Strony

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 9





Wszystko, co widziałam to ciemna droga, poprzecinana białymi pasami. Ten widok działał na mnie usypiająco. Rozbudziłam się dopiero wtedy, gdy usłyszałam głos Monique.
- W bagażniku są prochy. Za jakieś dwie minuty będziemy na bramkach. Przebierz się w to .- poprosiła mnie i skinęła głową na puste środkowe miejsce kanapy między mną a Justinem, na którym leżała bawełniana siatka.
- Przepraszam, CO TO MA BYĆ?- warknęłam przez zęby biorąc do rąk jakiś gorset i przyglądając się mu. Twórca tego stroju użył najmniej materiału ile się dało. Szkoda, że wcześniej nie powiedzieli mi, że mam się w to przebrać... Właściwie, to wiem dlaczego tego nie zrobili, bo chwilę później to COŚ wylądowałoby w rurach kanalizacyjnych hotelu.
- Twój strój. Nie mam z tym nic wspólnego. To Mike.- wiedziałam, że Monique nie wpadła na ten wspaniałomyślny pomysł. Coś mówiło mi, że nie tylko Mike maczał w tym palce. To samo Coś, z drugiej strony kazało mi wierzyć, że Justin jest inny. Miałam jeszcze jakąś granice cierpliwości, ale mój trener nieraz potrafił jej nadużyć. Obecność Monique dodawała mi sił. Pewnie zrobiłaby wszystko, żeby mnie chronić. To należało do zakresów jej obowiązków, ale mimo wszystko czułam, że jesteśmy dla siebie ważne i troszczy się o mnie niezależnie od pracy, dlatego nie mogłam zabić dzisiaj Justina. Ona nie pozwoli mi zrobić czegoś głupiego. Nie pozwoli, dopóki jest blisko.
- Zatrzymajmy się przy jakiś krzakach.- zaproponowałam próbując opanować wzbierający się we mnie gniew. Powinnam zachowywać się tak, jakbym była zawodowcem. Zostałam wyprowadzona z równowagi przez głupi skrawek materiału, co się ze mną dzieje?
- Musisz się przebrać tutaj. Na autostradzie nie możemy się zatrzymywać, stacje odpadają, bo nie mamy kodów do monitoringu.- zauważył Jev.
- Właśnie, Rachelle. W końcu jesteś profesjonalistką. Masz jakiś problem? - wtórował mu z takim samym entuzjazmem Justin. Ludzie, co oni nigdy dziewczyny w bieliźnie nie widzieli? Nie uwierzę w to. Widziałam w lusterku jak Monique prycha pod nosem ale wciąż uważnie patrzyła na drogę. Specjalnie umieściła mnie z Justinem z tyłu, żeby mieć co obserwować. Musiało być to dla niej przezabawne. Miałam tylko nadzieje, że wreszcie zrozumie, za co tak bardzo go nienawidzę.
- Odwróć się.- syknęłam przez zęby nabuzowana. Zdjęłam koszulkę nakładając szybko ubranie na siebie. Widziałam, że mój ‘’trener’’ stara się robić wszystko, aby utrzymać głowę w bez ruchu, ale jego oczy wędrujące w kierunku mojego ciała nie dawały szans na pozostawienie pozoru bezinteresowności. Gdybyśmy byli sami w samochodzie zrobiłabym mu na złość, czekając, kiedy już nie da rady. Wbrew wszystkiemu, co o nim myślę, nawet największy twardziel nie ma ze mną szans. – Radzę ci nie patrz, bo moja ręka może znaleźć się niebezpiecznie blisko twojej twarzy.
- Jeszcze spodnie. I chyba musisz zdjąć ten stanik. Lepiej byłoby bez.- doradził rozkosznym głosem mój nauczyciel. Oczywiście wszechwiedzący, jak zawsze.
- Pozwól, że to ja ustalę jak jest lepiej. Masz może jeszcze jakieś uwagi? Może napiszesz mi instrukcję w jaki sposób mam się przebierać? - mówiłam złowrogim, sarkastycznym tonem. Całkiem zapomniałam, że nie poprawiłam dokładnie gorsetu i nadal jestem prawie półnaga. Nie do wiary, jak mogłam dać się tak sprowokować.
