- Rachelle, robota czeka! - krzyknął Mike. Nie miałam najmniejszej
ochoty nigdzie wychodzić. Znajdowaliśmy się w starej, opuszczonej ruderze. Było w niej okropnie, ale byliśmy pewni, że nikt nas tu nie znajdzie. Mike miał już spore problemy kryminalne. Śledzili go za różnorodne morderstwa, jakich dokonał lecz na tę chwilę trudno było go namierzyć. Dlaczego to zrobił? Uważał, że wszyscy ludzie są źli i chcą nas zniszczyć. Cokolwiek słowo ,,zniszczyć’’ miałoby
znaczyć. Razem z nim sprzedawałam narkotyki, zioła, tytoń i różnego
rodzaju inne świństwa. Ale było coś jeszcze, co wyróżniało nas spośród
wszystkich ludzi należących do tej branży... Mike pracował nad nowego rodzaju
narkotykiem. Jego chciwość do pieniędzy i ciągła podejrzliwość sprawiała, że popadał w
obsesje. Ścisły skład jego eksperymentu był przez niego chroniony. Wiele razy
próbowano go wykraść. Zawsze powtarzał mi, że tak trzeba.
Wszyscy byli dla niego potencjalnie podejrzani. Nie wiem, czy mnie też zaliczał
do tej grupy. Jedno było pewne, Mike ufał mi bardziej od wszystkich ludzi, z którymi do tej pory miał styczność. Przyjął
mnie pod swój dach i opiekował się mną. Zdążyłam poznać go zanim stał się mordercą. Pamiętam strach wymalowany na jego twarzy, kiedy stanął w progu pokoju i oznajmił mi, że udusił starszego czterdziestoletniego mężczyznę. Sądziłam wtedy, że to jeden z tych błędów, które człowiek popełnia i przez całe życie żałuje. Nie miałam racji, nim się obejrzałam polubił widok martwych ludzi i
odnalazł rozrywkę w zabijaniu. Cieszył się widząc
bezradnego, przestraszonego człowieka. Chciał czuć, że jest od niego
silniejszy. Uwielbiał mieć władzę. Zawsze jej pragnął. Ostatnio wszystkich odsuwał na drugi plan. Nawet mnie, jego dziewczynę. Chodził jak struty, nie słuchał co
się do niego mówi. Miał tylko jeden cel i to na nim był skupiony.
- Musimy? - jęknęłam wstając z materaca.
- Kotku...- powiedział z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.- Ile
razy mam tobie powtarzać? Jeżeli chcemy być bezpieczni, musimy ich usunąć.-
cmoknął mnie w usta. Lubiłam jak to robił, ale nic szczególnego nie czułam.
Może to dlatego, że on stał się taki zimny i bezuczuciowy? Dla wielu dziewczyn był
wcieleniem Boga. Wielkie mięśnie, gęste, krótkie blond włosy i niebieskie oczy.
Nie wiedziały jednak, że są kolejną zabawką w jego rękach, i że ów przystojniak jest czystym wcieleniem diabła.- Rusz ten swój zgrabny tyłek i
zamachaj tymi swoimi długimi rzęsami. Użyj uroku, jeśli będzie trzeba posuń się
do ostateczności.- kontynuował dalej obojętnym tonem, wyzbytym jakichkolwiek uczuć. Wiedziałam, o co mu chodziło...
przełknęłam ślinę. Nienawidziłam, gdy tak mnie traktował... Może jestem jego
kolejną zabawką, jak pozostałe? Nie miał problemu z tym, że go zdradzam,
chociaż ja w odróżnieniu od niego robiłam to na jego rozkaz. Nie raz widziałam
go w towarzystwie długonogich blondynek.
- Tak wiem. Misja jak każda inna. Wchodzimy do klubu rozdzielamy
się i robimy swoje.- udałam, że wcale się tym nie przejmuję, ale w środku wiedziałam, że zrobiłabym wszystko, żeby tylko
tam nie iść.
- No i widzisz? Za to cię kocham.- westchnęłam cicho, tak żeby nie usłyszał. Żeby to była jeszcze prawda...
– Bystra dziewczynka.- uśmiechnął się i dotknął mojego policzka.- Widzisz gdyby
nie ja, nudziłabyś się ze swoją matką w domu. Kto wie, może skończyłabyś tak
jak ona? - powiedział dumny z siebie. Moja mama była alkoholiczką. Tęskniłam
za nią, ale nigdy nie mówiłam o tym Mike’owi. Z resztą mało rozmawialiśmy.
Większość czasu poświęcaliśmy na obmyślanie planów i oddawaniu się różnym przyjemnościom.
