- Jesteś wybredna.- nie musiałam długo czekać zanim znowu zaczął mnie denerwować. Kolejne dwadzieścia cztery godziny z nim. Starałam się
zapanować nad sobą i swoimi emocjami. Nie dość na tym, musiałam pilnować też
jego, żeby czasem nie zrobił czegoś, nad czym potem nie będę mogła zapanować.
Czułam się okropnie, ponieważ sprzeciwiałam się swoim pragnieniom. Przykrym
trafem niespełnione pragnienia pogłębiają się i robią się niebezpieczne.
– Nie spałaś w lesie. Spałaś
w samochodzie i masz pretensje, że chciałem dobrze.- żalił się, obserwując mnie
jak wściekła zaciskam pięści i chodzę dookoła samochodu.
- Nie wyspałam się, okej? Cały czas było mi nie wygodnie. Musiałeś
się tak ruszać?
- Spałaś praktycznie na mnie nie powinnaś narzekać. – mruknął
siedząc na masce złomu, który kiedyś przypominał samochód. Zatrzymał mnie nogą,
przez co prawie straciłam równowagę. Spojrzałam na niego wilkiem, ale
najwyraźniej się tym nie przejął, w sumie to właśnie o to mu chyba chodziło.
- Taka z ciebie profesjonalistka? Myślałem, że na misji takie sytuacje są częste i powinnaś być przyzwyczajona.
- Mówiłam ci, jak bardzo cię nienawidzę? – zapytałam kąśliwie, ale
spokojnie. Stojąc nad nim widziałam dokładnie wszystkie jego tatuaże na rękach.
Byłam ciekawa, co one oznaczają i dlaczego wybrał właśnie te. Starałam się pominąć uwagę, że na
tych ramionach są również nieźle wyrzeźbione mięśnie… Matko, przestań tak na niego
patrzeć – rozkazałam samej
sobie w myślach. Ale on sam prowokuje… Dał
mi swoją kurtkę ze skóry, bo było mi zimno - Jednak
nie prowokuje. Po prostu będę dla
niego miła, może wtedy zacznie traktować mnie lepiej.– Justin? –
powiedziałam nieśmiało miękkim głosem jakby słowa, które miałabym wypowiedzieć,
zaraz miały pęknąć i rozsypać się na małe kawałeczki.
- Tak? – spytał zdziwiony oblizując usta. Mógłby przestać, to już
była czysta prowokacja… ten jego cholerny urok osobisty.
- Co robimy? – jednak nad swoim głosem nie potrafię zapanować. Najlepiej
byłoby się zamknąć i go pocałować... to by dużo ułatwiło. – pomyślałam.-
Martwię się o nich.- wyjaśniłam pospiesznie, chcąc uniknąć jego uwodzicielskich
wspaniałomyślności.
- Mamy dwa wyjścia, albo szukamy ich dalej, albo wracamy.-
powiedział zdecydowanie. Tyle to ja
też wiedziałam.- zakpiłam w duchu, ponieważ miałam być dla niego miła. Nie
wiedziałam, że to takie trudne.
- Nie wrócę bez Monique.- złożyłam ręce na piersi.
- Szukaliśmy ich już, skąd wiesz, że już nie wrócili? - zapytał
zagryzając wargę i patrząc na moje piersi. A tak, przez mój gest zrobiły się
zwarte i większe, niż są w rzeczywistości zważywszy na to, że miałam bluzkę z
dużym dekoltem... Szybko położyłam ręce na biodrach.
- Ona nie wróciłaby beze mnie.- powiedziałam stanowczo, widząc że
jestem w stanie na niego wpłynąć.
- Pojedziemy powoli, może są gdzieś przy szosie? W razie czego
odwiedzimy motel i miejsce, w którym się rozstaliśmy.- przekonywał mnie.
- Na pewno? – upewniłam się.
- Na pewno.
- Czym chcesz tam jechać? – zapytałam nagle.
- Tym.- kiwnął głową w stronę samochodu.
