- Nie bój się. Nic ci nie zrobię.-
krwiożercze spojrzenie zabójcy wsiąkało w małe ciałko dziewczynki. W odpowiedzi krzyknęła i czołgała się w
stronę wyjścia. Spojrzała z bólem wyrywającym jej małe serduszko w kąt, gdzie
leżał mężczyzna. Jego wyraz twarzy był spokojny, wyglądał jakby usnął, nikt nie
spodziewałby się tego, co stało się tutaj przed chwilą.
- Tatuś? Tatuś śpi... Chodź no do mnie.-
złowieszczy śmiech rozbrzmiał po całym pomieszczeniu i odbił się od ścian.
Dziewczynka wstała i pobiegła do drzwi ze łzami w oczach i rozpalonymi
policzkami.
- Kochanie, nie uciekaj. I tak cię
złapię.- chwilę po tym poczuła zimne dłonie, zakrwawione świeżą krwią jej
tatusia. Zacisnęły się wokół jej drobnego, kruchego ciałka i pociągnęły w
mroczną ciemność pomieszczenia w zapomnianym, starym hangarze.
Wstałam z łóżka wracając do mojej szarej i nieciekawej
rzeczywistości. Przemyłam twarz lodowatą wodą. Chciałam zapomnieć o największym
koszmarze mojego życia, ale gdy tylko przestałam o nim myśleć, zawitał drugi,
jeszcze bardziej zły i bolesny, ponieważ dotyczył teraźniejszości. Nieudana
akcja. Stwierdziłam, że muszę się zrelaksować przed poważną rozmową z Mike'iem.
Nie powinnam odczuwać strachu. Tym razem nie była to moja wina. Nie ufałam
Justinowi, mógł przypisać mi wczorajsze niepowodzenie, a Mike mu w to
uwierzyć. Byłoby inaczej, gdybym od początku działała sama, a myśl o tym, że
nie znalazłam dostawcy, który prawdopodobnie był tuż przed moim nosem, gdybym
nie zajmowała się mężczyznami, którzy wyglądali podejrzanie, nie dawała mi
spokoju. Zdecydowałam się, że pójdę na basen i tam się zregeneruję, przestanę myśleć o moich szefach i ich wspólnikach.
Ubrałam się tak, by nie rzucać się w oczy wśród normalnych,
niewinnych ludzi. Kierowałam się do głównego skrzydła. Zauważyłam uchylone
drzwi, co wydawało mi się dziwne. Zazwyczaj były szczelnie pozamykane i nikt nie miał prawa wiedzieć, co za nimi jest, ani
co się tam dzieje. Jedyną osobą, która wiedziała wszystko o tym miejscu był tak
naprawdę Mike i osoby, które zostały przez niego upoważnione do posiadania
takich informacji czyli straż. Instynktownie stanęłam. Nigdy nie ukrywałam
tego, że jestem ciekawska ani nie próbowałam już z tym walczyć. Ciekawość nie
była dla mnie wadą, wręcz przeciwnie czasem potrafiła uratować mi tyłek. Pragnęłam wiedzieć wszystko, nawet jeśli
wiadomość, którą miałabym usłyszeć, albo to, co miałabym zobaczyć
zaprowadziłyby mnie prosto do grobu szykując mi niechybną śmierć. Jako
morderca, doskonale wiedziałam, że śmierć sama w sobie jest spokojna... ale
jeżeli ktoś tak jak Mike uwielbia bezlitosną politykę pełną cierpienia i
wyrzeczeń wiedziałam, że to co potrafi zgotować człowiekowi, może być sto razy
gorsze niż sama śmierć. Pamiętam jedno takie okropne wspomnienie. Gdy doprowadzał
jakąś kobietę do nikczemnej rozkoszy i ekstazy, a chwilę potem przyjemny ból zamienił
się w jej najgorszy koszmar. Minęło kilka miesięcy zanim oswoiłam się z tym
wspomnieniem na tyle, by nie budziło mnie co noc. Mike był doświadczony. Umiał
zabić z zimną krwią i znał tysiąc sposobów na urozmaicenie śmierci. Były to
największe tortury i stadium bólu o jakim nikt z normalnych ludzi nigdy nie
śnił. Agonia, rany, rozrywanie ich, powolne łamanie kości na chrust,
wydłubywanie oczu, wbijanie noży i szkła w ciało, spalanie na żywca, kończąc na
ubijaniu żywej miazgi z człowieka, nie zapominając żeby wyrywać mu uprzednio serce,
łamiąc mu żebra. Mimo wielu takich sytuacji nie mogłam wytrzymać do końca.