Czasem czułam, że tylko jego uszczęśliwiam, nie siebie. To był pierwszy powód,
dla którego mogłabym od niego uciec. Jednak nie zrobiłam tego, bo nie miałam odwagi. Gdy
ostatnio zaczęłam płakać uderzył mnie w twarz, mówiąc, że nie mogę być tkliwą, głupią lalą i mam być silna. Nigdy mnie za to nie przeprosił. Od tamtego
momentu bałam się mu sprzeciwić. Robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwał.
Został mi tylko on. O tym byłam święcie przekonana. Chwyciłam za torebkę
wypełnioną po brzegi prochami i ruszyłam z nim do najbliższego klubu. Ubrana w
skąpy strój, który był oczywiście życzeniem Mike’a. Zaślepiona, wpatrzona w
niego jak w obrazek byłam gotowa zrobić to, czego ode mnie oczekiwał. Nie
szliśmy za rękę… można było powiedzieć, że szliśmy dwoma stronami chodnika.
Czułam jego wzrok na sobie. Obserwował mój każdy ruch. Udałam, że tego nie
widzę. Wcześniej nie miałam poważnych związków, dlatego przystałam na jego
warunki. Chociaż teraz wiem, że ''chodzenie z chłopakiem’’ w żadnym wypadku tak
nie wygląda. Byłam zbyt naiwna i wystraszona, by zwrócić mu na to uwagę.
- Zaczynamy przedstawienie.- uśmiechnął się łobuzersko,
wprowadzając mnie do klubu. Następnie szybko zniknął nawet na mnie nie patrząc.
Jakbyśmy w ogóle się nie znali. Bolało, ale co chwilę powtarzałam sobie, że to
element planu i nic poza tym. W normalnych okolicznościach by się tak nie
zachował, taką przynajmniej miałam nadzieję. Usiadłam jak zwykle przy barze,
smakując tutejszej wódki. Nie mogłam być trzeźwa, ale też nie mogłam się upić.
Jeżeli miałam oddać się przypadkowemu facetowi, który zawiesi na mnie swoje oko,
bardzo tego potrzebowałam. Zaczęłam zastanawiać się, czy zasługuję już na miano
dziwki. W takich chwilach powtarzałam sobie, że robię to dla ukochanego i
jestem mu to winna. Po wypitym kieliszku, uśmiechnęłam się do kelnera, który
bardzo dobrze mnie znał. Lubiłam go. Nie był zwykłym kelnerem, jakby się mogło
wydawać po szerokim, głupkowatym uśmiechu i radosnych oczach. Razem z Mike’iem
zajmował się obrabianiem ludzi. Jednak Scoot nie bawił się nimi i co
ważniejsze nie zabijał ich, jeśli nie był do tego zmuszony. Dlaczego więc wciąż trzymałam się Mike'a Howarda, który niezaprzeczalnie był okrutnym tyranem i mordercą? Szukałam
niebezpieczeństwa i adrenaliny. Moje życie wydawało mi się monotonne i nudne.
Podałam Scootowi kilka worków z proszkiem i tabletkami pod blatem. Uśmiechnął
się, kiwnął głową i ruszył na zaplecze klubu. Jeden punkt zaliczony... Zazwyczaj potem czekałam na jakiegoś
mężczyznę, którego wskazał mi Mike, udawałam głupią lalunię na jedną noc.
Zabijałam go, brałam pieniądze, towar i broń, po czym szybko się ulatniałam. Przekazywałam
pałeczkę Mike’owi, który zacierał ślady i ukrywał zwłoki. Po zakończeniu
naszego ''show'' świętował kolejne morderstwo, zapraszając dziewczyny do swojego
pokoju. Widocznie ja mu nie wystarczałam. Taki był Mike.. a ja dałam się
wpakować w jego gierki. Byłam żywym narzędziem w jego rękach. Zabijałam. W
niektórych przypadkach nie wiedziałam, jaki jest powód jego zamiarów. Nie wolno
mi było pytać. Kiedyś miał mi powiedzieć, ale szczerze wątpiłam w jego
obietnice.
******
Tak wyglądała moja codzienność. Tym razem wszystko działo się w
Nowym Yorku... Było to jedne z tych poważniejszych zadań, wiedziałam, to kiedy tylko znaleźliśmy się w kasynie na przedmieściach. Mike powiedział mi, że to dopiero początek i
rozgrzewka przed dzisiejszym. Gdy zobaczyłam najsławniejszy i zarazem największy,
jeden z najdroższych klubów w Nowym Yorku opadła mi szczęka. Nigdy, nawet w
najlepszych snach, nie śniłam o tym, że kiedyś znajdę się w takim miejscu.