- Tym? – wskazałam palcem na zabytek, w którym spaliśmy.- To jest
stary gruchot! – wybuchłam w końcu, przecież wszyscy wiemy, że to musiało
kiedyś nadejść. - On, nigdzie już nie pojedzie.- podkreśliłam każde słowo,
abyśmy się zrozumieli. Z całej siły kopnęłam nogą zardzewiałe drzwi. Zabolało.
Chwyciłam się za nogę podskakując i sycząc przez zęby.
- Silnik działa, w baku jest jeszcze paliwo, o co ci chodzi? –
zszedł z maski starego rzęcha i podszedł do mnie. Niestety się nie
zrozumieliśmy.
- Nie rozumiesz, że jeśli pojedziemy jakieś dwie mile i to stanie, zostaniemy na tym cholernym pustkowiu, z dala od ludzi na środku
jakieś pustyni? – zaczęłam wymachiwać nerwowo rękami. Przynajmniej wreszcie
będę mogła go bezkarnie całować. – ktoś powinien okiełznać te chore myśli w
mojej głowie. Wygląda na to, że trzeba mnie zamknąć w jakimś ośrodku
poprawczym. Tak, doszła do tego osoba, którą powinni zamknąć dawno temu w więzieniu za
gorsze rzeczy, więc czemu to nagłe oświecenie zawdzięczam właśnie jemu?
- Tak, lepiej zostać tutaj niż dwie mile dalej, no bo co to za
różnica.- zakpił, tym razem jemu puściły nerwy. Wsiadł do samochodu i jakimś
cudem odpalił ten złom.
******
Pierwszy raz, od kiedy dowiedziałam się kim naprawdę jest Justin,
miał racje. To żelastwo przejechało więcej niż dwie mile. Po drodze do hotelu
odnaleźliśmy Monique i Jeva. Kąpiel w rzece nie była tym o czym by marzyli.
Jednak to było najlepsze, co mogli w tamtej chwili zrobić. Na początku Monique
nakrzyczała na nas. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że winnym tego ataku jest albo
kelner, albo Slade. Tylko oni mogli zdobyć moją komórkę. Miałam nadzieje, że Slade nie żyje, ale coś mi mówiło, że to za mało by go pokonać. To
byłoby zbyt łatwe.
- Matko boska, tyle wam to zajęło… Moglibyście sobie znaleźć inny
czas na randki.- jak widać humoru jej nie brakowało, być może trzeba powtórzyć
zrzut z mostu i kąpiel. Potopić ją przez parędziesiąt minut w zimnej wodzie,
może to by pomogło.
- Rachelle zawsze brak wyczucia czasu. Jest jak błyskawica, nie
wiadomo kiedy i gdzie uderzy.- zgrywał się Justin i posłał jej uśmiech.
- Za to nasz cudowny uwodziciel jest niczym pijawka, przyczepia
się i nie chce puścić. Jedźmy.-
warknęłam wsiadając do przodu i z całej siły trzaskając drzwiami kolejnego
skradzionego samochodu. Justin jeszcze chwile rozmawiał z Monique, a ja
patrzyłam na nich w lusterku. Potem pomógł Jevowi usiąść na kanapie z tyłu, a
sam zajął miejsce za kółkiem. Monique wolała się nie wychylać i nie być w
zasięgu moich rąk. Jechaliśmy w ciszy i wszystko byłoby wspaniale, gdyby ktoś
nie odważył się jej przerwać.
- Macie pomysł jak ominąć granicę? Po naszych ostatnich
odwiedzinach nie przywitają nas równie ciepło jak wcześniej.- zauważył
przytomnie, patrząc na Monique w lusterku.- Pewnie wzmocnili ochronę.- A to niespodzianka, naprawdę?
- Jest jedno miejsce, ale szybko nie wrócimy tą drogą. Poprowadzę
cię.- powiedziała zerkając kątem oka na mnie.