- Jev, czyżbyś miał interes do naszej kochanej Rachelle? – z tymi słowami wypowiedzianymi przez Monique ja i Justin zdaliśmy sobie sprawę, że Jev wcale nie jest lepszym od mojego urokliwego trenera. Zrozumiałam, że wlepiają się w mnie dwie pary oczu, a nie jedna. Przepłynęła przeze mnie fala gorąca.
- Ciebie też to dotyczy.- dodałam szybko zdejmując spodnie i okrywając się czarną bluzą.
- Daj jej to.- Monique zwróciła się do czarnowłosego chłopaka, zakładając okulary przeciwsłoneczne. Po chwili Jev obrócił się z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, podał mi fałszywy dowód, pendriva, zapalniczkę  i scyzoryk. – Wysiadasz, odwracasz uwagę, działasz i wsiadasz z powrotem do samochodu. Wiesz co robić? – upewniła się, poprawiając obie dłonie na kierownicy.
- Tak.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
- Witam. Paszport poproszę.- powiedział gliniarz. Czekałam na znak. Rozejrzałam się po okolicy. Z wymownym szokiem spojrzałam na budkę, w której siedział Scoot. Co on tu robi? Mniejsza o to, skup się.
- Eh, Robbie. Chodź tutaj!- krzyknął Scoot przejętym głosem.
- Już.- szepnęła nerwowo Monique. Spojrzałam na ochroniarza z boku. Stał i przyglądał się naszej grupce, pilnując nas podczas nieobecności przełożonego. Zgrabnie wysiadłam z auta, wzięłam ze sobą portfel i schowałam wszystkie środki ostrożności, które dostałam od Jeva tak, by ich nie zauważyli. Kamera, kamera, kamera.. powtarzałam sobie w myślach monotonnie. Odetchnęłam głęboko. Czas zacząć.
- Przepraszam, gdzie jest toaleta? - zapytałam strażnika, gdy ten właśnie chciał obejrzeć nasz samochód i paszporty. Drugim zajmie się Scoot, więc skupiłam się na jednym. Musiałam działać szybko i skutecznie. Jeżeli strażnik będzie się opierał (a nie wyglądał mi na takiego) użyję scyzoryka. Magiczna broń. Mike wiele razy powtarzał mi, że nic nie jest tak okrutne, bolesne i szybkie jak rana zadana ze zwykłego ostrego noża. Pomyślałam jak zatapiam go w swoim trenerze i od razu uśmiech wpełznął mi na twarz.
- W tamtym budynku obok.- odparł niepewnym tonem spoglądając na mnie. Gdyby nie był na służbie, zacząłby się ślinić. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Obrzydzenie sięgnęło zenitu. ,,Jesteś specjalistką, jesteś zawodowcem, przestań, zrób, co masz zrobić i go zostaw!’’ Mówienie do siebie naprawdę dodaje otuchy. Rozejrzałam się jak głupia w odwrotną stronę.
- Naprawdę? Nie widzę.- przybliżyłam się do niego bardzo blisko.- Czy mógłby mi pan pokazać, który to budynek? – spytałam rozkosznym tonem, podkreślając każde słowo. Czy ja naprawdę muszę to robić? ,,Tak, z pewnością wolałabyś być katowana w klatce.’’ I nagle moje zdanie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. A miejsce, w którym się znalazłam rajem na ziemi. Byłam w mafii, wiedziałam, na co się piszę. No może nie do końca, ale pogodziłam się z tym ryzykiem. Na pewno moje roztrzepanie nie może mi przeszkodzić w misji. Tym bardziej, że akurat dzisiaj mam szeroką widownię. I tak się składa, że jest w niej facet, którego szczerze nienawidzę. To, że wygrał ze mną raz, nie znaczy że pozwolę mu na to po raz drugi. Opanuj się! - upomniałam się w myślach. Nagle opanował mnie spokój – tak, o to mi chodziło.
