czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 2



Na szczęście zjawił się. Spóźniony. Mało brakowało, a Mike zaraz wyszedłby z siebie znowu. Kiedy zobaczył chłopaka, którego miałam zamordować, nie minęła nawet chwila zanim zniknął mi z pola widzenia. Nawet się nie napiłam, ponieważ wolałam być całkowicie trzeźwa. Nie wiem skąd ten wyjątkowo głupi pomysł narodził się w mojej głowie. 
Wszedł do klubu, był tak zadziwiająco pewny siebie, że zwracał uwagę wszystkich dziewczyn stojących w drzwiach. Jego oczy były takie magnetyczne i hipnotyzujące, że z małym opóźnieniem przetworzyłam to, że są skierowane prosto na mnie. Wybrał mnie samym spojrzeniem. Zajął wolne krzesło przy barze. Nie wiem, czy ktokolwiek potrafiłby się mu przeciwstawić albo nie oprzeć. Zacisnęłam dłonie w pięści ze zdenerwowania. Ja się denerwuje przez faceta? To chyba jakiś żart...
- Witaj ponownie.- znów ten głos rozpłynął się w moich uszach.- Denerwujesz się? – zapytał spoglądając na moje ręce, które zaczęły się trząść. Natychmiast schowałam je za plecami.
- Przepraszam, że wczoraj tak cię zostawiłam.- przybrałam pewny siebie, entuzjastyczny ton głosu i uśmiechnęłam się cierpko. 
- Jestem zaskoczony, że widzę cię tutaj znowu. Szczerze mówiąc wątpiłem w to, że jeszcze masz zamiar tu przyjść.
Miał racje, za żadne skarby świata nie chciałam tutaj przyjść po wczorajszym. Gdyby to ode mnie zależało wyjechałabym z Nowego Yorku by tylko nie spotkać go po raz drugi. Cały czas porównywałam go z poprzednimi ofiarami i po ponownym przemyśleniu stwierdziłam, że jest całkiem inny od poprzedników. Nie wiedziałam jak się za niego zabrać, ponieważ wykazywał się nieprzeciętnym sprytem i intelektem. Bardzo mnie zainteresował swoją osobą, co wcześniej się nie zdarzało. Nie traktowałam go jak rzecz, tylko jak człowieka. Poczułam pewnego rodzaju adrenalinę, inną niż tę przy mordowaniu. Poznawałam coś nowego, coś z czym nie miałam jeszcze do czynienia. Długo rozmawialiśmy, przez cały wieczór był bardzo zabawny. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem tyle się śmiałam. Jednego byłam pewna, nareszcie pojawił się ktoś inteligentny, godzien mojej uwagi. 
Nadszedł czas by zaprowadzić go do hotelu. Nadal siedzieliśmy w klubie, a zbliżała się trzecia w nocy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co naprawdę muszę zrobić. Po prostu nie mogłam go zabić. Musiałam, ale nawet to, że sobie to powtarzałam kilka razy nie dodało mi otuchy i siły na działanie. Nie chcę go zabijać. Nigdy tego nie zrobię. Tamci przynajmniej byli mniej atrakcyjni i nie mieli w sobie nic naturalnego i dobrego, byli sztuczni i wredni. Przysłużyłam się światu zabijając ich. I znowu to robię... znów go porównuję. Jestem słaba, wiedziałam, że jeszcze mi się za to dostanie. Nie mogłam pozwolić by zginął i to jeszcze z moich rąk.
- Jestem zmęczona. Nie idź ze mną. Znam drogę. – zaczęłam nieśmiało, kiedy zaproponował, że odprowadzi mnie do hotelu, gdy wyszliśmy na świeże powietrze. Błagałam, żeby mnie zostawił i żeby więcej nie pojawił się ani tutaj, ani nigdzie indziej, gdzie przebywa Mike.
- Daj spokój. Wiem, czego chcesz.- szepnął mi do ucha. Cała zadrżałam. Pierwszy raz ktoś potrafił mnie doprowadzić do takiego stanu. Sama nie wiedziałam, czy chcę spędzić z nim noc czy może nie. Wcześniej byłam na nie, a teraz pojawiały się wątpliwości. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to tylko winna alkoholu.
- Niby skąd możesz to wiedzieć? – zaśmiałam się.
- Mowa ciała.- odpowiedział i oblizał dolną wargę. To chyba taki trik nerwowy, zastanawiałam się czy zdaje sobie z niego sprawę. Patrzył prosto w moje oczy. Pierwszy raz, ktoś nie patrzył się na moje ciało, tylko prosto w moje oczy, albo miał tak niesamowite wyczucie, że wiedział kiedy nie zauważę, gdzie faktycznie ląduje jego wzrok.