Gdy dotarliśmy do hotelu z jednej strony poczułam ulgę, ale za
moimi plecami czaił się strach. Kiedy Justin zatrzymał samochód westchnęłam
ciężko. Ochroniarze zajęli się Jevem i poprowadzili go bocznym wejściem, aby
nie zwracać na niego zbytecznej uwagi. Był pobity i
wyglądał podejrzanie dla zachowania pozorów przez otwarte drzwi samochodu
słyszałam jego krzyki:
- Nie, zostawcie mnie! Ja nic nie ukradłem! Przysięgam! Moja
ciocia mieszka w tym hotelu! – i dalszy ciąg, którego na szczęście nie miałam
okazji wysłuchać. Jednak było to tak przekonujące, że ,,zwykli’’ ludzie uważali
go za złodzieja. Patrzyli na niego z pogardą myśląc: Dobrze mu tak. Straż
była ustawiona strategicznie, było ich naprawdę dużo, ale ustawieni zostali w
taki sposób by goście nie czuli się osaczeni, tudzież połowy z nich nie
widzieli. W murach było pełno tajnych wejść, za którymi chowała się reszta. Główne
wejście zwykle emanowało spokojem. Szare schody zaskakujące swoją długością w
kształcie wielkiego półkola prowadziły do drzwi sięgających pięciu metrów z
licznymi, kunsztownymi zdobieniami i wyrytymi wilczymi łbami, którym z pysków
zionął ogień. Na wysokości rąk znajdowały się duże złote gałki, których teraz
nie było widać, ponieważ drzwi były otwarte na oścież. Za nimi zamykano czarną
kratę, również misternie zdobioną wijącymi się wężami. Od schodów odcinały się
kostki brukowe. Z zewnątrz pałac był biały z oliwkowym dachem i kopułą tego samego koloru oraz wielkimi oknami. Wewnątrz zamku był hol, którego błyszcząca piaskowa podłoga z
czarnymi pigmentami była dostrzegalna nawet z parkingu. W holu dominowały kolory
ciepłe. Znajdowały się w nim stare meble, śnieżnobiałe sofy i pasujące do nich
fotele, gigantyczny kominek, drogocenne obrazy oprawione w złotą ramkę, kwiaty
w brązowych wazonach, zazwyczaj czerwone, białe lub żółte róże. Wszystko
przepasane krwistą, erotyczną czerwienią. Oprócz dzieł sztuki i ogromu zamku
odwiedzających przytłaczały płaskorzeźby i malowidła, które znajdowały się na
kopule zamku. Każdy fragment stanowił jedną całość. Nie raz wpatrywałam się w
sufit dominował na nim kolor niebieski, dlatego przypominał mi niebo, ale było
też w nim coś mrocznego. Na drugim piętrze znajdował się okazały balkon, gdzie czasem restauracja wyprawiała przyjęcia. Przez trzy dni marzyłam o posiłku przygotowanym specjalnie dla
mnie od Barry’ego - szefa kuchni. Wtedy myślałam, że wrócę tu jako bohaterka,
niezwyciężona dziewczyna Mike'a. Jednak zanim udam się coś zjeść, muszę się
rozliczyć z pewnym chłopakiem niszczącym każde moje zadanie. Justin zapalił z
powrotem silnik. Spojrzałam na niego i doznałam szoku. Trzymał w ręce komórkę.
Natychmiast zapomniałam o strachu i czułam jak buzuje we mnie złość. Siedzenie stało
się niewygodne i zaczęłam się na nim wiercić, jakby ktoś przed chwilą zaczął je
intensywnie podgrzewać. Monique odpięła pas, gdy Justin zaparkował na
dziedzińcu. Poczekałam aż Monique wysiądzie z samochodu i przywita się ze
wszystkimi, którzy zeszli nas zobaczyć. Widziałam Scoota wdzięcznie
uśmiechającego się do Monique. Pocałował ją w rękę, a ta jak zwykle zaśmiała się i weszła do holu jakby to był jej dom.