Pytanie, które cisnęło mi się na usta to: Skąd
zebrał tyle pieniędzy na taki wyjazd? Po
czym przestałam się zastanawiać. On podejmował decyzje. On zarządzał
pieniędzmi. On je miał, nie ja. Nawet nie były moje... pochodziły z brudnego
handlu, albo z kradzieży. Czekałam na moment, kiedy do klubu wejdzie gość,
którego wskaże mi Mike. Wreszcie dał mi
znak. Spojrzałam w stronę drzwi... Czas się nie zatrzymał, świat nie zawirował
mi przed oczami, ale ten chłopak był całkiem inny od pozostałych. Zdecydowanie
się wyróżniał. Miał coś dobrego w oczach. Po prostu widziałam to, już za długo
spotykałam ludzi ze złymi zamiarami. Typowych cwaniaczków uwielbiających
nieprzyzwoite zabawy. Modliłam się w duchu, aby Mike się pomylił, ale on nigdy
się nie myli. Jeżeli wskazał na niego, to mam zrobić to, co zawsze i odesłać to
w niepamięć. Nie, nie mogłam go zapomnieć. Od razu wiedziałam, że tak się nie
stanie. Spanikowana szukałam osoby obok niego, z którą ewentualnie mogłabym go
pomylić. Takowej osoby w ogóle nie było. Ludzie tańczyli ze znajomymi w
rytm muzyki kilka metrów dalej, a kanapy z podpitymi imprezowiczami znajdowały się w ciemnym kącie sali po zupełnie innej stronie. Zaczęłam trzeźwieć... I co teraz? Nawet jakby się znalazła...Wezmę ją w
obroty i zabiję osobę, która na to nie zasłużyła?
Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, gdy dotarło do mnie, że chłopak patrzy na mnie ostentacyjnie. Jego magnetyczne spojrzenie totalnie mnie rozkojarzyło. Nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, chłopak znalazł się tuż obok mnie.
Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, gdy dotarło do mnie, że chłopak patrzy na mnie ostentacyjnie. Jego magnetyczne spojrzenie totalnie mnie rozkojarzyło. Nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, chłopak znalazł się tuż obok mnie.
- Cześć.- powiedział uwodzicielsko się uśmiechając. Cóż zazwyczaj słyszałam ,,Ej,
mała!’', więc owszem zrobił na mnie dobre wrażenie. Jego głos był taki
aksamitny, usta soczyste i duże... mimo że go nie całowałam potrafiłam to
określić na pierwszy rzut oka. Zdziwiła mnie moje zachowanie. Wcześniej nawet
nie przyglądałam się ofierze, starałam się być całkiem obojętna. A teraz? No
proszę... Wcześniej wiedziałam, że niedługo ten ktoś będzie martwy i nie
skupiałam się na jego wyglądzie, a teraz siedzę przy barze z kieliszkiem wódki,
która na całe moje nieszczęście właśnie się skończyła i nie wiem, co ze sobą
zrobić.
- Mówisz do mnie? - zadałam głupie pytanie.
- Tak, a widzisz tu kogoś innego? - uśmiechnął się jeszcze raz skrępowany.
Spojrzał mi głęboko w oczy no i się stało. Spanikowałam.
- Przepraszam.- wymamrotałam nieprzytomnie i o miękkich nogach wyszłam z klubu na świeże powietrze. Co się do cholery
ze mną dzieje? Złapałam się
za głowę. Byłam zdruzgotana. Stchórzyłam. Chodziłam po chodniku w tę i z
powrotem, usiłując sobie przypomnieć jak się nazywam i gdzie jestem. Minutę
później poczułam, że ktoś chwyta mnie od tyłu i obraca przodem do siebie.
- Co to było? - zapytał zdenerwowany przyciskając mnie do ściany
budynku. Chwycił mnie za nadgarstki i prawie mi je wykręcił.
- Mike... – zaczęłam przepraszającym tonem. W jego oczach panowała
wściekłość.
- Wiesz co powinnaś zrobić! Zawiodłem się na tobie.- warknął rozzłoszczony.- Co
z towarem! Miałaś go zdobyć!
- Nie byłam pewna czy to on! - usprawiedliwiłam się i dostałam niespodziewany cios w
twarz.
- Przecież ci pokazałem! - syknął przez zęby tak, że poczułam odór
alkoholu wydobywający się z jego ust.
