sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3





Stanęłam na środku pokoju, w którym znajdowały się dwie osoby, na które byłam wściekła najbardziej na świecie: Mike i Justin. Zignorowałam obecność tego drugiego i zwróciłam się do Mike’a.
- Co to miało być do cholery? - czułam na sobie wzrok blondyna. Sprawiał wrażenie bardzo rozbawionego, a na jego twarzy gościł łobuzerski uśmiech zwycięscy. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze był na tyle bezczelny by przekomarzać się ze mną. 
- Kochanie, spokojnie.- uśmiechnął się Mike, szczerząc białe zęby.- Poznaj mojego wspólnika.- wskazał na Justina. Wspólnik? - powtórzyłam w myślach i zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów. Ma zbyt idealne ciało. Opierał się o ścianę ubrany w czarną koszulę zapinaną na guziki, z których jeden od góry był rozpięty. Spodnie w tym samym kolorze zwisały mu swobodnie z bioder. Mimo tej seksownej niechlujności i lekko potarganych włosów wyglądał jak wcielenie perfekcji. Jednak nawet to nie jest wystarczające, bym przestała zwracać uwagę na głupkowaty uśmiech igrający na jego twarzy. Niby po co ja miałam się z nim przespać? I czemu Mike zlecił mi go zabić?
- Tak, bo wcale go nie poznałam.- parsknęłam, odzywając się sarkastycznym tonem. Nagle moje mniemanie o Justinie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz był dupkiem, który się mną pobawił. Ze skrzyżowanymi rękoma na piersi obserwowałam dwóch mężczyzn. Najgorsze był w tym wszystkim fakt, że obu się oddałam, oboje ze mną spali i w jakiś sposób oczarowywali. Czułam się jak królik doświadczalny, teraz mogli podzielić się ze sobą błyskotliwymi spostrzeżeniami typu: Jest dobra w łóżku, ale...
- Musiałem sprawdzić czy wciąż jesteś mi wierna. - powiedział i podszedł do mnie kładąc dłoń na moim pośladku.
- Aż tak mi nie ufasz, że musisz mnie sprawdzać? - zapytałam strącając jego rękę. Kto normalny robi takie rzeczy? Nie miał podstaw by mnie o cokolwiek podejrzewać. – I wybrałeś jego?- uśmiechnął się tylko, kiwając głową. - Naprawdę jest ci z tym dobrze...- stwierdziłam zrezygnowana, marszcząc brwi. Nie poznaję go. Nie byłam w stanie wytłumaczyć mu, że nie nie powinien tego robić i swoim głupim pomysłem bardzo mnie zranił. 
- Dobra jest nie? - zapytał Justina. Zastanawiałam się czy przypomnieć im, że wciąż tutaj jestem. Wolałabym raczej nie słyszeć tej rozmowy. – Jest moja i od dzisiaj nie masz pozwolenia jej tknąć bez mojej wiedzy.- ostrzegł ostrym głosem, na którego dźwięk ludzie usuwali mu się z drogi. Zazwyczaj sam sobie odpowiadał na pytania, nie potrzebował odpowiedzi. Jeżeli ktoś się z tym nie zgadzał, zazwyczaj kończył źle. Do niego zawsze musiało należeć ostatnie słowo. Nie rozumiałam tej całej komicznej sytuacji, w której się znalazłam. Przespałam się z Justinem na jego życzenie tylko po to, by pokazać mu jak bardzo jestem wierna sypiając z innym facetem czy spełniając jego rozkaz?
- Jest niezła, ale mogłaby być jeszcze lepsza. Na razie jest amatorką, a ja mógłbym zrobić z niej prawdziwą profesjonalistkę. – powiedział znawca, tym razem on mierzył mnie wzrokiem. Niezła? Przepraszam, co? Nie będzie nic ze mnie robił. Udusiłabym go w tym momencie, udusiłabym go gołymi rękoma bez zastanowienia! Jeszcze chwila, a stanie się to moim największym marzeniem! – Z tego ciałka można wykrzesać o wiele więcej.-  dodał odwracając leniwie ode mnie wzrok i spoglądając na Mike'a. Co ja jestem rzecz? Silnik samochodowy czy co?