- Poczekaj.- odezwałam się chłodno do Justina po raz pierwszy od
jakiś sześciu godzin. Zatrzymałam go, kładąc rękę na jego dłoni całkiem
przypadkowo i szybko zabrałam ją stamtąd.
- Słucham? Jeśli chcesz mogę przyjść później do twojego pokoju. –
cicha deklaracja brzmiała w jego zachrypniętym głosie tak kusząco, ale w tej
chwili byłam na niego cholernie wściekła.
- Nie, nigdzie nie pójdziesz.- ostrzegłam surowym tonem głosu i spojrzałam w
jego brązowe oczy. Pojawił się w nich znowu ten tajemniczy błysk.
- Skoro wolisz tutaj, ale wydaje mi się…- zaczął mówić, ale mu
przerwałam.
- Zamknij się w tej chwili i posłuchaj. – starałam się opanować
nerwy, ale zaciskałam pięści z całej siły, by nie uderzyć go w twarz. Straż
różnie mogłaby to zinterpretować. – Daj mi kluczyki.- powiedziałam, mimo że nie
od tego miałam zacząć. Posłusznie podał mi je, a ja szybko zamknęłam je w
dłoni.- Co masz w lewej kieszeni spodni? – zapytałam spokojnie. Sięgnął tam
ręką i wreszcie zrozumiał. – Dlaczego do cholery nie powiedziałeś mi, że masz
ten pieprzony telefon, co? Hm… może zapomniało ci się? Nie, czekaj… może masz
słabą baterie, albo w ogóle ci się rozładowała? - spojrzałam na niego naprawdę
wściekła, a ton mojego głosu kipiał zaciekłością i nienawiścią. – Nie, to
niemożliwe, bo przed chwilą jej używałeś..- zaczęłam udawać, że myślę bardzo
intensywnie nad innymi możliwościami. Rozwarł usta i już chciał zamydlić mi
oczy kłamstwami. – Nie, nie przerywaj mi.- machnęłam na niego ręką.- Nie
przyszło ci do głowy, żeby hm… no nie wiem użyć jej do wzywania pomocy?
Mogłabym zdać raport Mike’owi, nie siedziałabym teraz trzecią dobę z poważną
raną nogi… Jev czułby się lepiej i szybciej odnaleźlibyśmy Monique. Ale trudno
było o tym pomyśleć. – powiedziałam z żalem.
- Nie wmówisz mi, że tak szybko chciałaś wracać do tego tyrana.- powiedział na swoją obronę.
- Ach, więc tu chodzi o mnie? Martwisz się o dziewczynę, którą
dopiero poznałeś? Jestem taka biedna, że sama sobie nie poradzę? Przyjechałeś
tu by być bohaterem, ratować uciśnionych? – zaczęłam się ironicznie śmiać, ale
w tym momencie już krzyczałam na niego. Dobrze, że drzwi od samochodu były
pozamykane.- Teraz mam jeszcze większe kłopoty, niż wtedy jak ciebie tu nie
było. Myślisz, że jesteś w stanie mi pomóc? Nie pomożesz ani sobie, ani
mnie. Poczekaj aż trafimy na dywanik.- I nagle mnie oświeciło. Poczułam ucisk w
gardle, który uniemożliwiał mi swobodne oddychanie. – A może wcale nie
pracujesz dla nas? Może to Slade jest twoim szefem? Tylko ty miałeś kontakt ze
światem. Zabrałeś mnie na sprawdzenie okolicy, akurat wtedy, gdy jego ludzie
stali pod naszym hostelem wróciliśmy na czas. Ty coś wiesz. – spojrzałam na
niego uważnie, bladł na całej twarzy. - Dokładnie wiedziałeś, gdzie znajduje
się nadajnik. Miałeś tyle okazji, by podrzucić mi z powrotem telefon. Nawet
przyprowadzić ich do mnie. Może planowałeś mnie zabić? Żałuję, że nie załatwiłam
cię za pierwszym razem. – spojrzałam na niego jak na zdrajcę. – Przemyślę, czy
nie powiedzieć tego Mike’owi. Licz się z tym, że dla ciebie to wyrok śmierci.
