środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 4





- Nie. Idź do siebie, potem porozmawiamy...- zarządził i zamknął mi drzwi przed nosem. Posłusznie ruszyłam do swojej sypialni. Chciałam porozmawiać z nim na temat tego głupiego pomysłu z trenerem. Co on sobie wyobraża? Mam po prostu zgodzić się na bycie czyjąś zabawką? Nie mam mowy. Usiadłam na łóżku nie mogąc się pozbyć z głowy obrazu szyderczego uśmiechu Justina. Do mojego pokoju wszedł Scoot. Miał niesamowite wyczucie czasu, gdyż właśnie zaczęłam się przebierać. 
- Co ty tu robisz? - powiedziałam zakrywając się, bo byłam w samym staniku… zdążyłam już zdjąć koszulkę.
- Mike mnie przysłał. Mam tobie pomóc w kolejnej misji przy handlu.- posłał mi uśmiech z wyszczerzonymi zębami.- Nie musisz jej zakładać. Mnie to nie przeszkadza.- zabawnie poruszył brwiami.- Już wiem, dlaczego zajmujesz się sprawami uwodzenia. Masz wrodzony talent.
- Nie podlizuj się.- powiedziałam szorstko i założyłam wypraną czarną bokserkę.- Dam sobie radę. Nie potrzebuje żadnej pomocy. Jestem wyszkolona. Brałam udział w wielu takich misjach codziennie!- zirytowali mnie. – Od kiedy ja sobie niby nie radzę? - nie było takiego powodu, by mieli mi to robić. Wszystkie swoje akcje ukończyłam powodzeniem, oprócz tej z Justinem, ale to było co innego. Nic o nim nie wiedziałam, a był całkiem inny od moich poprzednich ofiar. Z resztą nigdy nie dostawałam akt czy informacji potrzebnych mi do zamordowania danej osoby, ale wzmianka o tym, że jest profesjonalnym uwodzicielem byłaby przydatna.
- Nie rozumiesz. To nie są już uliczne kluby. Nic nie obije się o ściany i ludzie o tym zapomną. Mike zwiększył poprzeczkę. Działamy na tle międzynarodowym. Nim się obejrzysz poznasz samą królową Elżbietę. Dzisiaj idziemy na bankiet z ambasadorami. Po prostu musisz być przygotowana na wszystko.- wyszedł obawiając się moich kolejnych pytań. Potrafiłam z niego wyciągnąć wszystko. Pewnie i tak powiedział mi za dużo, co mi akurat nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Powinni mówić mi o takich rzeczach. To była jakaś chora dyskryminacja. Mężczyźni zawsze byli tymi dobrze powiadomionymi. Nie byłam tutaj jedyną kobietą, ale byłam jedyną, która dostawała kluczowe zadania, a nie tylko machanie tyłkiem i udawaniem służącej, pokojówki czy recepcjonistki w tym hotelu. W naszej bazie mieszkali również ludzie, którzy o niczym nie wiedzieli. Z czegoś musieliśmy to wszystko utrzymywać. Zostali oni odcięci od naszej części. Mike dbał o takie szczegóły. Gdyby zamknięto go za kratkami, w naszej mafii panowałby chaos i ktoś nieodpowiedni mógłby zająć miejsce Mike’a nieodwracalnie. Gdy wreszcie raczył do mnie przyjść, był naprawdę wkurzony. Z hukiem zamknął drzwi od mojego pokoju. 