- Niezła? - podniosłam jedną brew do góry.- Jęczałeś jak dziecko. - przypomniałam mu. - Tak się składa, że ja do wszystkiego podchodzę profesjonalnie. –  zaczęłabym wymieniać jeszcze tysiąc powodów, żeby pokazać mu jak bardzo obraził mnie słowem ,,niezła'', gdyby tylko nagle nie zadzwonił telefon Mike’a, który kiwając ręką do nas wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z Panem Ja-Wszystko-Wiem-Lepiej.
- Właśnie widziałem. O mało byś się we mnie nie zakochała. Dlatego powstrzymałem się, żeby nie robić ci dylematu.- był za bardzo pewny siebie. Ciekawe przed czym się tak powstrzymywał... wczoraj podobało mu się wszystko, co mu robiłam. W odpowiedzi tylko wywróciłam oczami. Zbliżył się do mnie i dotknął mojego ramienia. Znów to samo... droczył się ze mną. Tylko dlaczego każdy jego dotyk sprawiał, że czułam się jakbym została porażona prądem, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mi, że jest zwyczajnym idiotą? Potem przybliżył usta do mojego ucha i szepnął:
 – Powiedziałem, że mogę mu pomóc, ale muszę przespać się z jego dziewczyną.- nie mogłam się poruszyć. Zbliżył się tym razem do moich ust, a ja skamieniałam, bojąc się że wystarczy przechylić się o jeden malusieńki centymetr by mnie pocałował.- A więc to ty, Rachelle? - powiedział aksamitnym głosem. Dźwięk tego głosu rozpłynął się po całym moim ciele i wywołał dreszcze na całej długości moich pleców. Moje imię brzmiało inaczej w jego ustach. Bardziej zmysłowo. Czułam się jak bezbronne zwierzę złapane w jego sidła. Do pokoju z powrotem wszedł Mike, Justin natychmiast się odsunął i tym samym uwolnił mnie od ewentualnego zawstydzenia. 
- Justin jest tutaj, ponieważ chcę żebyś była bardziej efektywna w swojej pracy.- zwrócił się do mnie mój chłopak. - Zatrudniłem go, jako można powiedzieć trenera uwodzenia.-  Przecież to jakaś niedorzeczność! Słyszałam o seks-trenerach, ale trenerzy uwodzenia? Kiedy się denerwuję bardzo często wpadam w paniczny śmiech. Miałam wrażenie, że za chwilę obudzę się z najbardziej paradoksalnego snu w moim życiu.  Mike i Justin byli bardzo poważni, a ja dostrzegałam zbyt wiele szczegółów, więc to nie mógł być sen. Ciekawa byłam, w czym Justin ma mu pomóc. Co więcej.. w jaki sposób ma zamiar to zrobić? Nie podobał mi się ten pomysł. Nawet bardzo mi się nie podobał z tego względu, że miałam być jego częścią. Ale z drugiej strony, czy jakikolwiek plan Mike’a mi się podobał? Nie. No więc właśnie.
- Dziękuje, ale jakoś wcześniej go nie potrzebowałam. Nie widzę jakieś wielkiej filozofii w zaciąganiu faceta na jedną noc do łóżka.
- Rachelle, FBI siedzi nam na ogonie, trzeba załatwić wszystkie granice stanów. Jak ty to sobie wyobrażasz? Czasem będziesz musiała zaliczać dziesięciu, a nie jednego w jedną noc.- uświadomił mi Mike.
- Czego ty człowieku ode mnie oczekujesz? - buntowałam się. Mam przespać się ze wszystkimi gwiazdkami na fladze Ameryki w jedną noc, żeby on był zadowolony? To szaleństwo. Wiedziałam, że mnie nie uderzy za to, co przed sekundą powiedziałam, nie przy Justinie. Z resztą wszystko było mi teraz obojętne. Miałam skrytą nadzieje, że ta ważna akcja w Nowym Yorku była ostatnią. Jednak nią nie była, musiał to być jakiś specjalny facet, który jest zabójczo przystojny i jeszcze okazał się moim trenerem. Czy uczniom wolno sypiać z trenerami? Z resztą mniejsza, gdybym miała trzymać się etyki nie zabijałabym ludzi od tego zacznijmy. Całe nasze spotkanie było zaplanowane. Dlaczego Mike nie powiedział mi prawdy tylko wpakował mnie w taką szopkę? Czułam, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Byłam strasznie zdenerwowana. Potraktowali mnie jak głupią lalunię.– Dlaczego nie mogę po prostu ich zabić?