Możesz uciekać, ale on ciebie znajdzie. Zejdź mi z oczu, o ile to możliwe nie
chce widzieć cię do końca życia.- czułam jak zbiera mi się na łzy. Otarłam oczy
i pospiesznie wyszłam z samochodu.
- Rachelle... - zdążyłam usłyszeć i zatrzasnęłam mocno drzwi
samochodu.
- Pozbądź się tego samochodu jak najszybciej.- rozkazałam
władczo i dałam strażnikowi kluczyki.
- Witaj piękna! – usłyszałam mojego ukochanego Scoota, aż miałam
ochotę rzucić mu się na plecy na barana, ale byłoby to nietaktowne. Najpierw zachowanie
godne najgorszej zarozumiałej damy, a potem dziecka z podwórka, które tak
bardzo kocha swojego starszego braciszka, że pragnie go zadusić z tęsknoty.
- Cześć przystojniaku!- uśmiechnęłam się, ale mimo wszelkich
starań w moim głosie nie było ani krzty radości, czysta złość.
- Razisz prądem, ostudź się trochę zanim pogadasz z Mikiem.-
poradził. Dotknął moje ramię koniuszkami palców, aby zaraz z przesadną
szybkością odsunąć dłoń, tym samym ukazując jak bardzo się poparzył. Ze
skwaszoną miną, udawanym bólem i lekkim syczeniem z całej siły dmuchał na
palce, aby uśmierzyć rzekomy ból. Zobrazowanie mojej wściekłości naprawdę
bardzo dobrze mu wyszło. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. – Mike
nie jest w dobrym humorze.- na jego
twarzy też na chwile zagościł ponury wyraz. A trzeba wiedzieć, że on zawsze
jest szczęśliwy. Potrafi obrócić wszystko w żart, mało tego w taki sposób, aby
innych tym nie obrazić, czego Justin nie potrafił.
Od razu powinnam powiedzieć Mike’owi, co zrobił, a raczej czego
nie zrobił jego nowy współpracownik. Pozwolę sobie ominąć wydarzenia, które nie
powinny mieć miejsca.
- Ja wiem, że wściekłość dodaje seksapilu, ale jesteś… Na jego
miejscu bałbym się ciebie.- powiedział i spojrzał znacząco na mnie, co
oznajmiło mi, że Justin jest za moimi plecami.
- Szkoda, że tylko ty.- mruknęłam ciszej, patrząc jak idzie na
górę po schodach, unikając ze mną kontaktu wzrokowego.
- Nowy ci dokucza? – zapytał z niedowierzaniem, jego ton głosu
wskazywał na to iż jest po mojej stronie, ale w kącikach jego ust czaił się
cwaniacki uśmieszek. Justin też tak robi… oboje bardzo często tego nadużywają.
– Nie boi się naszej nieustraszonej Rachelle? Chcesz, to mogę ustawić go jak
należy.- zaproponował, przecierając ręce i szczerząc zęby.
- O proszę cię Scoot, nie zabieraj mi tej przyjemności.- mówiąc to
uśmiechnęłam się i położyłam mu rękę na ramieniu, patrzyłam na niego błagalnym
wzrokiem i zatrzepotałam rzęsami. Zaśmiał się i poprawił mi tym humor.
- Uważaj, to uwodziciel, jeszcze się w nim zakochasz.- zażartował,
a ja poczułam się troszkę słabo.
- Mike mi wystarczy, Scoot dzięki za troskę, ale muszę odpocząć.-
szybko go ominęłam i popędziłam do swojego pokoju.
________________________________________
Nawet nie wiecie jak się cieszę, z tego że mam wolne...
Mam dla Was obiecaną niespodziankę!
Na początku chciałam to zlecić komuś, ale stwierdziłam, że spróbuję.
