piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 1




- Rachelle, robota czeka! - krzyknął Mike. Nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić. Znajdowaliśmy się w starej, opuszczonej ruderze. Było w niej okropnie, ale byliśmy pewni, że nikt nas tu nie znajdzie. Mike miał już spore problemy kryminalne. Śledzili go za różnorodne morderstwa, jakich dokonał lecz na tę chwilę trudno było go namierzyć. Dlaczego to zrobił? Uważał, że wszyscy ludzie są źli i chcą nas zniszczyć. Cokolwiek słowo ,,zniszczyć’’ miałoby znaczyć. Razem z nim sprzedawałam narkotyki, zioła, tytoń i różnego rodzaju inne świństwa. Ale było coś jeszcze, co wyróżniało nas spośród wszystkich ludzi należących do tej branży... Mike pracował nad nowego rodzaju narkotykiem. Jego chciwość do pieniędzy i ciągła podejrzliwość sprawiała, że popadał w obsesje. Ścisły skład jego eksperymentu był przez niego chroniony. Wiele razy próbowano go wykraść. Zawsze powtarzał mi, że tak trzeba. Wszyscy byli dla niego potencjalnie podejrzani. Nie wiem, czy mnie też zaliczał do tej grupy. Jedno było pewne, Mike ufał mi bardziej od wszystkich ludzi, z którymi do tej pory miał styczność. Przyjął mnie pod swój dach i opiekował się mną. Zdążyłam poznać go zanim stał się mordercą. Pamiętam strach wymalowany na jego twarzy, kiedy stanął w progu pokoju i oznajmił mi, że udusił starszego czterdziestoletniego mężczyznę. Sądziłam wtedy, że to jeden z tych błędów, które człowiek popełnia i przez całe życie żałuje. Nie miałam racji, nim się obejrzałam polubił widok martwych ludzi i odnalazł rozrywkę w zabijaniu. Cieszył się widząc bezradnego, przestraszonego człowieka. Chciał czuć, że jest od niego silniejszy. Uwielbiał mieć władzę. Zawsze jej pragnął. Ostatnio wszystkich odsuwał na drugi plan. Nawet mnie, jego dziewczynę. Chodził jak struty, nie słuchał co się do niego mówi. Miał tylko jeden cel i to na nim był skupiony.
- Musimy? - jęknęłam wstając z materaca.
- Kotku...- powiedział z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.- Ile razy mam tobie powtarzać? Jeżeli chcemy być bezpieczni, musimy ich usunąć.- cmoknął mnie w usta. Lubiłam jak to robił, ale nic szczególnego nie czułam. Może to dlatego, że on stał się taki zimny i bezuczuciowy? Dla wielu dziewczyn był wcieleniem Boga. Wielkie mięśnie, gęste, krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Nie wiedziały jednak, że są kolejną zabawką w jego rękach, i że ów przystojniak jest czystym wcieleniem diabła.- Rusz ten swój zgrabny tyłek i zamachaj tymi swoimi długimi rzęsami. Użyj uroku, jeśli będzie trzeba posuń się do ostateczności.- kontynuował dalej obojętnym tonem, wyzbytym jakichkolwiek uczuć. Wiedziałam, o co mu chodziło... przełknęłam ślinę. Nienawidziłam, gdy tak mnie traktował... Może jestem jego kolejną zabawką, jak pozostałe? Nie miał problemu z tym, że go zdradzam, chociaż ja w odróżnieniu od niego robiłam to na jego rozkaz. Nie raz widziałam go w towarzystwie długonogich blondynek. 
- Tak wiem. Misja jak każda inna. Wchodzimy do klubu rozdzielamy się i robimy swoje.- udałam, że wcale się tym nie przejmuję, ale w środku wiedziałam, że zrobiłabym wszystko, żeby tylko tam nie iść.