- Jak śmiesz, zachowywać się tak i podważać mój autorytet!? - szedł w moim kierunku. Zdziwienie ustąpiło miejsca przerażeniu. Bałam się go... Czy to była prawdziwa miłość? - To, że jesteś moją dziewczyną nie upoważnia cię do robienia ze mnie idioty, szczególnie przy tym nowym!- krzyczał na mnie.- Wiesz czym sobie zasłużyłem na szacunek? - przez chwilę ucichł, ale jego groźna mina dała mi do zrozumienia, że lepiej się nie odzywać. - Wszyscy się mnie boją, dlatego zająłem to stanowisko.- zadrżałam i nie mogłam wydusić z siebie choćby jednego słowa. Przeczuwałam co się stanie. Pchnął mnie brutalnie na łóżko. Zaczął bić. Zamknęłam oczy, ale nie pomogło mi to ani odrobinę. Widziałam jego rozwścieczoną twarz nawet, gdy to zrobiłam. Czułam jego pięści na swoim ciele. Starałam się nie skupiać na bólu. Nie stawiałam oporu, bo wiedziałam, że jest silniejszy. Gdybym natomiast próbowała uciec, zatrzymałby mnie albo on, albo ochroniarz stojący na korytarzu. Otworzyłam oczy i próbowałam się wyrwać. Łzy ciekły mi nieustannie po rozpalonych policzkach, ale ani razu nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Kiedy jego ręka trafiła między moje nogi zaczęłam krzyczeć. Dostałam pięścią w policzek mokry od łez, a następnie w oko. Czułam jak skóra w niektórych miejscach mnie piecze jakbym została oparzona. Usiadł na mnie i bezlitośnie bił. Mógłby równie dobrze mnie zabić. W tamtej chwili nie wiedziałam, czy to czasem nie byłoby najlepszym, co mógłby dla mnie zrobić. Ucichłam.
- Myślisz, że ktoś tu wejdzie, jeżeli ja tu jestem? Mają tu zakaz wstępu.- powiedział  zadowolony, na chwile przestając mnie okładać rękami.
Wtedy zrobił coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Nie chciałam, aby mnie krzywdził. Chwycił mnie mocno za nadgarstki. Nie mogłam się wyswobodzić. Unieruchomił mnie. Pocałował mnie w usta wgryzając się w moje wargi tak, że przebił mi je. Bolało. Brzydziłam się nim. Chwile potem poczułam smak krwi, która płynęła ciemną strużką z mojej dolnej wargi. Mike przez cały czas uśmiechał się wrednie.
- Więc lepiej bądź grzeczna.- po tych słowach tak po prostu zszedł ze mnie, wyszedł i zostawił mnie pobitą, leżącą na łóżku z zadrapaniami, siniakami i zaczerwienieniami.
Zauważyłam, że oprócz moich ust, krew leci też po rękach, na których zostały ślady jego paznokci. Podniosłam się, żeby nie pobrudzić pościeli. Weszłam do ciemnej łazienki i zastanawiałam się, czy na prawdę chcę zobaczyć to, co ze mną zrobił. Czy można wystraszyć się własnego odbicia? Oszpecił mnie, czy w ogóle zdawał sobie sprawę, z tego co mi zrobił? Jak wielki zadał mi ból? Jak mam to teraz zakryć? Nie pójdę tak na tą całą misję. Miałam mętlik w głowie. Obmyłam usta zimną wodą z kranu i postanowiłam wziąć prysznic. Gorąca woda obmywała moje zadrapania, które niemiłosiernie dawały o sobie znać. Wychodząc z kąpieli wiedziałam, że jest już późno i muszę zacząć się szykować. Siniaki na nogach próbowałam zakryć czarnymi rajstopami, wyszło mi to dosyć zadowalająco. Zadrapania i zaczerwienienia na twarzy pokryłam podkładem i pudrem, chociaż nie był to najlepszy pomysł. Nie mogły być widoczne, nie na tej misji. Wyszłam z łazienki i otworzyłam szafę z ubraniami. Była skromna, po jednej stronie poukładane były moje normalne rzeczy, po drugiej eleganckie sukienki i stroje do treningów. Wyciągnęłam z niej czarną sukienkę i wróciłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie i znów się załamałam. Czułam własny puls i bicie serca. Ubrałam się w sukienkę, aby potem skupić się na wielkim siniaku pod okiem. Zapomniałam jednego kremu matującego, wróciłam do pokoju i otworzyłam szafkę nocną przy łóżku.