- Łatwiej o to, by ktoś nabrał podejrzeń i dostał dowody. Nikt nie zastanawia się nad tym, co robi mężczyzna z nowo poznaną dziewczyną w klubie. Każdy idiota potrafi się tego domyśleć. – Skoro już sięgamy po najbardziej absurdalne pomysły na świecie może zaraz wyzna mi, że ma jeszcze wideo z tych wszystkich razów? Boże.. o czym ja w ogóle myślę. – Jedziemy do głównej siedziby i tam zaczynasz treningi z Justinem.
W miejscu o którym mówił byłam może jakieś dwa tygodnie temu. Wtedy nie wiedziałam, że to on jest jego właścicielem.
Justin nie odzywał się. Przemierzając drogę do budynku znajdującego się na peryferiach Nowego Yorku siedziałam cicho, ignorując jego spojrzenia. W zasadzie wolałam na niego nie patrzeć, żeby nie czuć się niekomfortowo i wyobrażać go sobie nago. Był idiotą i jedyne co go ratowało to jego urok osobisty. Znienawidziłam go, ale w życiu nie odważyłabym się powiedzieć, że nie jest przystojny. Okłamywałabym wtedy samą siebie.
W swoim pokoju przebrałam się w strój do ćwiczeń i zeszłam na salę gimnastyczną. Było to pomieszczenie z lustrami na ścianach, półkami na hantle i różnego rodzaju sprzętami do ćwiczeń rozłożonymi strategicznie w odpowiedniej odległości. Rozciągałam się po biegu na bieżni, stojąc naprzeciwko lustra, kiedy w odbiciu ujrzałam rozbawioną twarz mojego Pożal-Się-Boże 'trenera’’.
- Kształty to ty masz niezłe, ale techniki ci brak. - parsknął śmiechem, opierając się o bieżnię i czekał, aż się obrócę. Zrobiłam to. Nie mogłam udawać, że tego nie usłyszałam i wcale nie widzę jak jego wzrok bezkarnie wylądował na moich pośladkach.
- Czy jeszcze masz ochotę wyrazić swoje zdanie na mój temat, które w ogóle mnie nie interesuje? Bo widzisz, jestem zajęta, a twoja ocena jest dla mnie tak ważna jak zeszłoroczny śnieg. - jeżeli on do ciebie z sarkazmem, nie bądź mu dłużna.
- Wiesz, sprawdziłem cię już...- przechwalał się tym aroganckim, ale wciąż atrakcyjnym, zachrypniętym głosem.
- Niby w jaki sposób? - zapytałam i nie wierzyłam, że mówi to, co słyszę… -Wyjaśnijmy sobie coś, spędziłeś ze mną noc, ale nic o mnie nie wiesz.  
- Pierwszy krok to poznać swojego pacjenta od najgłębszych stron. Ja właśnie to zrobiłem. - wiedziałam, że pożałuję tego, że zaczęłam w ogóle tę rozmowę.
- I co masz zamiar teraz szczycić się tym, że mnie przeleciałeś? - parsknęłam fałszywym śmiechem.
– Już wiem, co musisz poprawić. Przede wszystkim nastawienie. To twoja najsłabsza strona. Popracujemy nad tym.
- Świetnie radzę sobie sama.- zapewniłam go. – Dziękuje za twoje cenne rady, ale ich nie potrzebuję.- szykowałam się do wyjścia z sali gimnastycznej, ale oczywiście musiał mnie zatrzymać, chwytając za lewy nadgarstek.
- Rady? Ja nawet jeszcze nie zacząłem.- widać, że ma tak samo cięty język i jest tak samo uparty jak ja. Tym gorzej dla mnie. Nagle w drzwiach stanął Mike odniosłam wrażenie, że nas kontroluje.– Tak, radzisz sobie, ale to nie zmienia faktu, że mi uległaś, gdybym nie otworzył oczu i tak nie potrafiłabyś mnie zabić. Bez urazy Mike! - krzyknął za nim, by tamten nie pomyślał, że jest od niego gorszy. Co za lizus!