- Muszę cię zmartwić, że ja jestem inna.- wyznałam po chwili i wzruszyłam ramionami. Byłam inna, byłam mordercą.
- Wiem o tym, dlatego właśnie wybrałem ciebie.- uśmiechnął się czarująco.
- Od początku wiedziałam, że coś z tobą nie tak.- poprawiłam palcami włosy z uśmiechem, przypatrując się jego błyszczącym oczom.
- Ty też nie jesteś święta.- Dobry jest, naprawdę umie rozgryźć ludzi. Gdyby nie fakt, że miałam go zabić, z pewnością dobrze byśmy się dogadali. Skończyliśmy tą krótką wymianę zdań, bo weszliśmy właśnie do windy, w której stała pulchna, rudowłosa kobieta z małym dzieckiem i trzymała je za rękę. Starałam się zachować zimną krew, ale tak naprawdę byłam kłębkiem nerwów.
- To co, chcesz sprawdzić w jakim stopniu nie jestem święta? – zapytałam po wyjściu z windy, zamykając drzwi od mojego pokoju. Przegryzłam wargę, siadając na łóżku. W świetle pokoju hotelowego jego brązowe oczy były bardziej wyraziste niż w ciemnym, zadymionym klubie. Zdjął czarną, skórzaną kurtkę i został w białej, obcisłej koszulce, która podkreślała jego mięśnie brzucha. Bez słowa przybliżył się do mnie. Chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam go za nią by razem opaść na łóżko. Jasne światło latarni za oknem rzucało cień na jego twarz. Spojrzałam na jego lekko wilgotne usta, które mimowolnie oblizywał co jakiś czas. Miałam nadzieję, że nie robi tego by mnie sprowokować. Jego ciepły oddech pomieszany z alkoholem i gumą miętową owionął moje zarumienione policzki. Chwila? Czy ja byłam zawstydzona? Nie, to niemożliwe. Wpijając się w jego usta namiętnie, czułam jakby przepływał przez nas żar. Jego pocałunki były tak przyjemne, że chciałam więcej i jeszcze więcej, a on wciąż sprawiał, że miałam pewnego rodzaju niedosyt. Kiedy przerywał pocałunek, a po sekundzie znów zetknął swoje wargi z moimi myślałam, że dostanę szału. Objęłam jego szyję rękami, a palcami zmierzwiłam jego gęste włosy i zmniejszyłam odległość między jego ustami, a moimi do minimum. Zrozumiał moje intencje, żeby przestał się bawić w subtelne, krótkie pocałunki. Tym razem każdy z nich był głębszy, dłuższy i bardziej namiętny. Nagle obudziły się we mnie wszystkie emocje, które ukrywałam przez tak długi czas. Kiedy całowałam się z Mike’iem nie czułam tego. A więc za parę minut muszę go zabić.- uświadomiłam sobie i na tą myśl znowu przeraziłam się… 
Zerwał ze mnie sukienkę, pogładził delikatnie i powoli opuszkami palców odcinek od mojego uda do kolana. Miałam wrażenie, że przez jego palce przechodzi jakiś prąd. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszczyk. Jego oczy wciąż błyszczały z podniecenia. Całował mnie po szyi i przechodził do ust. Ciepłymi dłońmi błądził po moim ciele. Wstrzymałam się i odsunęłam się od niego. Nie chciałam, by to wszystko stało się tak szybko. Chciałam by ta przyjemność trwała jak najdłużej.
- A tak w ogóle jak masz na imię? – zapytałam, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę jeszcze się sobie nie przedstawiliśmy. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ale przez kilka tych minut byłam zszokowana swoją reakcją na jego dotyk. Jak mogłam więc nie chcieć poznać imienia, tego który tak intensywnie na mnie działa? Czułam jego dłonie na sobie, które co sekundę znajdowały się gdzieś indziej zostawiając za sobą gęsią skórkę. Gubiłam się w tej oszałamiającej grze, w której sprawiał mi przyjemność. Nie w ten sposób wyobrażałam sobie tą noc. 
- Justin.- szepnął i wpił się w moje usta. Rozpływałam się w jego palcach. Chwycił mnie za pośladki i mocno je ścisnął. Jęknęłam. Czułam jak składa pocałunki na mojej szyi. Zdjął ramiączka mojego stanika zwinnymi palcami i wpatrywał się we mnie. Całował mnie po obojczykach, przechodząc coraz niżej, zdejmując resztę stroju. I ja nie byłam mu dłużna, pozbyłam go koszulki i ściągnęłam mu spodnie. Więcej nie musiałam się trudzić, bo sam zdjął bokserki, a ja nie przestawałam całować go po karku. Obłędne mięśnie na jego brzuchu utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z pieprzoną perfekcją.