- Witaj piękna.- powiedział pewny siebie Justin i wszedł bez pukania. Zakryłam szybko twarz i bez słowa chciałam ruszyć do łazienki i zamknąć się w niej. Jednak chłopak mi na to nie pozwolił. - To on cię tak załatwił? - moje zakrywanie rękoma twarzy na nic się zdało. Nie odpowiedziałam mu. Kiedy wyszłam z łazienki już przebrana, umalowana i uczesana modliłam się, żeby jego już tam nie było... Oczywiście musiał tam być.
- Nie twoja sprawa.- syknęłam.
- Twój cięty język musiał dać mu się trochę we znaki.- zaśmiał się. Poczułam ukłucie w sercu. Nie zamierzałam znowu tracić czasu ani nerwów na to, aby coś mu odpowiedzieć.
- Załóż to.- powiedział podając mi czarne pudełko. Otworzyłam je, a w nim była kolia, ale to nie byle jaka... pokryta krystalicznymi diamentami. Otworzyłam usta z wrażenia, oczywiście mój przystojny trener nie mógł nie zwrócić na to uwagi i kpiąco wydał z siebie duszący odgłos, którego nie byłam w stanie określić. Czy on nie potrafi używać słów? Bez słowa chwycił oba końce koli opuszkami palców i założył mi ją.- Dobrze je zamaskowałaś.- szepnął mi do ucha, dotykając je dolną wargą.
- Znów próbujesz na mnie te swoje sztuczki? - powiedziałam i kopnęłam go w krocze, zgiął się w pół, ale był twardy i po chwili stanął tak jakby to nie miało miejsca.
- Poczekaj, a odpłacę ci się na najbliższym treningu.- ze sztucznym uśmiechem otworzył mi drzwi. Kiedy znaleźliśmy się przed budynkiem musiał się odezwać. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, w co był ubrany.
Miał na sobie garnitur, szykowny i zapewne drogi. Usiedliśmy w wielkiej, czarnej limuzynie i z piskiem opon ruszyliśmy jak się potem okazało do czegoś, co przypominało operę czy teatr. Do wejścia prowadziły niezliczone schody z błyszczącego kamienia.
- Jestem twoim partnerem.- uświadomił mi bardzo wcześnie. Czujecie ten sarkazm?
- Czemu ty, a nie Mike? - Nigdy nie byłam przyzwyczajona do jakiegoś partnera. Nie potrzebowałam ich, zawsze działałam sama.
- Uznałem, że z nim wyglądasz o wiele lepiej.- usłyszałam znajomy męski głos, dobiegający zza moich pleców. Zadrżałam. Strach przeszył mnie od środka. Ta twarz z tymi magnetycznymi oczami i uśmiech. Wyglądał jakby nie potrafił skrzywdzić nawet muchy. Pozory mylą, był cholernie niebezpieczny. Obok niego stała jakaś blondyna z długimi nogami. Uwielbiał takie. Czy to co w tamtej chwili czułam było zazdrością? Przecież mogłam się tego spodziewać, ale mimo tego byłam zła na tę dziewczynę. Patrzyła na mnie z góry... Mogę się założyć, że kiedyś nasze role się zamienią. Wiedziałam, że Mike nie traktuje tych dziewczyn dobrze, ale nigdy nie wiedziałam co się z nimi dzieje potem. Co się dzieje, gdy dziewczyna przeżyje jego zabawę? Nie miałam pojęcia, ale wiedziałam, że prędzej czy później muszę się tego dowiedzieć.
Mike przyciągnął mnie do siebie i objął mnie w tali.- Justin i ty doskonale się dopełniacie. Kotku, wiem że wolisz mnie, ale muszę zając się innymi sprawami. – westchnął z udawanym bólem, z jego dotykiem powracały wszystkie złe wspomnienia. Ból i słone łzy powróciły jak odświeżone. Ich siła uderzała we mnie. Spojrzałam na niego z wyrzutem... był obojętny. Dla niego wszystko było w porządku.- Dobrze się czujesz? - powiedział z przekąsem. W tym momencie byłam pewna, że on nie ma żadnych skrupułów. Jak śmie pytać mnie o to jak gdyby nigdy nic? Czyżby zapomniał, że zaledwie kilka chwil temu okładał mnie pięściami? Spojrzałam na niego lekko spłoszona, co pewnie odebrał jako sygnał, że nie do końca podzielam jego zdanie.- On jest ci potrzebny, z nim wyglądasz wiarygodniej.- próbował mnie przekonać. Czułam się tak jakby wsadzono mi lód do gardła. Nie potrafiłam z nim rozmawiać. Znowu zaczyna z tą wiarygodnością! Co wyście się tak na nią uparli? Ludzie są ślepi, nie zauważą nic oprócz czubka własnego nosa. Zauważą cię dopiero wtedy, kiedy podejdziesz do nich z nożem.