- Nie wyglądał na takiego, jak ci wszyscy inni.- tłumaczyłam się i
zebrało mi się na łzy. Policzek mi pulsował. Nie dość, że czułam ból fizyczny to psychicznie rozpadałam się na kawałki, a to wierzcie mi, bolało tysiąc razy mocniej. Jak
można zrobić krzywdę komuś, kogo się kocha? Nic tak nie zrani jak ból zadany
przez osobę, którą kochamy.
- A kto kazał tobie to oceniać!?- nie uspokajał się, z każdą chwilą widziałam,
że traci nad sobą kontrolę. Przybrał groźny ton głosu. Kto by pomyślał, że ten słodki
chłopaczyna, potrafi coś takiego zrobić? Pozory mylą. – Lepiej módl się, żeby nie wyjechał z
miasta. Jutro powtarzasz tę misję. Spieprzyłaś to! - zaczął krzyczeć. – Jeżeli
ci się nie uda, zostaniesz sama. - spróbował groźbą. Wtedy zdałam sobie
sprawę z powagi sytuacji. Naprawdę zostawiłby mnie tutaj z niczym. Nie żartował.
Znów chciałam ulec emocjom. Nawet jeśli miałabym klękać na kolanach i
przepraszać go ze sto razy, zrobiłabym to. Nie byłam samodzielna. Nauczyłam
się, że jestem zależna od niego. Jeśli zmuszałby mnie do okrucieństw, jeżeli
nawet molestowałby mnie i tak naiwnie bym mu wszystko wybaczyła, ponieważ naprawdę go
kochałam. Wróciliśmy do hotelu, jak
zwykle praktycznie osobno, teoretycznie razem. Zakryłam twarz we włosach, żeby
mijający mnie ludzie nie patrzyli na świeże ślady po pobiciu, sińce i zaczerwienienia. Padał deszcz. Było mi strasznie zimno. Cala zmarzłam i
zaczęłam się trząść. Ukradkiem spojrzałam na Mike’a, trwało to może z sekundę,
ale zauważyłam, że czerpie z tego pewnego rodzaju radość, której nigdy niedane
mi było zrozumieć. Mieliśmy dwa pokoje, to dlatego, żebyśmy mogli czuć swobodę
jeśli chodzi o sprowadzanie naszych ofiar. Nie chciałam spać w brudnej pościeli
od potu i krwi. Było to obrzydliwe. Jednak z tym, z czym nie mogłam
sobie najbardziej poradzić to odraza do samej siebie i tego, co zrobiłam poprzedniej nocy. Jedynym
pocieszeniem było dla mnie to, że dzisiaj nikogo nie zabiłam.
Gdy obudziłam się następnego dnia, poczułam, że coś leży mi na kolanach. Była to taca ze śniadaniem. Ucieszyłam się. Może w ten sposób Mike, chce mnie
przeprosić za wczoraj? Gdy
tylko rozłożyłam zgiętą w pół kartkę mój uśmiech zmienił się w smutek. Przeliczyłam swoje
nadzieje.
Zjedź na dół i
przebierz się w to. Mike.
Spojrzałam na krzesło przede mną. Leżała na nim jakaś typowa
obcisła i krótka sukienka, jednak bardziej wyrafinowana niż moje poprzednie.
Kolejną rzeczą, jaka wpadła mi w oko, była gustowna bielizna. Specjalna na
takie okazje. Zdziwiło mnie to, wcześniej Mike nie kupował mi takich rzeczy.
Posłusznie przebrałam się w nie i powędrowałam do pokoju obok. Otworzyłam
drzwi i od razu chciałam je zamknąć. Leżał na łóżku, a razem z nim było pięć
kobiet, które mu usługiwały. Spojrzał na mnie rozkapryszony.
- Przepraszam panie, ale muszę porozmawiać z moją dziewczyną.- Czemu nie zdziwiła mnie ta wypowiedź? Kobiety na raz westchnęły i zmroziły mnie
wzrokiem wychodząc z jego pokoju. One mogły nosić sukienki do połowy ud i bogato
zdobioną biżuterie, tylko ja nie mogłam. Po pierwsze, źle się w nich czułam, po
drugie nie miałam za co ich kupować. Usiadłam naprzeciw niego i zaczęłam go
całować, przedtem wycierając mu usta, bo nie wiedziałam, gdzie miał je
wcześniej. Twarzy tych kobiet, które mijały mnie w wejściu nie zapomnę przez
długi czas. W pewnym sensie przywykłam do tego, ale niekiedy było mi ich żal.
Można pomyśleć, że to chore, dlaczego na to pozwalałam? Wątpiłam, że mam jakiekolwiek prawo głosu w
tej sprawie. Poza tym nigdy nie widziałam tej samej dziewczyny następnego dnia.