- Weź to.- powiedział i podał mi jakąś kolorową tabletkę. Wiedziałam, że nie wolno mi tego robić, chociażby ze względu na to, że w ogóle go nie znam, ale gdy zauważyłam, że on też ją bierze, bez zastanowienia chwyciłam po nią, przykładając ją do ust i patrząc na niego z wątpliwością wypisaną w oczach. Jeżeli to ma mi pomóc, aby zrobić to, co do mnie należy i zabić go, to bardzo tego potrzebowałam. Pocierał swoim ciałem o moje ciało i wszedł we mnie z siłą. Czułam, że zaraz odpłynę. Nie wiem, czy to za sprawą tej tabletki, czy może on był taki wspaniały. Cicho pojękiwałam i czułam jak rozpływa się po mnie fala gorąca. Ruch jego bioder był rytmiczny i czuły, ale spokojny. Delektowałam się każdym dotykiem. Czułam jak obdarowuje mnie pocałunkami i gdzie nie gdzie przegryza moją skórę w ekstazie. Kiedy skończył we mnie, oboje opadliśmy na łóżko. Przejechał po moim udzie z fascynacją oraz rozbawieniem, które nie wiedzieć czemu miało miejsce i cmoknął mnie w usta. Byłam cała rozpalona. Mój oddech był płytki i nierówny. Nie mogąc nic z siebie wydusić uświadomiłam sobie, że był to najlepszy seks jaki kiedykolwiek przeżyłam.
Nie wiedziałam nawet, kiedy zasnęłam. Po paru godzinach obudziłam się. Jak mogłam zasnąć? Przecież wcale go nie znam! Co się ze mną dzieje? Przerażona, sięgnęłam po nóż, który schowałam wcześniej na wszelki wypadek w szufladzie stolika nocnego. Już miałam zadać mu cios nawet na niego nie patrząc, ale nie dałam rady. Zamknęłam oczy. Czułam jak zimna stal przywiera mi do ręki. Nóż był zabójczo ostry. To w jakiś sposób pomogło mi się uspokoić. Cała ręka trzęsła mi się, z każdym dodanym minimetrem. Zacisnęłam powieki i cisnęłam nóż w jego gardło, gdy nagle coś mnie zatrzymało. Jego ręka. Zadrżałam, a oddech ugrzęznął mi w krtani. Miał szeroko otwarte oczy, jakby w ogóle nie spał. Siedziałam na nim okrakiem wpatrzona w jego piękne, brązowe oczy, które teraz biły gniewem i zmieszaniem.
- Co ty chciałaś zrobić? – zapytał zdezorientowany.
- Ja naprawdę... nie chciałam... ty nic nie rozumiesz.- zaczęłam się jąkać. Czułam jak serce wyrywa mi się z piersi.
- To Mike cię nie powiadomił? – zapytał zdziwiony. Jednak ja byłam zaskoczona jeszcze bardziej. Słysząc imię swojego chłopaka odskoczyłam od niego jak oparzona.
- Co? – wydusiłam tylko z siebie. Zaczęłam zbierać porozrzucane rzeczy, chwyciłam za sukienkę. Błyskawicznie ubrałam się w nią. Czułam, że nie dostanę odpowiedzi. Kiedy już miał zacząć coś mówić zamknęłam z hukiem drzwi. Musiałam sobie wszystko przemyśleć…
Wschodziło już słońce, ale było chłodno, jak zawsze o tej porze roku. Co to wszystko miało znaczyć? Co Mike znowu wymyślił? Zachodziłam o głowę. Wbrew własnej woli wspominałam ten wspaniały dotyk sprzed paru godzin. Nie mogłam pojąć, dlaczego tak się przy nim czułam. To na pewno wina tego, co kazał mi połknąć. Nigdy tego nie zapomnę. Utkwi mi to w pamięci, nawet jeśli nie będę tego chciała, ale na razie to jedyna rzecz jaką chcę pamiętać zanim otworzył oczy. Zaczęłam płakać. Moje łzy pokrywały się z kroplami deszczu.


piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 1




- Rachelle, robota czeka! - krzyknął Mike. Nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić. Znajdowaliśmy się w starej, opuszczonej ruderze. Było w niej okropnie, ale byliśmy pewni, że nikt nas tu nie znajdzie. Mike miał już spore problemy kryminalne. Śledzili go za różnorodne morderstwa, jakich dokonał lecz na tę chwilę trudno było go namierzyć. Dlaczego to zrobił? Uważał, że wszyscy ludzie są źli i chcą nas zniszczyć. Cokolwiek słowo ,,zniszczyć’’ miałoby znaczyć. Razem z nim sprzedawałam narkotyki, zioła, tytoń i różnego rodzaju inne świństwa. Ale było coś jeszcze, co wyróżniało nas spośród wszystkich ludzi należących do tej branży... Mike pracował nad nowego rodzaju narkotykiem. Jego chciwość do pieniędzy i ciągła podejrzliwość sprawiała, że popadał w obsesje. Ścisły skład jego eksperymentu był przez niego chroniony. Wiele razy próbowano go wykraść. Zawsze powtarzał mi, że tak trzeba. Wszyscy byli dla niego potencjalnie podejrzani. Nie wiem, czy mnie też zaliczał do tej grupy. Jedno było pewne, Mike ufał mi bardziej od wszystkich ludzi, z którymi do tej pory miał styczność. Przyjął mnie pod swój dach i opiekował się mną. Zdążyłam poznać go zanim stał się mordercą. Pamiętam strach wymalowany na jego twarzy, kiedy stanął w progu pokoju i oznajmił mi, że udusił starszego czterdziestoletniego mężczyznę. Sądziłam wtedy, że to jeden z tych błędów, które człowiek popełnia i przez całe życie żałuje. Nie miałam racji, nim się obejrzałam polubił widok martwych ludzi i odnalazł rozrywkę w zabijaniu. Cieszył się widząc bezradnego, przestraszonego człowieka. Chciał czuć, że jest od niego silniejszy. Uwielbiał mieć władzę. Zawsze jej pragnął. Ostatnio wszystkich odsuwał na drugi plan. Nawet mnie, jego dziewczynę. Chodził jak struty, nie słuchał co się do niego mówi. Miał tylko jeden cel i to na nim był skupiony.
- Musimy? - jęknęłam wstając z materaca.
- Kotku...- powiedział z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.- Ile razy mam tobie powtarzać? Jeżeli chcemy być bezpieczni, musimy ich usunąć.- cmoknął mnie w usta. Lubiłam jak to robił, ale nic szczególnego nie czułam. Może to dlatego, że on stał się taki zimny i bezuczuciowy? Dla wielu dziewczyn był wcieleniem Boga. Wielkie mięśnie, gęste, krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Nie wiedziały jednak, że są kolejną zabawką w jego rękach, i że ów przystojniak jest czystym wcieleniem diabła.- Rusz ten swój zgrabny tyłek i zamachaj tymi swoimi długimi rzęsami. Użyj uroku, jeśli będzie trzeba posuń się do ostateczności.- kontynuował dalej obojętnym tonem, wyzbytym jakichkolwiek uczuć. Wiedziałam, o co mu chodziło... przełknęłam ślinę. Nienawidziłam, gdy tak mnie traktował... Może jestem jego kolejną zabawką, jak pozostałe? Nie miał problemu z tym, że go zdradzam, chociaż ja w odróżnieniu od niego robiłam to na jego rozkaz. Nie raz widziałam go w towarzystwie długonogich blondynek. 
- Tak wiem. Misja jak każda inna. Wchodzimy do klubu rozdzielamy się i robimy swoje.- udałam, że wcale się tym nie przejmuję, ale w środku wiedziałam, że zrobiłabym wszystko, żeby tylko tam nie iść.