- Ależ oczywiście. – zaślepiony policjant szedł przede mną do toalety. Mój bohater - zadrwiłam w duchu i wywróciłam oczami. Zerknęłam na komórkę.. czas, czas, czas. Brakuje nam czasu... Rozejrzałam się. MAM. Łazienki dla personelu.. to jest to. Weszłam do toalety publicznej... zrobiłam zniesmaczoną minę, strażnik nadal stał koło mnie, zdecydowanie wpatrzony w dolne partie mojego ciała pewnie podziwiał mój tyłek. Nie skomentuje tego, chociaż w normalnych okolicznościach dałabym mu w twarz. Znowu. Nie ma normalnych okoliczności w moim życiu. Są nienormalni źli ludzie, albo wybitnie głupi trenerzy. Skup się i przestań o nim myśleć.- wściekłam się na siebie.
- Przepraszam, mam alergie na brud. – Boże, tylko na tyle mnie stać? Niech będzie, nie wygląda na bystrego. – Nie ma tutaj jakiś innych łazienek? - spojrzałam na niego najbardziej wymownym wzrokiem na tej ziemi. I udałam, że poprawiam sobie rajstopy, ukazując ponętnie udo. Śmiałam się z tego jak to na nich działa.
- Ach tak.- uśmiechnął się szeroko. Załapał. No wreszcie. Całe szczęście, bo nie widziałam ile będę musiała się tak wyginać.- Proszę za mną.- rozejrzał się wokoło i przyspieszył kroku. Kiedy znaleźliśmy się w wąskiej toalecie widać było, że nie mógł mi się oprzeć. Przepraszam i to ja potrzebuje trenera?  Ta sytuacja doskonale odzwierciedla jak bardzo jest on bezużyteczny. Mężczyzna pocałował mnie oślizgłymi ustami, a gdy byłam już pewna, że uśpiłam jego czujność, wyjęłam dyskretnie scyzoryk i przyłożyłam mu zimny metal do szyi. Drugą ręką wyciągnęłam ostrożnie z jego pasa broń i wyrzuciłam za siebie.
- A teraz grzecznie, zaprowadzisz mnie do komputera, albo utnę ci coś, czego nie chciałbyś stracić, zrozumiano? - syknęłam mu do ucha.- Żadnych gwałtownych ruchów, zachowujesz się normalnie, albo moi przyjaciele się tobą zajmą, a ja dokończę dzieło jeszcze bardziej okrutnie. Co wybierasz? - warknęłam złowieszczo, mrużąc oczami. Strażnik wstrzymał oddech na moment, zszokowany z przerażonym wzrokiem patrzył na mój scyzoryk. Bez słowa, z nierównym oddechem ruszył do budki. Kiwnęłam dłonią, żeby się pospieszył.
- Dopilnuj by nikogo nie było w środku.- powiedziałam zdecydowanym głosem. Pokiwał głową nerwowo. Usłyszałam jego głos i innego strażnika. Kiedy ten drugi wyszedł, wparowałam do środka i walnęłam pierwszego łokciem w głowę tak, że upadł, uderzając głową o blat stołu i osunął się na podłogę. Daję góra piętnaście minut i się obudzi. Wyciągnęłam szybko pendriva i wpisałam kod aktywujący, a pod nim szyfr, który powinien zniszczyć wszystkie dowody. Wyciągnęłam urządzenie z komputera i podpaliłam nasze sfałszowane dokumenty na biurku razem ze swoim. Rzuciłam je na ziemię i zaczęły płonąć. Zapomniałam o alarmie przeciwpożarowym. Syreny alarmowe zaczęły wyć, a całe zasilanie łącznie z monitoringiem padło przez wirus, który miałam na pendrivie. Mike miał głowę na karku. W końcu najlepsi hakerzy pracowali właśnie z nim. Podpaliłam laptopa i szybko uciekłam do samochodu. Gdy znalazłam się w środku czarnego audi i jeszcze nie zdążyłam porządnie zamknąć drzwi, Monique ruszyła z piskiem opon. Uwielbiała szybką jazdę. Wjechała na szlaban rozbijając go na kilka kawałeczków jakby w ogóle go tam nie było. Widziałam jak straż zbiera się tam, gdzie chwile temu stałam ja.