Za każdym razem, pojawiały się nowe. Co robił z tymi, które już wykorzystał?
Nie miałam bladego pojęcia i chyba nie chciałam tego wiedzieć.
- Dobra, starczy.- powiedział i odetchnął, odpychając mnie do
swoich ust.
- Jak to przecież myślałam...- nie dał mi skończyć, bo doskonale
znał dokończenie tego zdania.
- To źle myślałaś.- rzucił od niechcenia.- To nie dla mnie,
idiotko! Obróć się.- powiedział jak do psa. Nie wiem dlaczego, ale posłusznie to zrobiłam. – Zdejmij
sukienkę.- od normalnej dziewczyny dostał by za to w pysk, ale z racji tego, że
on też nie jest normalnym chłopakiem, robiłam wszystko jak jakiś robot.- No, może być... To twój strój na dzisiaj. A teraz, wyjdź.- zszokowały mnie jego
słowa. Zabrałam sukienkę i spełniłam jego polecenie. Zamykając drzwi do swojego pokoju usłyszałam tylko
,,Dziewczyny wchodźcie!,’’ po czym chichoty to jednej, to drugiej.
Zaczęłam sobie wyobrażać, co dzieje się za ścianą. Jeszcze
pomyśleć, że te dziewczyny wiedzą o tym, że już więcej go nie zobaczą, a mimo to
skaczą wokół niego jak jakieś małpki. Mike nadal był na mnie zły. Domyślałam się,
że w ten sposób chciał dać mi nauczkę. Spojrzałam w lustro słysząc w głowie ,,No, może być.’’ Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Wyglądałam bardzo
dobrze. Czułam się piękna, co nie zdarzało się często. Pozostało mi
czekać na wieczór i stanąć z tym ,,dobrym'' chłopakiem twarzą w twarz tak jak z
każdym wcześniejszym. Ale coś było inaczej, nie potrafiłam określić co. Rozmyślając nad tym, w końcu połowę dnia przespałam, bo zazwyczaj prowadziłam nocny tryb życia.
_______________________________________________
Pierwszy rozdział.
Nigdy nie myślałam o pisaniu
kryminałów, więc jest to dla mnie coś nowego.
Nie ukrywam, że jest to dla mnie wyzwanie.
Nie ukrywam, że jest to dla mnie wyzwanie.
Jeżeli widzicie jakieś błędy tudzież niedociągnięcia proszę o napisanie ich w komentarzu.
Początki zawsze są najgorsze.
Czekajcie na nową notkę ( w prawej kolumnie macie przedział dni)
Dziękuje Wam i zapraszam do komentowania. ;p
Racja, z każdym opowiadaniem, z każdym fragmentem jesteś coraz lepsza. Cieszę się z tego bardzo. Będę brała od ciebie jakieś lekcje, jeśli się da. Z tego co pamiętam to w kolejnym rozdziale będzie się działo. No i fakt, Mikuś zacznie mnie coraz bardziej irytować. Ale pociesza mnie fakt, że wymyślisz dla niego odpowiednie i zasłużone zakończenie. Buahaha, tak jestem okrutna. Dobra, czekam na wątki z Justinem. Tylko szybko, bo zaraz oszaleję. ;)
OdpowiedzUsuńGenialna notka, uwielbiam jak síę rozpisujesz, wszystko jest takie.. dopracowane i miło się czyta, czekam na więcej. <3
OdpowiedzUsuń~Mitsu.
Moim skromnym zdaniem bardzo się rozwijasz literacko!
OdpowiedzUsuńPiszesz ,,lekkim" stylem dzięki czemu rozdział czyta się bardzo przyjemnie.
Ja z kolei czytając Twoje opowiadanie muszę nieźle się wyciszyć, by z mojego fantastycznego świata opuścić się na twarde podłoże realizmu. :D
Nie wiem dlaczego, ale z każdym rozdziałem (fakt to dopiero pierwszy XD) postać Mikae'a coraz bardziej mnie odstręcza... Nie, nie... dżentelmenem bym go nie nazwała! ;)
Pozdrawiam Eko. :3
Mnie sie cholernie podoba, a czyta sie lekko i przyjemnie gdyz piszesz typowo dla mlodyc ludzi, i w pewnym sensie o pomaga w czytaniu :)
OdpowiedzUsuńŻartujesz?? Ty już jesteś wspaniała!! Zbudowałaś cholernie zajebistą atmosferę! Już się zakochałam w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńJuż nie lubie tego całego Mikea
OdpowiedzUsuń