Najczęściej wychodziłam, gdy padały pierwsze wrzaski i jęki. Kilka godzin
później widziałam ciało zawinięte w pościel wywożone gdzieś daleko. Czasem
widząc zwłoki człowieka w głowie słyszałam jego krzyki i myśli podczas ciosów,
które wymierzał mój chłopak. Potrafiłam sobie wyobrazić jak bardzo cierpią. Wiem,
że to brzmi dziwnie, ale przysięgam, że właśnie tak było. Nie mogłam zrozumieć,
jak mogło to być dla niego zabawą. Traktował to jako nic nie znaczącą
przyjemność. Rozkoszował się każdym bólem i uśmiechał się zadając następny…
Gdy miałam odetchnąć, odpędzić od siebie te niemiłe wspomnienia i
iść dalej zobaczyłam nieskazitelną twarz Justina. Czułam jak krew buzuje w
moich żyłach i wpływa do mózgu. Fala złości zniknęła tak szybko jak się
pojawiła. Doznałam szoku, Justin rozmawiał ze Scootem. Jego oczy paliły się ze wściekłości. Iskry szczęścia i życzliwości znikły wraz z dniem, gdy dostałam
rozkaz go zabić. Wtedy okazało się, że całą noc udawał kogoś innego. To chyba
najbardziej mnie zabolało. Jeśli wbijesz sobie coś do głowy i uwierzysz w to,
trudno potem jest to odkręcić. Wtedy naprawdę chciałam, żeby okazał się dobrym,
miłym i zabawnym chłopakiem. Uwierzyłam w to, że taki właśnie jest. Na moje
nieszczęście, gdy chciałam już odwrócić wzrok od chłopaków i schować się za
jakąś szafką by móc podsłuchiwać ich rozmowę Justin w porę zorientował się, że
nie tylko Scoot go obserwuje. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego
spojrzenia z jego strony, jakim mnie w tamtym momencie obdarzył. Jego oczy
błyszczały, były niebezpieczne i tajemnicze. Nie mogłam oddychać. Czułam się tak, jakby jakaś ręka zacisnęła moje gardło. Miał w sobie coś, co nie czyniło go tak
złym i strasznym jak Mike. Potrafił sprawić, żeby ludzie z własnej woli mu ulegali... nawet ja, co było nie lada
wyzwaniem. Był świadomy tego, jak wygląda i jak działa na innych. To chyba z
tego wszystkiego było najgorsze. On znał swoją siłę. Dopiero teraz jego ostre i
ostrzegawcze mrugnięcie pozwoliło mi otrząsnąć się z transu. Nie podobało mu
się, że ich podsłuchuje, chociaż w rzeczywistości nie słyszałam nic. Głębia
brązowych oczu znów mnie zahipnotyzowała, ale zdążyłam się opanować i skarać,
za to, że dałam się tak łatwo zdemaskować. Mimo drżenia rąk,
ruszyłam dalej z nieodgadniętą twarzą, próbując pozbyć się tych prześladujących, brązowych tęczówek nim ponownie chciałyby się do mnie zbliżyć.
Położyłam się na jednym z wolnych leżaków przy basenie. Oczywiście z zwykłego przyzwyczajenia wybrałam miejsce, w którym było najmniej ludzi. Chciałam się opalić. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, a twarz przykryłam wielkim kapeluszem. Zdjęłam z siebie ręcznik i wyeksponowałam swój czerwony dwuczęściowy strój na słońce. Nie wiem ile tak leżałam rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych. Wróciłam do rzeczywistości dopiero, gdy ktoś zasłonił mi wspomniane źródło ciepła i światła. Gdy nagle zrobiło się jakoś zimniej i trwało to dużą chwilę westchnęłam głęboko. To tylko jakiś głupi człowiek, nie mający pojęcia, że potrafisz zabić go nawet teraz, nie mając niczego ostrego przy sobie. Zaraz sobie pójdzie. Powtarzałam, powoli tracąc samokontrolę.