Nigdy nie robiłam tego typu rzeczy, dlatego nie jest idealny.
W sumie nie spodziewałam się, że tak dobrze będzie to wyglądało...
Okej, wlewam sobie... kończę to już.
A oto on, TA DAM! Zwiastun Touch Angel :
Możecie go znaleźć na stronie ,,Zwiastun'' Poza tym proszę o Waszą opinię
na temat rozdziału i samego zwiastunu.
Uwagi zawsze dają rady na przyszłość xD
Mam dzisiaj niesamowicie dobry humor, życzę Wam
abyście też mieli taki napad euforii jak ja dzisiaj ;p
Notki spodziewajcie się niedługo. ;)
Do tego piosenka, którą większość zapewne zna,
ale nie mogłam się oprzeć, by o niej nie wspomnieć.
Poza tym mała prośba - wpisujcie się w liste informowanych,
ponieważ dużo mi to ułatwi, jeśli mam Was powiadamiać.
Jeżeli nie macie Twittera, to dajcie cokolwiek
czym mogłabym się z Wami połączyć. ;p
Jestem dostępna zawsze dla Was na moim profilu.
Do następnej i dziękuję stałym czytelniczkom!
Jesteście prawdziwym skarbem ;)
Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca.
Do następnej!
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział, bądź uważasz, że całkiem go zawaliłam,
tudzież zniszczyłam twoje wszelkie wyobrażenia, lub po prostu wiesz, że sprawi mi to wielką radość i być może zainspiruje
napisz komentarz.
Zajebisty rozdzial.!<3 A powiesz mi skad bralas w tym zwiastunie te momenty z tą RachelleRachelle.? To z jakiegos filmu.?;> czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńW sumie moje wielkie szukanie trwało miesiąc. Polegało głównie na wpisywaniu przeróżnych dziwnych rzeczy w wyszukiwarke internetową, niektóre miałam już na kompie. Szczerze? Nie mam pojęcia i też chciałabym wiedzieć, ale wydaje mi się że jedno jest z serialu typu pamiętniki wampirów, jeśli chodzi o reszte to chyba film ten pierwszy raz. Poszukaj gifów może w tagach będzie nazwa. XD
UsuńOch mój Boże, ja chyba właśnie umarłam ze szczęścia. Ten zwiastun jest idealny, oglądałam go prawie cały czas wstrzymując oddech, myślałam, że się uduszę. Kocham to. Kocham Twojego bloga, kocham wszystkie emocje, które czuję czytając go. Potrafi we mnie wzbudzić ich wiele, a naprawdę trzeba czegoś wyjątkowego, by to zrobić. W sumie chciałabym jakoś opisać to, ale nie umiem, więc powiem tylko, że wszystko jest idealne. Czekam na następny rozdział strasznie niecierpliwie i mam nadzieję, że pojawi się szybko. Oczywiście rozumiem Twój brak czasu i tak dalej. Poczekam, bo warto. Powiem jeszcze tylko, że uchhhh! Nie znoszę Mike'a, seeeerio.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze mnie powiadomilas na tt Rozdzial asdfghfaasfggaga wybacz, ale nie umiem tego wyrazic slowami ;) jak mowilam, a raczej pisalam chcialabym tak pisac. Najbardziej podoba mi sie Twoj styl jest taki lekki, ze rozdzial czyta sie z przyjemnoscia
OdpowiedzUsuńCzekam z nieciepliwoscia na nn
Pozdrawiam @Fragola456
cudowny jak zawsze
OdpowiedzUsuńwow zajebisty rozdział XD jestem ciekawa jak to w końcu jest z tym naszym całym Justinem jest z nimi ? mam ten nadzieje że naszej Rachelle nic poważnego w noge nie jest :) czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńZwiastun mnie zmiażdżył! Zajebisty! :D
OdpowiedzUsuń@ameneris
Brak mi słów zwiastun boski a rozdział super
OdpowiedzUsuń