- No i widzisz? Za to cię kocham.- westchnęłam cicho, tak żeby nie usłyszał. Żeby to była jeszcze prawda... – Bystra dziewczynka.- uśmiechnął się i dotknął mojego policzka.- Widzisz gdyby nie ja, nudziłabyś się ze swoją matką w domu. Kto wie, może skończyłabyś tak jak ona? - powiedział dumny z siebie. Moja mama była alkoholiczką. Tęskniłam za nią, ale nigdy nie mówiłam o tym Mike’owi. Z resztą mało rozmawialiśmy. Większość czasu poświęcaliśmy na obmyślanie planów i oddawaniu się różnym przyjemnościom. Czasem czułam, że tylko jego uszczęśliwiam, nie siebie. To był pierwszy powód, dla którego mogłabym od niego uciec. Jednak nie zrobiłam tego, bo nie miałam odwagi. Gdy ostatnio zaczęłam płakać uderzył mnie w twarz, mówiąc, że nie mogę być tkliwą, głupią lalą i mam być silna. Nigdy mnie za to nie przeprosił. Od tamtego momentu bałam się mu sprzeciwić. Robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwał. Został mi tylko on. O tym byłam święcie przekonana. Chwyciłam za torebkę wypełnioną po brzegi prochami i ruszyłam z nim do najbliższego klubu. Ubrana w skąpy strój, który był oczywiście życzeniem Mike’a. Zaślepiona, wpatrzona w niego jak w obrazek byłam gotowa zrobić to, czego ode mnie oczekiwał. Nie szliśmy za rękę… można było powiedzieć, że szliśmy dwoma stronami chodnika. Czułam jego wzrok na sobie. Obserwował mój każdy ruch. Udałam, że tego nie widzę. Wcześniej nie miałam poważnych związków, dlatego przystałam na jego warunki. Chociaż teraz wiem, że ''chodzenie z chłopakiem’’ w żadnym wypadku tak nie wygląda. Byłam zbyt naiwna i wystraszona, by zwrócić mu na to uwagę.
- Zaczynamy przedstawienie.- uśmiechnął się łobuzersko, wprowadzając mnie do klubu. Następnie szybko zniknął nawet na mnie nie patrząc. Jakbyśmy w ogóle się nie znali. Bolało, ale co chwilę powtarzałam sobie, że to element planu i nic poza tym. W normalnych okolicznościach by się tak nie zachował, taką przynajmniej miałam nadzieję. Usiadłam jak zwykle przy barze, smakując tutejszej wódki. Nie mogłam być trzeźwa, ale też nie mogłam się upić. Jeżeli miałam oddać się przypadkowemu facetowi, który zawiesi na mnie swoje oko, bardzo tego potrzebowałam. Zaczęłam zastanawiać się, czy zasługuję już na miano dziwki. W takich chwilach powtarzałam sobie, że robię to dla ukochanego i jestem mu to winna. Po wypitym kieliszku, uśmiechnęłam się do kelnera, który bardzo dobrze mnie znał. Lubiłam go. Nie był zwykłym kelnerem, jakby się mogło wydawać po szerokim, głupkowatym uśmiechu i radosnych oczach. Razem z Mike’iem zajmował się obrabianiem ludzi. Jednak Scoot nie bawił się nimi i co ważniejsze nie zabijał ich, jeśli nie był do tego zmuszony. Dlaczego więc wciąż trzymałam się Mike'a Howarda, który niezaprzeczalnie był okrutnym tyranem i mordercą? Szukałam niebezpieczeństwa i adrenaliny. Moje życie wydawało mi się monotonne i nudne. Podałam Scootowi kilka worków z proszkiem i tabletkami pod blatem. Uśmiechnął się, kiwnął głową i ruszył na zaplecze klubu. Jeden punkt zaliczony... Zazwyczaj potem czekałam na jakiegoś mężczyznę, którego wskazał mi Mike, udawałam głupią lalunię na jedną noc. Zabijałam go, brałam pieniądze, towar i broń, po czym szybko się ulatniałam. Przekazywałam pałeczkę Mike’owi, który zacierał ślady i ukrywał zwłoki. Po zakończeniu naszego ''show'' świętował kolejne morderstwo, zapraszając dziewczyny do swojego pokoju. Widocznie ja mu nie wystarczałam. Taki był Mike.. a ja dałam się wpakować w jego gierki. Byłam żywym narzędziem w jego rękach. Zabijałam. W niektórych przypadkach nie wiedziałam, jaki jest powód jego zamiarów. Nie wolno mi było pytać. Kiedyś miał mi powiedzieć, ale szczerze wątpiłam w jego obietnice.



