie znoszącym sprzeciwu. – Jeżeli dalej chcesz wykonywać swoje zadanie, musisz przystać na moje warunki.- był bezczelny w tym, co robił.- Zejdź ze mnie.- powiedziałam poważnie i na swój sposób spokojnie. Nic, żadnej reakcji. Odepchnęłam go – no nie, nie oszukujmy się, spróbowałam go odepchnąć, ale jeszcze bardziej mnie przycisnął do swojego umięśnionego ciała. Zapomniałam – siła.
- Zasada numer jeden, ja mogę cię dotykać, ale tobie trenera dotykać nie wolno.- O błagam.- pomyślałam i wywróciłam oczami. Chciałam zacząć się śmiać, ale przeszkodził mi, ponieważ już szykował się do rzucenia się na mnie ponownie.
- Tak, bo dotykanie ciebie, jest wszystkim o czym marzę. Jeszcze czego. – zakpiłam. – Po co mam robić coś co mnie boli?
- Może trafisz na jakiegoś fanatyka bolesnego seksu i co zrobisz? - trafił mi się ósmy cud świata. Nie rozumiał najwidoczniej, że to było pytanie retoryczne. Za późno, już spotkałam takiego narwanego fanatyka z piekła rodem. Niby nie zrobił mi nic wielkiego, ale musiałam ustalić jakieś zasady, których on nie będzie miał prawa złamać. Jeśli pozwolę mu na zbyt dużo, może zrobić się nieciekawie.
- Dobrze, żałuj.- powiedziałam tajemniczo z przymrużonymi oczyma.
- Będziesz robić to, co będę ci kazał.
- W bajki wierzysz?  Tak, z takim myśleniem to ty daleko nie zajdziesz. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać.- w tym momencie pocałował mnie i chwycił mnie delikatnie za włosy. I czemu znów odwzajemniłam ten głupi ,,gest?’’ ,,ćwiczenie?’’ – sama nie wiem jak to nazwać.
 - No, to mamy ustalone.- oderwał się ode mnie i pomógł mi wstać.- Do widzenia.- zamruczał mi do ucha, dając mi do zrozumienia, że nasza ,,lekcja’’ się skończyła.
- Pacan, namolny idiota, masochistyczny sadysta i popapraniec.- mruknęłam pod nosem kierując się w stronę drzwi.
- Mówiłaś coś?
- Nie, ja nic.- patrzyłam na niego niewinnym, dziecięcym spojrzeniem.
- Tak myślałem.- uśmiechnął się do siebie. Pewnie słyszał te wyzwiska i tylko udawał, że nie by zachować resztki godności. Mimo to z zwycięskim uśmiechem wyszedł z sali tortur. Zapowiada się niezła jazda.- pomyślałam gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc.








_________________________________


Jak tam majówka? Mam nadzieję że dobrze. 
Następny rozdział na pewno szybko.
Może już w niedzielę? 
Tymczasem proszę ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE. xD
Zaczęłam pisać dalej, więc bądźcie ze mnie dumni ;p





Do Następnej..





7 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. masz talent <3 ciekawe jak potoczy się dalej akcja? i jakoś wydaje mi się że ona się spodobała Justinowi *__* @BlueBelieber6

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde ale on na nią działa dzisiaj przeczytałam całe opowiadanie bez przerwy od początku do tego rozdziału i chce wiecej kurdr to tak wciąga czekam na NN #lofff

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku uwielbiam tę akcję przy basenie. Jesteś mistrzem. Wgl cały ten rozdział jest cudny. A te debilskie teksty Justina....szkoda gadać, co za palant xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ał, sale tortur. Cierpnie na mnie skóra jak coś takiego mi się nawinie. :/ Rozdział przeczytałam jednym tchem - lol. XD
    Ps. Oj, taaaak... Basen najlepszy na wszystko. ;3
    Ciekawa jestem co będzie dalej! *.* Na szczęście nie muszę czekać. :>
    O-o-o.. EKO!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czemu ale strasznie mnie irytują te sceny z Justinem! Tak mnie wkurza!!! Nwm czemu, po prostu mam ochotę go uderzyć. Czemu on się tak zachowuje?

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja cie.. Przezywam wszystko razem z nia *.*

    OdpowiedzUsuń