Położyłam się na jednym z wolnych leżaków przy basenie. Oczywiście z zwykłego przyzwyczajenia wybrałam miejsce, w którym było najmniej ludzi. Chciałam się opalić. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, a twarz przykryłam wielkim kapeluszem. Zdjęłam z siebie ręcznik i wyeksponowałam swój czerwony dwuczęściowy strój na słońce. Nie wiem ile tak leżałam rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych. Wróciłam do rzeczywistości dopiero, gdy ktoś zasłonił mi wspomniane źródło ciepła i światła. Gdy nagle zrobiło się jakoś zimniej i trwało to dużą chwilę westchnęłam głęboko. To tylko jakiś głupi człowiek, nie mający pojęcia, że potrafisz zabić go nawet teraz, nie mając niczego ostrego przy sobie. Zaraz sobie pójdzie. Powtarzałam, powoli tracąc samokontrolę.
- Ile można stać do cholery w jednym miejscu? – syknęłam cicho do
siebie po jakiś dwóch minutach. Miałam ochotę wrzucić tego kogoś do basenu i
pomóc mu się utopić. Czekałam i nic. Zaczęłam, więc dawać o sobie znać w przyznaję
dosyć dziwny i dziecinny sposób. Prychnęłam, wzdychałam jak najgłośniej... a ten nic. Chyba
zasługuję na nagrodę za cierpliwość?
- Przepraszam, ale zasłaniasz mi słońce.- powiedziałam kontrolując
własny głos, co przychodziło mi z trudem. Nie udało mi się ukryć irytacji. Na
swoje usprawiedliwienie dodam tyle, że zasłaniał mi słońce jakieś pięć minut. Patrzyłam
w niebo oczekując, że zaraz sobie pójdzie. Nic. Może to jakaś rzecz, a nie
człowiek... Zdjęłam okulary, mrużąc oczy, ponieważ oślepiło mnie słońce. Nie,
jednak mój szósty zmysł mnie nie mylił. Mój trener stał przede mną z szerokim
uśmiechem na twarzy… bardzo go to satysfakcjonowało. Zaraz, to raczej wyglądało
mi na rozbawienie tym, że działa mi na nerwy. Nagle wizja wrzucenia go do basenu,
była tak wielką pokusą, która wzbudziła moje wszelkie chęci, aby to uczynić.
- Nie masz za co przepraszać.- powiedział niewzruszony.
- Masz racje, gdybym wiedziała, że to ty odezwałabym się nieco
inaczej.- ten człowiek nie dawał mi spokoju, czemu on ciągle mnie nachodzi?
Może i jest moim trenerem, ale nie jest upoważniony do tego żeby mnie śledzić. Może
zaskoczy mnie i oświadczy, że jego zadaniem jest mnie pilnować? Tak, Mike
musiał być naprawdę głupi, żeby wybrać akurat jego jako mojego opiekuna. A może
zrobił to specjalnie? Znów sprawdza moją wierność? Zawiedzie się, bo
nasze treningi nie miały być normalnymi treningami.
- Na przykład? - zapytał zaciekawiony, stojąc przede mną pół nagi, prosząc się o kąpiel w basenie z zaskoczenia.
- Nie powiem, wykorzystam to przy następnej okazji, która będzie
pewnie...- zaczęłam udawać, że się nad tym zastanawiam.- No pewnie jeszcze
dzisiaj.- powiedziałam z sarkazmem. Światło słoneczne wciąż raziło mnie w oczy, to nie był dobry pomysł, żeby zdejmować te okulary.
Założyłam je z powrotem i zakryłam kapeluszem twarz, żeby przynajmniej go nie
widzieć. Brakowało mi tylko słuchawek, żeby go nie słyszeć. Oczywiście musiałam
o czymś zapomnieć wychodząc z pokoju.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – warknęłam w końcu rozdrażniona.
Co z tego, że go nie widziałam, jeśli czułam na sobie jego wzrok.
- Intrygujesz mnie wiesz? –
zaborczość w jego głosie była tak wyczuwalna i potężna, że aż mnie zdziwiła.
Fakt, nie miałam go za niedorozwiniętego chłoptasia, ale bogiem to on też nie
był. Chociaż niewątpliwie czasem
zachowywał się tak jakby nim był. W
co on gra?
- Doprawdy? - parsknęłam powątpiewająco.
- Tak, ale nie bierz tego do siebie. Nie jesteś specjalistą, jeśli
chodzi o te sprawy, dlatego tu jestem.
- Masz może jakiś dyplom, certyfikat? - byłam tak rozbawiona jego
męskim idiotyzmem, że zaśmiałabym mu się w twarz. Niestety, nie chciało mi się
wstawać.