******


Tak wyglądała moja codzienność. Tym razem wszystko działo się w Nowym Yorku... Było to jedne z tych poważniejszych zadań, wiedziałam, to kiedy tylko znaleźliśmy się w kasynie na przedmieściach. Mike powiedział mi, że to dopiero początek i rozgrzewka przed dzisiejszym. Gdy zobaczyłam najsławniejszy i zarazem największy, jeden z najdroższych klubów w Nowym Yorku opadła mi szczęka. Nigdy, nawet w najlepszych snach, nie śniłam o tym, że kiedyś znajdę się w takim miejscu. Pytanie, które cisnęło mi się na usta to: Skąd zebrał tyle pieniędzy na taki wyjazd? Po czym przestałam się zastanawiać. On podejmował decyzje. On zarządzał pieniędzmi. On je miał, nie ja. Nawet nie były moje... pochodziły z brudnego handlu, albo z kradzieży. Czekałam na moment, kiedy do klubu wejdzie gość, którego wskaże mi Mike.  Wreszcie dał mi znak. Spojrzałam w stronę drzwi... Czas się nie zatrzymał, świat nie zawirował mi przed oczami, ale ten chłopak był całkiem inny od pozostałych. Zdecydowanie się wyróżniał. Miał coś dobrego w oczach. Po prostu widziałam to, już za długo spotykałam ludzi ze złymi zamiarami. Typowych cwaniaczków uwielbiających nieprzyzwoite zabawy. Modliłam się w duchu, aby Mike się pomylił, ale on nigdy się nie myli. Jeżeli wskazał na niego, to mam zrobić to, co zawsze i odesłać to w niepamięć. Nie, nie mogłam go zapomnieć. Od razu wiedziałam, że tak się nie stanie. Spanikowana szukałam osoby obok niego, z którą ewentualnie mogłabym go pomylić. Takowej osoby w ogóle nie było. Ludzie tańczyli ze znajomymi w rytm muzyki kilka metrów dalej, a kanapy z podpitymi imprezowiczami znajdowały się w ciemnym kącie sali po zupełnie innej stronie. Zaczęłam trzeźwieć...  I co teraz? Nawet jakby się znalazła...Wezmę ją w obroty i zabiję osobę, która na to nie zasłużyła? 
Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, gdy dotarło do mnie, że chłopak patrzy na mnie ostentacyjnie. Jego magnetyczne spojrzenie totalnie mnie rozkojarzyło. Nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, chłopak znalazł się tuż obok mnie.
- Cześć.- powiedział uwodzicielsko się uśmiechając. Cóż zazwyczaj słyszałam ,,Ej, mała!’', więc owszem zrobił na mnie dobre wrażenie. Jego głos był taki aksamitny, usta soczyste i duże... mimo że go nie całowałam potrafiłam to określić na pierwszy rzut oka. Zdziwiła mnie moje zachowanie. Wcześniej nawet nie przyglądałam się ofierze, starałam się być całkiem obojętna. A teraz? No proszę... Wcześniej wiedziałam, że niedługo ten ktoś będzie martwy i nie skupiałam się na jego wyglądzie, a teraz siedzę przy barze z kieliszkiem wódki, która na całe moje nieszczęście właśnie się skończyła i nie wiem, co ze sobą zrobić.
- Mówisz do mnie? - zadałam głupie pytanie.
- Tak, a widzisz tu kogoś innego? - uśmiechnął się jeszcze raz skrępowany. Spojrzał mi głęboko w oczy no i się stało. Spanikowałam.