- Gdybym nie widział ciebie wcześniej, w życiu bym nie powiedział, że to baba prowadzi.- stwierdził Justin zwracając się do Monique. Ona w rewanżu szarpnęła tyłem samochodu. Z racji tego, że nie zdążyłam się zapiąć wylądowałam na moim trenerze na tylnej kanapie, którą razem dzieliliśmy.
- Nawet nie wiesz jak nasz nowicjusz tęsknił za tobą. Ciągle się martwił, a gdy weszłaś z tym facetem do budki… normalnie ciekawość sięgnęła zenitu.- zadrwiła Monque z uśmieszkiem.- Prawie powstrzymywałam go, żeby nie wysiadł z samochodu.
- Wcale nie.- zaprzeczył podenerwowany. – Ale wiesz, nie musisz zawsze robić wszystkiego, czego cię uczę... Możesz nawet od razu zabijać, bez gry wstępnej..
- Tak, wiem o tym, ale będę robić to, co mi się podoba. - powiedziałam zadowolona z siebie.- Niestety, wszystko czego ty próbujesz mnie uczyć mam od urodzenia. – zaczęłam.- Poza tym spokojnie,  tylko chwilkę się z nim zabawiłam…- machnęłam obojętnie ręką. Widziałam jak bardzo poruszają go moje słowa. Hm zemsta jest słodka, ale zostawię sobie trochę przyjemności na później.- Oj misiu. Nie przejmuj się.- dodałam słodko.- I pocałowałam go po prostu… z radości, nie wiedząc czemu.
- Okej, słabe porno będziecie odstawiać później. Teraz pora na bilard.- zakończyła Monique. Widziałam szok wypisany na twarzy Justina. Spojrzałam na Jeva.
- Jev, chcesz zamienić się z Justinem miejscami? - zaproponowałam. Byłam gotowa na wszystko. Misja – tego mi było trzeba. Adrenalina buzowała w moich żyłach.
- O nie nie nie . Jeva zostaw mi.- powiedziała Monique kiwając głową. Jev posmutniał, ale chwilę później parsknął śmiechem, patrząc na naszą dyrektorkę od spraw ochrony.
- Mogę to zdjąć? – zapytałam niepewnie. Było mi nie wygodnie w tym gorsecie, wszystko upijało mnie. Nie mogłam swobodnie oddychać.
- Nie.- odpowiedział mój nauczyciel. Chociaż liczyłam na odpowiedź kogoś innego. Czyżbym zalazła mu za skórę? Tak, o to mi właśnie chodziło.
- A teraz? - zawzięcie kłóciłam się dalej. Tym razem zwracając się do Monique.
- Taki jest plan. – znów odpowiedział mi niepytany Justin z drażliwą nutka w głosie.
- Tobie się on podoba z pewnością.- zakpiłam patrząc na niego, ale tym razem odpowiedział mi ktoś inny...
- Nie podoba mi się, ale to nie ja mam prawo głosu w tej sprawie.- sprostowała Monique no tak, bo to jest plan Mike'a, a plan braciszka jest doskonały.
- Ale…
- Nie kwestionuj planu! - powiedział rozdrażniony Justin, zmierzył mnie surowy, wzrokiem i szybo odwrócił twarz w bok. W ten sposób zawsze się porozumiewaliśmy.
- Mam cię znów pocałować, żebyś się nie wtrącał? – syknęłam kąśliwie.
- I tak to nic nie da. Ale jeżeli chcesz, to możesz. – wyszczerzył białe zęby. Wywróciłam oczami i spojrzałam przez szybę. W krzakach mignęła mi jakaś osoba, ale jechaliśmy zbyt szybko , żebym mogła dostrzec jej twarz.
- Jedźmy już odegrać to przedstawienie, bo on zabiera mi powietrze.- powiedziałam bardziej do siebie niż do nich.