- Dowód masz tutaj.- wyeksponował swoje mięśnie i napiął je bardzo
mocno. Udawałam, że to wcale nie robi to na mnie żadnego wrażenia.
- Już rozumiem, Mike musiał znaleźć jakiegoś umięśnionego, pustego
chłopaka i przepis na mistrza uwodzenia, masz już gotowy.- zadrwiłam z niego.
Nie spodziewał się takich słów. Punkt dla
mnie.
- Mam nadzieję, że niedługo potraktujesz moją pomoc poważnie.-
palnął z szelmowskim uśmiechem. – Tylko uważaj, żeby potem za bardzo nie ślinić
się na mój widok. – nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam.
- Przepraszam co? Człowieku, myślisz, że nie widziałam lepszych
mięśni od twoich? Bardzo się mylisz. Ciekawe, kto na kogo widok mógłby się
prędzej ślinić…- Mój
,,trener’’ spojrzał na mnie badawczo. Doszłam do wniosku, że oczekuje ode mnie jakieś prezentacji? Chce
przedstawienie, to będzie je miał. Od nie chcenia podniosłam zamaszyście jedną,
a potem drugą nogę do góry, usiadłam okrakiem na leżaku, pochyliłam się w jego kierunku, tak by miał lepszy widok na moje piersi.
Parsknęłam śmiechem. Proszę, masz
swoje hipnotyzujące działanie. - Widzisz kochanie, ciekawa jestem, kto od
kogo będzie się uczył. – wstałam z leżaka i wskazującym palcem przejechałam po
jego szorstkim policzku, patrząc na niego z udawanym żalem. Ktoś musi nauczyć go pokory. - Nie
jestem lafiryndą... jestem zawodowcem. – powiedziałam dumnie szeptem, nadal
rozbawiona.- Uwaga, lafiryndy atakują. - wskazałam na dziewczyny przyglądające
mu się z baru z drinkami. Uśmiechnęłam się do nich sztucznie i popchnęłam ich obiekt westchnień do basenu. Wychodząc jeszcze raz obróciłam się w
stronę Justina ociekającego wodą, wychodzącego z wody. Uśmiechnęłam się sama do
siebie, pokiwałam mu ręką na pożegnanie i ruszyłam do pokoju. To będzie udany dzień.
Zdecydowałam się, że pójdę do sali gimnastycznej. Mike pewnie jest w laboratorium, Justin został osaczony troskliwymi dziewczynami z basenu, a więc nikt mi nie przeszkodzi. Znów będę sama, tak jak wcześniej... zanim pojawił się Justin. Najpierw zaczęłam od rozciągania, a potem pobiegałam na bieżni i pojeździłam na rowerze. Byłam już cała mokra, ze zmęczenia bolały mnie już mięśnie, więc znów rozciągałam się obserwując w lustrze, czy mam dobrze ułożoną sylwetkę. Zdecydowałam się na małą przerwę i założyłam normalne jeansy i czystą koszulkę. Kontynuując rozciąganie sięgałam palcami lewej ręki do stopy. Wtedy zobaczyłam już suchego Justina. Jakim cudem mógłby być jeszcze mokry przy tak troskliwych i pomocnych dziewczynach, które na basenie obserwowały go uważnie pijąc drinki przy mini-barze?
Zdecydowałam się, że pójdę do sali gimnastycznej. Mike pewnie jest w laboratorium, Justin został osaczony troskliwymi dziewczynami z basenu, a więc nikt mi nie przeszkodzi. Znów będę sama, tak jak wcześniej... zanim pojawił się Justin. Najpierw zaczęłam od rozciągania, a potem pobiegałam na bieżni i pojeździłam na rowerze. Byłam już cała mokra, ze zmęczenia bolały mnie już mięśnie, więc znów rozciągałam się obserwując w lustrze, czy mam dobrze ułożoną sylwetkę. Zdecydowałam się na małą przerwę i założyłam normalne jeansy i czystą koszulkę. Kontynuując rozciąganie sięgałam palcami lewej ręki do stopy. Wtedy zobaczyłam już suchego Justina. Jakim cudem mógłby być jeszcze mokry przy tak troskliwych i pomocnych dziewczynach, które na basenie obserwowały go uważnie pijąc drinki przy mini-barze?
- Pupę to ty masz nawet fajną.- powiedział pod nosem.
- Mam to traktować jako komplement, obelgę czy złotą myśl? -
właściwie to bałam się o czym on myśli. Właśnie otwarcie skomentował część mojego ciała.