- Przepraszam.- wymamrotałam nieprzytomnie i o miękkich nogach wyszłam z klubu na świeże powietrze. Co się do cholery ze mną dzieje?  Złapałam się za głowę. Byłam zdruzgotana. Stchórzyłam. Chodziłam po chodniku w tę i z powrotem, usiłując sobie przypomnieć jak się nazywam i gdzie jestem. Minutę później poczułam, że ktoś chwyta mnie od tyłu i obraca przodem do siebie.
- Co to było? - zapytał zdenerwowany przyciskając mnie do ściany budynku. Chwycił mnie za nadgarstki i prawie mi je wykręcił.
- Mike... – zaczęłam przepraszającym tonem. W jego oczach panowała wściekłość.
- Wiesz co powinnaś zrobić! Zawiodłem się na tobie.- warknął rozzłoszczony.- Co z towarem! Miałaś go zdobyć!
- Nie byłam pewna czy to on! - usprawiedliwiłam się i dostałam niespodziewany cios w twarz.
- Przecież ci pokazałem! - syknął przez zęby tak, że poczułam odór alkoholu wydobywający się z jego ust.
- Nie wyglądał na takiego, jak ci wszyscy inni.- tłumaczyłam się i zebrało mi się na łzy. Policzek mi pulsował. Nie dość, że czułam ból fizyczny to psychicznie rozpadałam się na kawałki, a to wierzcie mi, bolało tysiąc razy mocniej. Jak można zrobić krzywdę komuś, kogo się kocha? Nic tak nie zrani jak ból zadany przez osobę, którą kochamy.
- A kto kazał tobie to oceniać!?- nie uspokajał się, z każdą chwilą widziałam, że traci nad sobą kontrolę. Przybrał groźny ton głosu. Kto by pomyślał, że ten słodki chłopaczyna, potrafi coś takiego zrobić? Pozory mylą. – Lepiej módl się, żeby nie wyjechał z miasta. Jutro powtarzasz tę misję. Spieprzyłaś to! - zaczął krzyczeć. – Jeżeli ci się nie uda, zostaniesz sama. -  spróbował groźbą. Wtedy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Naprawdę zostawiłby mnie tutaj z niczym. Nie żartował. Znów chciałam ulec emocjom. Nawet jeśli miałabym klękać na kolanach i przepraszać go ze sto razy, zrobiłabym to. Nie byłam samodzielna. Nauczyłam się, że jestem zależna od niego. Jeśli zmuszałby mnie do okrucieństw, jeżeli nawet molestowałby mnie i tak naiwnie bym mu wszystko wybaczyła, ponieważ naprawdę go kochałam. Wróciliśmy do hotelu, jak zwykle praktycznie osobno, teoretycznie razem. Zakryłam twarz we włosach, żeby mijający mnie ludzie nie patrzyli na świeże ślady po pobiciu, sińce i zaczerwienienia. Padał deszcz. Było mi strasznie zimno. Cala zmarzłam i zaczęłam się trząść. Ukradkiem spojrzałam na Mike’a, trwało to może z sekundę, ale zauważyłam, że czerpie z tego pewnego rodzaju radość, której nigdy niedane mi było zrozumieć. Mieliśmy dwa pokoje, to dlatego, żebyśmy mogli czuć swobodę jeśli chodzi o sprowadzanie naszych ofiar. Nie chciałam spać w brudnej pościeli od potu i krwi. Było to obrzydliwe. Jednak z tym, z czym nie mogłam sobie najbardziej poradzić to odraza do samej siebie i tego, co zrobiłam poprzedniej nocy. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to, że dzisiaj nikogo nie zabiłam.
Gdy obudziłam się następnego dnia, poczułam, że coś leży mi na kolanach. Była to taca ze śniadaniem. Ucieszyłam się. Może w ten sposób Mike, chce mnie przeprosić za wczoraj? Gdy tylko rozłożyłam zgiętą w pół kartkę mój uśmiech zmienił się w smutek. Przeliczyłam swoje nadzieje. 