___________________________________________________

No i sobie jest ;* Witam Was <3
 Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, 
ale mam swoje obowiązki no i cóż. 
Dziękuje wam za ponad 4.000 wyświetleń kocham Was ;p 
Chciałam wam coś wytłumaczyć. 
Nie wzoruję się na Dangerze, chociaż nie ukrywam, że bardzo go lubię xD
Zaczęłam pisać to opowiadanie już w poprzednim roku
 i dopiero teraz zaczęłam je publikować, 
Czytałam jeden cudowny blog,
który mnie zainspirował  i postanowiłam
stworzyć własny.







Chcesz być informowany o rozdziałach ? ---> LISTA
Pytania? -----> Twitter / Forum


CZYTASZ = KOMENTUJESZ wielka radość, krótka chwila <3



15 komentarzy:

  1. awesome <3 Justin jest mega : D czekam na nn! /laura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww jaram się tym.<333 Justin jest zajebisty :D Czekam nn:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff, udało jej się z tą misją. Rozdział świetny, ale zdecydowanie za krótki! :c
    I teraz mam wrażenie, że jak 9 był taki spokojny to 10 będzie totalnym wstrząsem...nie wiem, ale po tobie się wszystkiego można spodziewać... Nie mogę się doczekać! Dodaj już! Proszę!

    Ja nawet Dangera nigdy nie czytałam xd. Może kiedyś, jakoś mnie do tego nie ciągnie. Ale przyznaj...do łóżka też byś chciała z nim pójść tak przy okazji...HAHAHAHAHAHAHA xd nie krzycz, tylko żartuję
    Wiem jak ważny jest dla ciebie Justin, wiem. : ) Ty również jesteś dla niego ważna. Ma wspaniałą Belieberkę, która wydzwania po kilkadziesiąt razy do Warszawy, aby tylko dostać w swoje ręce gazetę, z której kilka(?) stron jest poświęcone właśnie jemu. Która szuka kogokolwiek z Warszawy, aby jej tę zdobycz odebrał...Ah, Dorotko! : ) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu niech oni już są RAZEM !!! Kurcze dawaj tu 10 rozdział bo zaraz się rozpłynę......;/////

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się ten blog :) czekam na kolejny rozdzial xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie ty moje to jest cudowne Chce wiecej wiecej i wiecej hehe :):)
    @klauduss1041993

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM twoje opowiadanie. <33 Czekam nn:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste chce więcej !! Dodawaj szybko kurrrrddeeee oszaleje zaraz

    OdpowiedzUsuń
  9. No i nagle dziewiąty rozdział się zrobił... O.o Albo szybko czytam, albo mnie to wciągnęło. :P Zaczytałam się, że uj. :D
    Rozdział niezwykle intryguje... Co teraz się wydarzy?! Nie no... Nie podaruję sobie tego ostatniego rozdziału! Letę! <333
    EKO kofffa i ubóstwia! *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest ostatni..? ._. Fosz... Myślałam, że 10 ju jest. XD
    Haha! Dobra jestem! x]

    OdpowiedzUsuń
  11. No i w tym rozdziale naprawdę się działo!! Był świetny! Muszę się przyznać, że stresowałam się tą misją Rachel, myślałam, że sobie nie poradzi! Jeśli chodzi o Justina, to cholernie się cieszę, że wreszcie mu dokopała! Ha ha ha! Ale czy oni będą razem? Czy Justin się w niej zakocha, a ona w nim?? Już się nie mogę tego doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nienawidze cie za to ff, jest mega. *.* :( mam tyle nauki a nie moge przestac czytac hahaha super.. :D
    Pozdrawiam Xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam to już od około półtorej godziny i nie mogę się oderwać. Piszesz po prostu cudownie, myślę że możesz napisać książkę na pewno przeczytam. Widzę, że czytałaś `Szeptem` - Jev, czarne włosy, czarne oczy itd. Pisz dalej, serio, piszesz po prostu cudownie. Ten komentarz może być trochę dziwny, ale po prostu nie mogę znaleźć słów, bo na prawdę ten ff jest n a j l e p s z y jaki kiedykolwiek przeczytałam, a czytałam ich wiele. Pisz dalej, wiem, powtarzam to już 7489293 raz, ale ten ff jest po prostu cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Jusa w roli Bad-boya jakoś bardziej mi pasuje zły i niebezpieczny nie wiem czemu ale taki image bardzo do niego pasuje rozdział super

    OdpowiedzUsuń