- No i widzisz? Za to cię kocham.- westchnęłam cicho, tak żeby nie usłyszał. Żeby to była jeszcze prawda... – Bystra dziewczynka.- uśmiechnął się i dotknął mojego policzka.- Widzisz gdyby nie ja, nudziłabyś się ze swoją matką w domu. Kto wie, może skończyłabyś tak jak ona? - powiedział dumny z siebie. Moja mama była alkoholiczką. Tęskniłam za nią, ale nigdy nie mówiłam o tym Mike’owi. Z resztą mało rozmawialiśmy. Większość czasu poświęcaliśmy na obmyślanie planów i oddawaniu się różnym przyjemnościom. Czasem czułam, że tylko jego uszczęśliwiam, nie siebie. To był pierwszy powód, dla którego mogłabym od niego uciec. Jednak nie zrobiłam tego, bo nie miałam odwagi. Gdy ostatnio zaczęłam płakać uderzył mnie w twarz, mówiąc, że nie mogę być tkliwą, głupią lalą i mam być silna. Nigdy mnie za to nie przeprosił. Od tamtego momentu bałam się mu sprzeciwić. Robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwał. Został mi tylko on. O tym byłam święcie przekonana. Chwyciłam za torebkę wypełnioną po brzegi prochami i ruszyłam z nim do najbliższego klubu. Ubrana w skąpy strój, który był oczywiście życzeniem Mike’a. Zaślepiona, wpatrzona w niego jak w obrazek byłam gotowa zrobić to, czego ode mnie oczekiwał. Nie szliśmy za rękę… można było powiedzieć, że szliśmy dwoma stronami chodnika. Czułam jego wzrok na sobie. Obserwował mój każdy ruch. Udałam, że tego nie widzę. Wcześniej nie miałam poważnych związków, dlatego przystałam na jego warunki. Chociaż teraz wiem, że ''chodzenie z chłopakiem’’ w żadnym wypadku tak nie wygląda. Byłam zbyt naiwna i wystraszona, by zwrócić mu na to uwagę.
- Zaczynamy przedstawienie.- uśmiechnął się łobuzersko, wprowadzając mnie do klubu. Następnie szybko zniknął nawet na mnie nie patrząc. Jakbyśmy w ogóle się nie znali. Bolało, ale co chwilę powtarzałam sobie, że to element planu i nic poza tym. W normalnych okolicznościach by się tak nie zachował, taką przynajmniej miałam nadzieję. Usiadłam jak zwykle przy barze, smakując tutejszej wódki. Nie mogłam być trzeźwa, ale też nie mogłam się upić. Jeżeli miałam oddać się przypadkowemu facetowi, który zawiesi na mnie swoje oko, bardzo tego potrzebowałam. Zaczęłam zastanawiać się, czy zasługuję już na miano dziwki. W takich chwilach powtarzałam sobie, że robię to dla ukochanego i jestem mu to winna. Po wypitym kieliszku, uśmiechnęłam się do kelnera, który bardzo dobrze mnie znał. Lubiłam go. Nie był zwykłym kelnerem, jakby się mogło wydawać po szerokim, głupkowatym uśmiechu i radosnych oczach. Razem z Mike’iem zajmował się obrabianiem ludzi. Jednak Scoot nie bawił się nimi i co ważniejsze nie zabijał ich, jeśli nie był do tego zmuszony. Dlaczego więc wciąż trzymałam się Mike'a Howarda, który niezaprzeczalnie był okrutnym tyranem i mordercą? Szukałam niebezpieczeństwa i adrenaliny. Moje życie wydawało mi się monotonne i nudne. Podałam Scootowi kilka worków z proszkiem i tabletkami pod blatem. Uśmiechnął się, kiwnął głową i ruszył na zaplecze klubu. Jeden punkt zaliczony... Zazwyczaj potem czekałam na jakiegoś mężczyznę, którego wskazał mi Mike, udawałam głupią lalunię na jedną noc. Zabijałam go, brałam pieniądze, towar i broń, po czym szybko się ulatniałam. Przekazywałam pałeczkę Mike’owi, który zacierał ślady i ukrywał zwłoki. Po zakończeniu naszego ''show'' świętował kolejne morderstwo, zapraszając dziewczyny do swojego pokoju. Widocznie ja mu nie wystarczałam. Taki był Mike.. a ja dałam się wpakować w jego gierki. Byłam żywym narzędziem w jego rękach. Zabijałam. W niektórych przypadkach nie wiedziałam, jaki jest powód jego zamiarów. Nie wolno mi było pytać. Kiedyś miał mi powiedzieć, ale szczerze wątpiłam w jego obietnice.