Może nie byłoby w tym nic złego, gdybym nie miała chłopaka, ale tak się składa,
że go mam. Czy w naszych rozmowach zawsze musi być ten idiotyczny drugi
podtekst? Tak, zapomniałam on właśnie po to znalazł się tutaj – w tym okropnym
miejscu by jeszcze urozmaicić mi życie, dobijając mnie do dna. Coraz częściej
czułam się jak maszyna, chociaż lepszym
porównaniem byłaby szmaciana lalka. A kto za tym stał? Niech ja sobie tylko
przypomnę… Mike. Usiadł na krześle i uważnie mi się przyglądał.
Czułam jego wzrok skierowany w moją stronę i wiedziałam, co on oznacza. Czas na
trening. Śmiać się czy płakać? Normalny człowiek ruszyłby w pogoń w poszukiwaniu
wyjścia, ale nie ja. Musiałam być dumna i jak zwykle wyjątkowo głupia i
podjąć to wyzwanie, ale cóż zdarza się każdemu.
- Usiądź.- odruchowo przewertowałam oczami salę w poszukiwaniu
kwadratowego wynalazku z czterema nogami zwanego powszechnie krzesłem –
takowego nie było. Owszem, było jedno krzesło w tej sali, ale chwilę temu zajął
je mój mistrz. Założyłam ręce na piersi i uniosłam brew do góry.- No chodź.- nie
wiem czemu to zrobiłam i nawet nie protestowałam. Przybliżyłam się do niego,
stojąc przed nim kilka centymetrów i mierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Bez
ostrzeżenia chwycił mnie w pasie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej tak,
że prawie bym się przewróciła. Z resztą co z tego? Jestem pewna, że nawet jeśli
bym się połamała na tej podłodze, jemu wcale z tego powodu nie byłoby przykro.
Przeciwnie, byłby bardzo zadowolony. Usadowił mnie na swoich kolanach przodem
do twarzy.
- I co teraz? - wyjąkałam nie panując nad własnym głosem.
- Jak to co? Rób to, co zawsze kiedy masz kogoś zabić. – parsknął i
zaczął mnie całować natarczywie i energicznie. Pod wpływem jego dotyku moje ciało
wiło się, a usta paliły żarem. Zabierał mi cenne powietrze, ale nie potrafiłam
przestać. Poczułam znajome przyjemne dreszcze i wczułam się w całowanie go całą
sobą, oddając mu soczyste i głębokie pocałunki. Dwoma rękoma dotarł do moich
pośladków i ścisnął je bardzo mocno, co spowodowało, że jęknęłam w jego usta.
Wyciągnęłam nóż z tylnej kieszeni moich spodni i przyłożyłam do jego szyi,
nadal go całując.
- Co ty robisz? - powiedział nie ukrywając zdziwienia, kiedy nóż
błysnął mu przed oczami.
- Jak to powiedziałeś: Robię to, co zawsze kiedy mam kogoś zabić.
– zacytowałam.
- Zamknij się. – wytrącił mi zgrabnie nóż z ręki tak, że wylądował
kilka metrów obok. Nie wiem jakim cudem, ale znaleźliśmy się na podłodze.
Odpływałam i rozpływałam się. Straciłam nad sobą kontrole. Świadomość tego, co
robię odchodziła z każdym jego kolejnym dotykiem. Kiedy jednak przesadził, wsuwając
mi rękę pod koszulkę ściskając, a właściwie przyduszając moją pierś, zawyłam z
bólu. Co jak co, ale on naprawdę za dużo
sobie pozwalał. Ok przyznam, on już przekroczył wszelkie granice. Poza tym taki
był jego cel. Grunt, że nagle w pełni odzyskałam nad sobą kontrolę.
- To nie jest fajne.- powiedziałam stanowczo spoglądając na
swojego ,,trenera’’ zabijającym wzrokiem. Wyciągnęłam jego rękę z mojej
koszulki i przyparłam ją do posadzki.
- Tak? Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia to mężczyźnie.- Przepraszam, komu sprawia przyjemność? Mężczyźnie? Zaśmiałam się w duchu i westchnęłam, aby
potem niespodziewanie wybuchnąć krzykiem.
- Co mnie to obchodzi! To boli!- byłam wściekła i zirytowana.-
Nigdy tak nie rób!- rozkazałam stanowczo głosem nie znoszącym sprzeciwu.