Zjedź na dół i przebierz się w to. Mike.



Spojrzałam na krzesło przede mną. Leżała na nim jakaś typowa obcisła i krótka sukienka, jednak bardziej wyrafinowana niż moje poprzednie. Kolejną rzeczą, jaka wpadła mi w oko, była gustowna bielizna. Specjalna na takie okazje. Zdziwiło mnie to, wcześniej Mike nie kupował mi takich rzeczy. Posłusznie przebrałam się w nie i powędrowałam do pokoju obok. Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć. Leżał na łóżku, a razem z nim było pięć kobiet, które mu usługiwały. Spojrzał na mnie rozkapryszony.
- Przepraszam panie, ale muszę porozmawiać z moją dziewczyną.- Czemu nie zdziwiła mnie ta wypowiedź? Kobiety na raz westchnęły i zmroziły mnie wzrokiem wychodząc z jego pokoju. One mogły nosić sukienki do połowy ud i bogato zdobioną biżuterie, tylko ja nie mogłam. Po pierwsze, źle się w nich czułam, po drugie nie miałam za co ich kupować. Usiadłam naprzeciw niego i zaczęłam go całować, przedtem wycierając mu usta, bo nie wiedziałam, gdzie miał je wcześniej. Twarzy tych kobiet, które mijały mnie w wejściu nie zapomnę przez długi czas. W pewnym sensie przywykłam do tego, ale niekiedy było mi ich żal. Można pomyśleć, że to chore, dlaczego na to pozwalałam?  Wątpiłam, że mam jakiekolwiek prawo głosu w tej sprawie. Poza tym nigdy nie widziałam tej samej dziewczyny następnego dnia. Za każdym razem, pojawiały się nowe. Co robił z tymi, które już wykorzystał? Nie miałam bladego pojęcia i chyba nie chciałam tego wiedzieć.
- Dobra, starczy.- powiedział i odetchnął, odpychając mnie do swoich ust.
- Jak to przecież myślałam...- nie dał mi skończyć, bo doskonale znał dokończenie tego zdania.
- To źle myślałaś.- rzucił od niechcenia.- To nie dla mnie, idiotko! Obróć się.- powiedział jak do psa. Nie wiem dlaczego, ale posłusznie to zrobiłam. – Zdejmij sukienkę.- od normalnej dziewczyny dostał by za to w pysk, ale z racji tego, że on też nie jest normalnym chłopakiem, robiłam wszystko jak jakiś robot.- No, może być... To twój strój na dzisiaj. A teraz, wyjdź.- zszokowały mnie jego słowa. Zabrałam sukienkę i spełniłam jego polecenie. Zamykając drzwi do swojego pokoju usłyszałam tylko ,,Dziewczyny wchodźcie!,’’ po czym chichoty to jednej, to drugiej. Zaczęłam sobie wyobrażać, co dzieje się za ścianą. Jeszcze pomyśleć, że te dziewczyny wiedzą o tym, że już więcej go nie zobaczą, a mimo to skaczą wokół niego jak jakieś małpki. Mike nadal był na mnie zły. Domyślałam się, że w ten sposób chciał dać mi nauczkę. Spojrzałam w lustro słysząc w głowie ,,No, może być.’’ Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Wyglądałam bardzo dobrze. Czułam się piękna, co nie zdarzało się często. Pozostało mi czekać na wieczór i stanąć z tym ,,dobrym'' chłopakiem twarzą w twarz tak jak z każdym wcześniejszym. Ale coś było inaczej, nie potrafiłam określić co. Rozmyślając nad tym, w końcu połowę dnia przespałam, bo zazwyczaj prowadziłam nocny tryb życia. 






_______________________________________________

Pierwszy rozdział. 
Nigdy nie myślałam o pisaniu
kryminałów, więc jest to dla mnie coś nowego.
Nie ukrywam, że jest to dla mnie wyzwanie. 
Jeżeli widzicie jakieś błędy tudzież niedociągnięcia proszę o napisanie ich w komentarzu. 
Początki zawsze są najgorsze.
Czekajcie na nową notkę ( w prawej kolumnie macie przedział dni) 
Dziękuje Wam  i zapraszam do komentowania. ;p


6 komentarzy:

  1. Racja, z każdym opowiadaniem, z każdym fragmentem jesteś coraz lepsza. Cieszę się z tego bardzo. Będę brała od ciebie jakieś lekcje, jeśli się da. Z tego co pamiętam to w kolejnym rozdziale będzie się działo. No i fakt, Mikuś zacznie mnie coraz bardziej irytować. Ale pociesza mnie fakt, że wymyślisz dla niego odpowiednie i zasłużone zakończenie. Buahaha, tak jestem okrutna. Dobra, czekam na wątki z Justinem. Tylko szybko, bo zaraz oszaleję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna notka, uwielbiam jak síę rozpisujesz, wszystko jest takie.. dopracowane i miło się czyta, czekam na więcej. <3
    ~Mitsu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim skromnym zdaniem bardzo się rozwijasz literacko!
    Piszesz ,,lekkim" stylem dzięki czemu rozdział czyta się bardzo przyjemnie.
    Ja z kolei czytając Twoje opowiadanie muszę nieźle się wyciszyć, by z mojego fantastycznego świata opuścić się na twarde podłoże realizmu. :D
    Nie wiem dlaczego, ale z każdym rozdziałem (fakt to dopiero pierwszy XD) postać Mikae'a coraz bardziej mnie odstręcza... Nie, nie... dżentelmenem bym go nie nazwała! ;)
    Pozdrawiam Eko. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie sie cholernie podoba, a czyta sie lekko i przyjemnie gdyz piszesz typowo dla mlodyc ludzi, i w pewnym sensie o pomaga w czytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Żartujesz?? Ty już jesteś wspaniała!! Zbudowałaś cholernie zajebistą atmosferę! Już się zakochałam w tym opowiadaniu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nie lubie tego całego Mikea

    OdpowiedzUsuń