******


Tak wyglądała moja codzienność. Tym razem wszystko działo się w Nowym Yorku... Było to jedne z tych poważniejszych zadań, wiedziałam, to kiedy tylko znaleźliśmy się w kasynie na przedmieściach. Mike powiedział mi, że to dopiero początek i rozgrzewka przed dzisiejszym. Gdy zobaczyłam najsławniejszy i zarazem największy, jeden z najdroższych klubów w Nowym Yorku opadła mi szczęka. Nigdy, nawet w najlepszych snach, nie śniłam o tym, że kiedyś znajdę się w takim miejscu. Pytanie, które cisnęło mi się na usta to: Skąd zebrał tyle pieniędzy na taki wyjazd? Po czym przestałam się zastanawiać. On podejmował decyzje. On zarządzał pieniędzmi. On je miał, nie ja. Nawet nie były moje... pochodziły z brudnego handlu, albo z kradzieży. Czekałam na moment, kiedy do klubu wejdzie gość, którego wskaże mi Mike.  Wreszcie dał mi znak. Spojrzałam w stronę drzwi... Czas się nie zatrzymał, świat nie zawirował mi przed oczami, ale ten chłopak był całkiem inny od pozostałych. Zdecydowanie się wyróżniał. Miał coś dobrego w oczach. Po prostu widziałam to, już za długo spotykałam ludzi ze złymi zamiarami. Typowych cwaniaczków uwielbiających nieprzyzwoite zabawy. Modliłam się w duchu, aby Mike się pomylił, ale on nigdy się nie myli. Jeżeli wskazał na niego, to mam zrobić to, co zawsze i odesłać to w niepamięć. Nie, nie mogłam go zapomnieć. Od razu wiedziałam, że tak się nie stanie. Spanikowana szukałam osoby obok niego, z którą ewentualnie mogłabym go pomylić. Takowej osoby w ogóle nie było. Ludzie tańczyli ze znajomymi w rytm muzyki kilka metrów dalej, a kanapy z podpitymi imprezowiczami znajdowały się w ciemnym kącie sali po zupełnie innej stronie. Zaczęłam trzeźwieć...  I co teraz? Nawet jakby się znalazła...Wezmę ją w obroty i zabiję osobę, która na to nie zasłużyła? 
Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, gdy dotarło do mnie, że chłopak patrzy na mnie ostentacyjnie. Jego magnetyczne spojrzenie totalnie mnie rozkojarzyło. Nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, chłopak znalazł się tuż obok mnie.
- Cześć.- powiedział uwodzicielsko się uśmiechając. Cóż zazwyczaj słyszałam ,,Ej, mała!’', więc owszem zrobił na mnie dobre wrażenie. Jego głos był taki aksamitny, usta soczyste i duże... mimo że go nie całowałam potrafiłam to określić na pierwszy rzut oka. Zdziwiła mnie moje zachowanie. Wcześniej nawet nie przyglądałam się ofierze, starałam się być całkiem obojętna. A teraz? No proszę... Wcześniej wiedziałam, że niedługo ten ktoś będzie martwy i nie skupiałam się na jego wyglądzie, a teraz siedzę przy barze z kieliszkiem wódki, która na całe moje nieszczęście właśnie się skończyła i nie wiem, co ze sobą zrobić.
- Mówisz do mnie? - zadałam głupie pytanie.
- Tak, a widzisz tu kogoś innego? - uśmiechnął się jeszcze raz skrępowany. Spojrzał mi głęboko w oczy no i się stało. Spanikowałam.
- Przepraszam.- wymamrotałam nieprzytomnie i o miękkich nogach wyszłam z klubu na świeże powietrze. Co się do cholery ze mną dzieje?  Złapałam się za głowę. Byłam zdruzgotana. Stchórzyłam. Chodziłam po chodniku w tę i z powrotem, usiłując sobie przypomnieć jak się nazywam i gdzie jestem. Minutę później poczułam, że ktoś chwyta mnie od tyłu i obraca przodem do siebie.
- Co to było? - zapytał zdenerwowany przyciskając mnie do ściany budynku. Chwycił mnie za nadgarstki i prawie mi je wykręcił.
- Mike... – zaczęłam przepraszającym tonem. W jego oczach panowała wściekłość.
- Wiesz co powinnaś zrobić! Zawiodłem się na tobie.- warknął rozzłoszczony.- Co z towarem! Miałaś go zdobyć!
- Nie byłam pewna czy to on! - usprawiedliwiłam się i dostałam niespodziewany cios w twarz.
- Przecież ci pokazałem! - syknął przez zęby tak, że poczułam odór alkoholu wydobywający się z jego ust.
- Nie wyglądał na takiego, jak ci wszyscy inni.- tłumaczyłam się i zebrało mi się na łzy. Policzek mi pulsował. Nie dość, że czułam ból fizyczny to psychicznie rozpadałam się na kawałki, a to wierzcie mi, bolało tysiąc razy mocniej. Jak można zrobić krzywdę komuś, kogo się kocha? Nic tak nie zrani jak ból zadany przez osobę, którą kochamy.