– Jeżeli dalej chcesz wykonywać swoje zadanie, musisz przystać na moje
warunki.- był bezczelny w tym, co robił.-
Zejdź ze mnie.- powiedziałam poważnie i na swój sposób spokojnie. Nic, żadnej
reakcji. Odepchnęłam go – no nie, nie oszukujmy się, spróbowałam go odepchnąć,
ale jeszcze bardziej mnie przycisnął do swojego umięśnionego ciała. Zapomniałam
– siła.
- Zasada numer jeden, ja mogę cię dotykać, ale tobie trenera
dotykać nie wolno.- O błagam.- pomyślałam
i wywróciłam oczami. Chciałam zacząć się śmiać, ale przeszkodził mi, ponieważ już
szykował się do rzucenia się na mnie ponownie.
- Tak, bo dotykanie ciebie, jest wszystkim o czym marzę. Jeszcze
czego. – zakpiłam. – Po co mam robić coś co mnie boli?
- Może trafisz na jakiegoś fanatyka bolesnego seksu i co zrobisz?
- trafił mi się ósmy cud świata. Nie rozumiał najwidoczniej, że to było pytanie
retoryczne. Za późno, już
spotkałam takiego narwanego fanatyka z piekła rodem. Niby nie zrobił mi nic wielkiego, ale musiałam ustalić jakieś zasady,
których on nie będzie miał prawa złamać. Jeśli pozwolę mu na zbyt dużo, może
zrobić się nieciekawie.
- Dobrze, żałuj.- powiedziałam tajemniczo z przymrużonymi oczyma.
- Będziesz robić to, co będę ci kazał.
- W bajki wierzysz? Tak, z takim myśleniem to ty daleko nie
zajdziesz. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać.- w tym momencie pocałował mnie i
chwycił mnie delikatnie za włosy. I czemu znów odwzajemniłam ten głupi
,,gest?’’ ,,ćwiczenie?’’ – sama nie wiem jak to nazwać.
- No, to mamy ustalone.- oderwał się ode mnie i pomógł mi
wstać.- Do widzenia.- zamruczał mi do ucha, dając mi do zrozumienia, że nasza ,,lekcja’’
się skończyła.
- Pacan, namolny idiota, masochistyczny sadysta i popapraniec.-
mruknęłam pod nosem kierując się w stronę drzwi.
- Mówiłaś coś?
- Nie, ja nic.- patrzyłam na niego niewinnym, dziecięcym
spojrzeniem.
- Tak myślałem.- uśmiechnął się do siebie. Pewnie słyszał te wyzwiska
i tylko udawał, że nie by zachować resztki godności. Mimo to z zwycięskim
uśmiechem wyszedł z sali tortur. Zapowiada
się niezła jazda.- pomyślałam
gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc.
_________________________________
Jak tam majówka? Mam nadzieję że dobrze.
Następny rozdział na pewno szybko.
Może już w niedzielę?
Tymczasem proszę ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE. xD
Zaczęłam pisać dalej, więc bądźcie ze mnie dumni ;p
Kiedy następny ? ;o *-*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. masz talent <3 ciekawe jak potoczy się dalej akcja? i jakoś wydaje mi się że ona się spodobała Justinowi *__* @BlueBelieber6
OdpowiedzUsuńo kurde ale on na nią działa dzisiaj przeczytałam całe opowiadanie bez przerwy od początku do tego rozdziału i chce wiecej kurdr to tak wciąga czekam na NN #lofff
OdpowiedzUsuńJejku uwielbiam tę akcję przy basenie. Jesteś mistrzem. Wgl cały ten rozdział jest cudny. A te debilskie teksty Justina....szkoda gadać, co za palant xd
OdpowiedzUsuńAł, sale tortur. Cierpnie na mnie skóra jak coś takiego mi się nawinie. :/ Rozdział przeczytałam jednym tchem - lol. XD
OdpowiedzUsuńPs. Oj, taaaak... Basen najlepszy na wszystko. ;3
Ciekawa jestem co będzie dalej! *.* Na szczęście nie muszę czekać. :>
O-o-o.. EKO!
Nie wiem czemu ale strasznie mnie irytują te sceny z Justinem! Tak mnie wkurza!!! Nwm czemu, po prostu mam ochotę go uderzyć. Czemu on się tak zachowuje?
OdpowiedzUsuńO ja cie.. Przezywam wszystko razem z nia *.*
OdpowiedzUsuń