_____________________________



Teraz czekają mnie egzaminy, tak więc notka albo po egzaminach.
Bardzo zależało mi też na tym, 
aby opisać wam moją relacje z koncertu.
Więc jeżeli chcecie czytajcie, 
jeżeli nie, to bardzo dziękuję za komentarze xD 
Chętnie poczytam także inne blogi , więc piszcie linki w komentarzach ;) 


Już od paru dni bardzo chciałam to wszystko z siebie wyrzucić. To, co działo się 25 marca było nie tylko spełnieniem mojego marzenia, ale pierwszy raz doznałam czegoś , czemu nawet moja szeroka wyobraźnia nigdy podołać nie mogła. Siedzę i myślę, nie jestem nawet pewna, czy istnieją takie słowa, aby to opisać. Ale spróbuje.
Zostałam Belieberką jak byłam w szóstej klasie podstawówki, 
to pewnie jakoś 2010 rok.  Zaczęło się od dobrze wam znanego ,,One time''
 Wydaje mi się, że to co osiągam i to do czego zmierzam, czego się podjęłam… wszystko dzięki niemu.  Jest naprawdę cudownym człowiekiem. Wiem, wszyscy powtarzają mi: ,, Ty go nie znasz. ‘’ ,,Sodówa mu uderzyła do głowy.’’ ,,Jak możesz słuchać czegoś takiego’’, ,,On jest sztuczny.’’ ,,Ty nie wiesz jaki jest naprawdę, jak możesz go kochać.’’  - Okazywanie wszelkiej nienawiści, wyszydzanie, dziwne spojrzenia i krytykowanie wszystkiego co związane z wielkim Justinem Bieberem było i chyba nadal jest na porządku dziennym. Przeszłam ten etap i współczuje tym, którzy jeszcze się  z nim męczą. Ja postanowiłam się odciąć i to olać. Dzięki niemu poznałam fantastycznych ludzi,  przyjaciółkę, następnie dziewczyny, które pisały opowiadania z Justinem, które zachłannie czytałam przez całe wakacje. Wszyscy wiedzieli, że lubię Justina, nie wstydziłam się tego, ale też nie przesadzałam. Żyłam w swoim świecie.
Potem jak zaczęłam czytać blogi innych, stwierdziłam – kurde, 
czemu nie napiszę swojego? I tak o to, ten tu jest moim czwartym i jestem z niego dumna. 
Pierwszy raz tak bardzo mi się podoba. Staram się by nie był banalny, że tylko seks, alkohol i narkotyki, ale nie ciągnęło mnie już do pisania nudnych ,,Kocha nie kocha’’ 
Przez komentarze i administratorki poznałam wielu fantastycznych ludzi,  
( podobnie na koncercie, nigdy nie czułam takiej atmosfery, bardzo dziękuję 
i jestem dumna z nas wszystkich, że miałyście takie wspaniałe pomysły na akcje. 
Te trzy godziny mojego życia, są najlepszymi jakie kiedykolwiek przeżyłam) 
wydawać by się to mogło tkliwe i przesadzone, ale naprawdę tak jest! 
Co do Justina jego głos działa na mnie w taki dziwny,
 przepiękny sposób.. no nie mam słów, żeby to określić, 
ale jeśli macie jakiegoś idola, to wiecie 
o co mi chodzi. 