- A kto kazał tobie to oceniać!?- nie uspokajał się, z każdą chwilą widziałam, że traci nad sobą kontrolę. Przybrał groźny ton głosu. Kto by pomyślał, że ten słodki chłopaczyna, potrafi coś takiego zrobić? Pozory mylą. – Lepiej módl się, żeby nie wyjechał z miasta. Jutro powtarzasz tę misję. Spieprzyłaś to! - zaczął krzyczeć. – Jeżeli ci się nie uda, zostaniesz sama. -  spróbował groźbą. Wtedy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Naprawdę zostawiłby mnie tutaj z niczym. Nie żartował. Znów chciałam ulec emocjom. Nawet jeśli miałabym klękać na kolanach i przepraszać go ze sto razy, zrobiłabym to. Nie byłam samodzielna. Nauczyłam się, że jestem zależna od niego. Jeśli zmuszałby mnie do okrucieństw, jeżeli nawet molestowałby mnie i tak naiwnie bym mu wszystko wybaczyła, ponieważ naprawdę go kochałam. Wróciliśmy do hotelu, jak zwykle praktycznie osobno, teoretycznie razem. Zakryłam twarz we włosach, żeby mijający mnie ludzie nie patrzyli na świeże ślady po pobiciu, sińce i zaczerwienienia. Padał deszcz. Było mi strasznie zimno. Cala zmarzłam i zaczęłam się trząść. Ukradkiem spojrzałam na Mike’a, trwało to może z sekundę, ale zauważyłam, że czerpie z tego pewnego rodzaju radość, której nigdy niedane mi było zrozumieć. Mieliśmy dwa pokoje, to dlatego, żebyśmy mogli czuć swobodę jeśli chodzi o sprowadzanie naszych ofiar. Nie chciałam spać w brudnej pościeli od potu i krwi. Było to obrzydliwe. Jednak z tym, z czym nie mogłam sobie najbardziej poradzić to odraza do samej siebie i tego, co zrobiłam poprzedniej nocy. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to, że dzisiaj nikogo nie zabiłam.
Gdy obudziłam się następnego dnia, poczułam, że coś leży mi na kolanach. Była to taca ze śniadaniem. Ucieszyłam się. Może w ten sposób Mike, chce mnie przeprosić za wczoraj? Gdy tylko rozłożyłam zgiętą w pół kartkę mój uśmiech zmienił się w smutek. Przeliczyłam swoje nadzieje. 


Zjedź na dół i przebierz się w to. Mike.



Spojrzałam na krzesło przede mną. Leżała na nim jakaś typowa obcisła i krótka sukienka, jednak bardziej wyrafinowana niż moje poprzednie. Kolejną rzeczą, jaka wpadła mi w oko, była gustowna bielizna. Specjalna na takie okazje. Zdziwiło mnie to, wcześniej Mike nie kupował mi takich rzeczy. Posłusznie przebrałam się w nie i powędrowałam do pokoju obok. Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć. Leżał na łóżku, a razem z nim było pięć kobiet, które mu usługiwały. Spojrzał na mnie rozkapryszony.
- Przepraszam panie, ale muszę porozmawiać z moją dziewczyną.- Czemu nie zdziwiła mnie ta wypowiedź? Kobiety na raz westchnęły i zmroziły mnie wzrokiem wychodząc z jego pokoju. One mogły nosić sukienki do połowy ud i bogato zdobioną biżuterie, tylko ja nie mogłam. Po pierwsze, źle się w nich czułam, po drugie nie miałam za co ich kupować. Usiadłam naprzeciw niego i zaczęłam go całować, przedtem wycierając mu usta, bo nie wiedziałam, gdzie miał je wcześniej. Twarzy tych kobiet, które mijały mnie w wejściu nie zapomnę przez długi czas. W pewnym sensie przywykłam do tego, ale niekiedy było mi ich żal. Można pomyśleć, że to chore, dlaczego na to pozwalałam?  Wątpiłam, że mam jakiekolwiek prawo głosu w tej sprawie. Poza tym nigdy nie widziałam tej samej dziewczyny następnego dnia. Za każdym razem, pojawiały się nowe. Co robił z tymi, które już wykorzystał? Nie miałam bladego pojęcia i chyba nie chciałam tego wiedzieć.
- Dobra, starczy.- powiedział i odetchnął, odpychając mnie do swoich ust.
- Jak to przecież myślałam...- nie dał mi skończyć, bo doskonale znał dokończenie tego zdania.