- Nic się nie stało!- odkrzyknął i poszedł na górę znów zostawiając mnie z nim sam na sam. Znowu.
- Pokaż mi, co umiesz.- powiedział i przybliżył się do mnie o parę kroków.- Spójrz na mnie tak, żebym się w tobie zakochał.- wysiliłam się i spojrzałam na niego prowokującym wzrokiem. – Słabo. Zakochać bym się nie mógł. Co najwyżej spodobałabyś mi się. Musisz działać na ludzi hipnotyzująco.- powiedział specjalista.
- Wracając do tamtej nocy, nie jesteś dobrą aktorką.- przejechał palcem wskazującym prawej ręki po moim ramieniu.- Naprawdę ci się podobało.
- Udawałam. Tak jak zawsze.- powiedziałam napinając wszystkie mięśnie pod wpływem jego dotyku. Upierałam się, ale rozgryzł mnie. Z opóźnieniem strząsnęłam jego dłoń, gdy była już blisko linii bioder.
- Mnie nie okłamiesz, wiem że ci się spodobałem.- odparł dumny szeptem. Z chytrym uśmieszkiem opuścił salę. A więc to tak, koniec treningu? No ładnie. I to ma mi niby pomóc? Prędzej sprawi, że naprawdę go zabije. Zastanawiałam się jak zareagowałby Mike, gdybym go zabiła tamtej nocy.
Kiedy wyszłam spod prysznica domyśliłam się, że pewnie zajmuje się swoim życiowym eksperymentem. Czemu jego narkotyk miał być takim oryginalnym? Znam Mike'a, on pragnie czegoś zupełnie nowego, czegoś co zaskoczy wszystkich. Może stworzył nowy sposób zabijania? Zażyjesz i umierasz. Jeden śmiertelny raz, nie potrzebujesz uzależnienia czy zwiększonej dawki. Ale czemu to miało służyć? Kto był jego największym wrogiem i miał jako pierwszy go posmakować? Im więcej brnęłam w tego typu pytania tym więcej się tym przejmowałam, a odpowiedzi nie było. Zastanawiałam się czy mogę mu ufać. W przeciągu paru miesięcy zmienił się prawie nie do poznania. Stanęłam przed szerokimi, wielkimi drzwiami z napisem:


WSTĘP WZBRONIONY! 


Otwierał je specjalny dotykowy ekran, do którego musiałam przybliżyć swoją rękę i odcisnąć linie papilarne.
- Odczytane. Rachelle Roberts.- usłyszałam potwierdzenie maszyny. Drzwi uchyliły się w nieznacznym stopniu. Nie mogłam zobaczyć niczego, co znajdowało się w pomieszczeniu. Po zapachu, który ulatniał się na zewnątrz stwierdziłam, że to jakieś laboratorium. Siedziba była tak duża, że nie znałam połowy budynku. Mike zabronił mi wstępu do niektórych pomieszczeń. Wciąż uważnie mnie obserwował. Po naszej bazie była rozstawiona straż, która zawsze musiała mieć mnie na oku. Na początku, bardzo mi to przeszkadzało i krępowało… ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do ochroniarzy stojących nieruchomo, co parę centymetrów przy ścianie na korytarzach. Niczym martwe, ciemne i masywne posągi.
- Rachelle? - zawołał zdziwiony Mike, kiedy tylko mnie zobaczył i wychylił głowę zza drzwi.
- Tak, wpuścisz mnie?


_____________________________


Niestety, moje kochane dokumenty, zaginęły w zepsutym laptopie. 
Ale mam dla was wspaniałą wiadomość! 
( Nie wiem jak wy, ale dla mnie boska.) 
Odzyskałam je!
Czekam na mój pierwszy koncert! ;p
Marzenia się spełniają, pamiętajcie o tym! ;)





Dziewczyna świetnie śpiewa. Musiałam ją dodać. Piękne. <3