Po prostu, uspokaja mnie, słyszę tą głębie, oddziałuje na moje emocje, żadnemu piosenkarzowi czy piosenkarce się to jeszcze nie udało. Przy nim mogę płakać i śmiać się, on może poprawić mój szary dzień i dać mi wewnętrzny spokój. Za to jaką jest osobą, jak daje nam do zrozumienia. Tak naprawdę, nie wiem jakby wyglądało moje życie bez niego. Nie chce sobie nawet tego wyobrażać. Straciłoby dotychczasowy cholernie ważny sens. 
Może nawet byłabym inną osobą ale dziękuję, że jest. 
Moją pasją jest muzyka i śpiewanie. Nie zajęłabym się tym, gdyby nie Justin. 
Nauczył mnie, że jeżeli się chce, można osiągnąć wszystko. 
Że wiara w to co się robi jest kluczem do szczęścia. Otworzył mi drzwi do tego, że teraz nie żałuje niczego w życiu.  Powiedział ,,Never say never’’ i uwierzyłam, że nie ma takiej rzeczy, która byłaby wystarczającym powodem , żeby się poddać.  
 Na koniec chciałabym wszystkich pozdrowić.
Dziękuję Wam bardzo Beliebers, jesteście wspaniałe!
Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierają i starają się zrozumieć. 
Rodzinie, która cierpliwie znosi moje świrowanie i jest przy mnie obserwując,
 każdą głupotę którą wymyśle. 
Na koniec za wszystko co mnie w życiu spotka i spotkało dziękuję jemu.








5 komentarzy:

  1. Łuhuu...to co napisałaś pod notką jest dłuższe niż cały rozdział ... nie no, bez przesady. : )
    To może ja zacznę od oceny rozdziału.
    N-I-E-N-A-W-I-D-Z-E Mike'a, czy jak to się piszę. Mikusia, o. Serio. Straszny z niego typ. Ale Justin też mógłby coś zrobić, zareagować skoro dowiedział się o pobiciu. E tam.
    Te ostatnie zdania, które zakańczają rozdział...jeju, strasznie mi się podobają. A ogólnie, odnosząc się do całości to chyba już wiesz, że muszę się powtórzyć. GENIALNIE. SUPER. EKSTRA. CHCĘ JESZCZE. JUŻ. TERAZ!
    Oj, będzie się działo, będzie...pamiętam. : D
    *
    A do notki pod rozdziałem nie wiem co napisać. No kurcze nie wiem. Wybacz mi xd. Może poczekam na relację z koncertu? Bo wiesz...tak naprawdę to tylko Beliebers potrafią zrozumieć to co dzieję się w sercu Belieber. Tylko oni. Inni już nie posiadają takiej zdolności... Może to i z jednej strony dobrze...mamy wtedy taki swój własny świat. Piękny świat. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz wciągnęło mnie i to tak bardzo <3 a to oznacza, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^
    Ogólnie historia jest ciekawa, podoba mi się twój styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Starych Bogów! Ile zaległości... ._. Serio, tyle mnie nie było? x]
    W poprzednim poście zapomniałam o wyrażeniu opinii o wyglądzie bloga... Zbrodnia! >:(. A winc tak - barwy fajne - niekonfliktowe. Odcienie szarości w tej roli najlepiej się odnajdują. Dzięki temu można skupić się na tekście. Jedyne co psuje to wszystko... Reklamy - szablon posta się rozjeżdża i napisy wylatują poza margines. :/ Ale z tym nic zrobić się nie da. Nagłówek w odbiorze graficznym jest bisty! Dymne brushe świetnie współgrają ze zdjęciem. :3 <333
    A sam rozdział!? No czad! Mike mnie coraz bardziej irytuje, serio. Mam nadzieję, że główna bohaterka w końcu kopnie go w jaja za to wszystko. :*
    Cymej się! <3
    EKO

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, jak Mike mógł coś takiego zrobić?! NIENAWIDZĘ GO!!! TO POTWÓR!!! Przecież to jasne jak słońce, że on jej w ogóle nie kocha! A ona się jeszcze zastanawia!! Szok!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mike to gnój jak on może ją tak traktować

    OdpowiedzUsuń