- To źle myślałaś.- rzucił od niechcenia.- To nie dla mnie, idiotko! Obróć się.- powiedział jak do psa. Nie wiem dlaczego, ale posłusznie to zrobiłam. – Zdejmij sukienkę.- od normalnej dziewczyny dostał by za to w pysk, ale z racji tego, że on też nie jest normalnym chłopakiem, robiłam wszystko jak jakiś robot.- No, może być... To twój strój na dzisiaj. A teraz, wyjdź.- zszokowały mnie jego słowa. Zabrałam sukienkę i spełniłam jego polecenie. Zamykając drzwi do swojego pokoju usłyszałam tylko ,,Dziewczyny wchodźcie!,’’ po czym chichoty to jednej, to drugiej. Zaczęłam sobie wyobrażać, co dzieje się za ścianą. Jeszcze pomyśleć, że te dziewczyny wiedzą o tym, że już więcej go nie zobaczą, a mimo to skaczą wokół niego jak jakieś małpki. Mike nadal był na mnie zły. Domyślałam się, że w ten sposób chciał dać mi nauczkę. Spojrzałam w lustro słysząc w głowie ,,No, może być.’’ Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Wyglądałam bardzo dobrze. Czułam się piękna, co nie zdarzało się często. Pozostało mi czekać na wieczór i stanąć z tym ,,dobrym'' chłopakiem twarzą w twarz tak jak z każdym wcześniejszym. Ale coś było inaczej, nie potrafiłam określić co. Rozmyślając nad tym, w końcu połowę dnia przespałam, bo zazwyczaj prowadziłam nocny tryb życia. 






_______________________________________________

Pierwszy rozdział. 
Nigdy nie myślałam o pisaniu
kryminałów, więc jest to dla mnie coś nowego.
Nie ukrywam, że jest to dla mnie wyzwanie. 
Jeżeli widzicie jakieś błędy tudzież niedociągnięcia proszę o napisanie ich w komentarzu. 
Początki zawsze są najgorsze.
Czekajcie na nową notkę ( w prawej kolumnie macie przedział dni) 
Dziękuje Wam  i zapraszam do komentowania. ;p


czwartek, 3 stycznia 2013

Prolog



       
- Co tak stoisz! Zabij go! - rozkazał mi Mike. 
Nie czerpałam przyjemności z zabijania innych ludzi. 
W to wszystko wciągnął mnie on. 
Kochałam adrenalinę, ale nie w taki sposób. 
Chłopak trząsł się patrząc na mnie błagalnie, klęczał na betonie. 
Wokół rozrzucone zostały odłamki szkła i zwłoki niewinnych ludzi. 
Zamknął oczy czekając na dźwięk odbezpieczania broni, 
strzał, a potem ciemność. 
Wtedy uświadomiłam sobie ile krwi 
niewinnych ludzi noszę na rękach..



Wiecie jak to jest być zbuntowaną nastolatką? Ja właśnie taka byłam. Szukałam czegoś, co przyniesie mi adrenalinę. Jedynym problemem było to, że nie potrafiłam oddzielić życia od zabawy. Przez jakiś czas moje życie było jedną wielką imprezą. Nie dostrzegłam momentu, kiedy je straciłam. Poznałam Mike’a, wraz z jego przybyciem wszystko się zmieniło. Zawsze powtarzał mi, że to nic takiego. Uważał, że ci ludzie nie zasługiwali na życie. Na początku wahałam się. Potem to stało się grą i pochłonęło mnie całą... Nie miałam pojęcia, co robię. Działałam pod jego wpływem. Kochałam go, a on zmuszał mnie do robienia okropnych rzeczy. Uległam i poddałam się. Bałam się, że zostawi mnie albo zabije. Dla niego opuściłam wszystkich, przeszłam wszelkie granice i co najważniejsze - zmienił mnie w coś, czego od tamtego dnia zaczęłam nienawidzić. Gdybym wtedy nie spotkała jednej osoby, moje życie nadal przypominałoby niekończący się koszmar. Wszystko przez chory plan Mike’a. Wciąż zastanawiam się czy on naprawdę mnie kochał. 
Pamiętam pierwszą osobę, którą zabiłam. Nigdy nie zapomnę tej twarzy. Po wielu dniach dopiero doszłam do siebie. Potem zabijanie reszty szło tak szybko i zadziwiająco łatwo. Czułam się jak Bóg, decydowałam o tym, kto ma żyć, a kto nie. Odbierałam wszystkim to, co było tak naprawdę najcenniejsze. Robiłam to w formie zemsty. Inni mają lepsze życie niż ja i skoro ja mam cierpieć zabiorę im je, ponieważ ja takiego nie posiadam. Taka była jedyna zasada Rachelle Roberts. Dopóki nie znalazłam się w podobnej sytuacji nigdy nie zdałabym sobie sprawy, jaką krzywdę wyrządziłam każdej ze swoich ofiar.